Miał być hit, wyszedł pogrom
Spotkanie Arsenalu z Manchesterem City miało być szlagierem siedemnastej kolejki Premier League. Miało, bo na murawie Emirates Stadium rządziła tylko jedna drużyna.
Kevin de Bruyne był dziś nie do zatrzymania. (fot. Reuters)
Biorąc pod uwagę ostatnie poczynania gospodarzy – koszmarna passa ligowa przerwana zwycięstwem z West Hamem oraz awans do fazy pucharowej Ligi Europy przypieczętowany remisem ze Standardem Liege – nie ma żadnej sensacji w tym, że zespołem, który zdominował starcie byli goście. Tym bardziej, że w ich szeregach na absolutne wyżyny swoich umiejętności wspiął się jeden z najlepszych zawodników w lidze – Kevin de Bruyne.
Belg notuje znakomity sezon. W pierwszych czterech kolejkach angielskiej ekstraklasy zdobył bramkę i zaliczył pięć asyst, a do starcia z Kanonierami dorzucił kolejne trzy trafienia oraz cztery finalne podania. Nic dziwnego, że na Wyspach zaczęto wieścić rychłe przebicie wyczynu Thierry’ego Henry’ego, który jako jedyny w historii ligi uzbierał dwadzieścia asyst na przestrzeni jednych rozgrywek.
Dzisiejszy występ 28-latka mógł owe prognozy tylko wzmocnić, albowiem de Bruyne był całkowicie poza zasięgiem piłkarzy Freddiego Ljungberga.
Popis byłego gracza Chelsea zaczął się już w 2 minucie, kiedy swojego partnera znakomicie wypatrzył Gabriel Jesus. Belg nie miał łatwego zadania, lecz posłał bardzo silny strzał pod poprzeczkę i nie dał szans Leno. Niemiec nie miał ich również przy golu numer dwa, który wypracował… tak, tak, de Bruyne, a zdobył Raheem Sterling. Było to jubileuszowe, dziesiąte decydujące podanie pomocnika The Citizens w tym sezonie ligowym.
Na tym jednak jego dzisiejszych poczynań nie koniec. Wręcz przeciwnie, w 40 minucie 28-latek skompletował dublet, a chwilę później bliski był hat-tricka. Tego fenomenalną paradą pozbawił go jednak Leno, który sparował piłkę na słupek.
Gospodarze nie zdołali odpowiedzieć na ofensywę drużyny Guardioli choćby honorowym trafieniem. Ich bezradność była wręcz porażająca. Przy de Bruyne i spółce Kanonierzy wyglądali dziś niczym dzieci zmuszone do dzielenia piaskownicy z o wiele starszą młodzieżą. Jedynym pocieszeniem zdaje się być dla nich fakt, iż The Citizens nie zabrali im jeszcze więcej zabawek.
sar, PiłkaNożna.pl