Marek Jóźwiak o hicie w Warszawie
W niedzielę, w wielkim hicie 15. kolejki PKO PB Ekstraklasy, Legia Warszawa zmierzy się z Lechem Poznań. O odrodzeniu warszawskiego klubu, przezwyciężeniu ostatnich problemów i starciu z Kolejorzem, PiłkaNożna.pl porozmawiała z Markiem Jóźwiakiem.
Zwycięstwo ze Zrinjski Mostar było już trzecim z rzędu Legii Warszawa (po 3:0 z GKS Tychy w 1/16 finału Pucharu Polski i 1:0 z Radomiakiem Radom w 14. kolejce PKO BP Ekstraklasy). Czy można już zatem z pełnym przekonaniem powiedzieć o końcu kryzysu Wojskowych? – Nie używałbym słowa kryzys – mówi w rozmowie z PiłkaNożna.pl, były gracz warszawskiego klubu (348 meczów) Marek Jóźwiak. – Legia była po prostu w dołku – fizycznym i taktycznym, który spowodował, że te rezultaty nie były takie, jakie wszyscy oczekiwali, po kapitalnym początku sezonu. Nie ma u nas zresztą w lidze zespołów, które przez dłuższy czas potrafiłyby zachować stabilną formę. Legia miała na pewno jakiś problem, ale czy go już przezwyciężyła, tego na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie powiedzieć, wiele w tej kwestii może nam wyjaśnić niedzielne spotkanie z Lechem Poznań. W jej grze wciąż jest wiele mankamentów, ale ostatnie zwycięstwa powinny pomóc wejść na wyższy poziom mentalny. Bo przecież tym piłkarzom umiejętności nie ubyło, nie zapomnieli, jak się gra w piłkę.
Starcie z bośniackim zespołem w Lidze Konferencji Europy było również trzecim z rzędu meczem wicemistrzów Polski bez straconej bramki. Taka passa przydarzyła się Legionistom dopiero po raz pierwszy w tym sezonie. Czy wyjście z dołka można bezpośrednio powiązać właśnie z poprawą gry w obronie? – Defensywa to nie jest tylko obrońcy i bramkarz – podkreśla Jóźwiak. – W wywiadach po meczu ze Zrinjski podkreślali to zresztą i Rafał Augustyniak i Tomas Pekhart, że zaczęli grać bardziej defensywnie i uważniej z tyłu. Nie tak odważnie i z fantazją do przodu, jak w poprzednich meczach. Wcześniej mówiono bowiem, że jak Legia strzela cztery bramki, to trzy może stracić. Dzisiaj widzimy, że zawodników cieszy nie tylko zwycięstwo, ale też to, że po raz kolejny zagrali na zero z tyłu. Widzimy zresztą, że Legioniści grają prostymi środkami, jest to futbol bardziej pragmatyczny. Nie ma rozgrywania piłki od tyłu przez bocznych czy środkowych obrońców, rozgrywania przed własnym polem karnym, tylko długie, bezpośrednie podania do Pekharta. Wysoko grali też Josue z Pawłem Wszołkiem, a wszystko było podporządkowane temu, aby unikać bezpośrednich strat przed własną szesnastką. Wcześniej Legia prostymi błędami w tym obszarze boiska, napędzała przeciwnika. Zespół lepiej zachowuje się też po stracie piłki, ale tu nastąpiła wyraźna poprawa w grze wszystkich, a nie tylko wśród podstawowych obrońców.
Podopieczni Kosty Runjaicia mieli tragiczny październik, kiedy to przegrali wszystkie mecze w PKO BP Ekstraklasie (z Jagiellonią Białystok, Rakowem Częstochowa, Śląskiem Wrocław i Stalą Mielec). Nawet w wygranym starciu z Radomiakiem Radom, gra drużyny ze stolicy Polski była daleka od oczekiwań. Obojętnie jak źle Wojskowym nie wiodło się w lidze polskiej, w europejskich pucharach zawsze prezentowali wysokim poziom. Dlaczego? – W Ekstraklasie wszyscy Legię znają, wiedzą czego się po niej spodziewać – uważa 14-krtony reprezentant Polski. Każdy, kto przyjeżdża do Warszawy, chce wywieźć punkty, nie bojąc się żywiołowego dopingu. Atmosfera przy Łazienkowskiej paradoksalnie bardziej sparaliżowała Aston Villę, aniżeli Stal Mielec. W Lidze Konferencji Europy Legioniści są jednak bardziej skoncentrowani i bardziej pragmatyczni, a przede wszystkim unikają błędów, jakie zdarzają im się na poziomie Ekstraklasy.
Do awansu do fazy pucharowej w Lidze Konferencji Europy, Legii brakuje już tylko punktu. To zatem dobry moment, aby gra na arenie międzynarodowej chwilowo zeszła na drugi plan, a zespół skupił się na uporządkowaniu sytuacji na polskim podwórku. Do lidera Śląska Wrocław, warszawianie tracą bowiem aż 10 punktów (z drugiej strony mają rozegrane dwa mecze mniej, aniżeli podopieczni Jacka Magiery). – Jeśli chodzi o ligę polską, Legia cały czas musi mocno pracować – mówi Jóźwiak. – Czołówka tabeli, czyli Jagiellonia i Śląsk punktuje w miarę regularnie, zatem Legioniści muszą uważać, aby ta strata się nie zwiększała. Do końca roku zostało już mało spotkań, więc tę stratę trzeba niwelować, najlepiej już od meczu z Lechem Poznań. Zespół musi sobie jednak radzić na dwóch frontach. Kosta Runjaic w czasie starcia ze Zrinjski miał już z tyłu głowy, że zbliża się potyczka z Kolejorzem. Dał odpocząć kilku zawodnikom, te zmiany, które przeprowadził, też były podyktowane niedzielną potyczką. Najważniejsze, żeby ta czołówka nie uciekła zbyt bardzo Legii, bo później na wiosnę może być ciężko to odrobić.
W niedzielę do Warszawy zawita Lech Poznań, który jest trzeci w tabeli ekstraklasy. Od pamiętnej klęski z Pogonią Szczecin 0:5, piłkarze Johna van den Broma nie przegrali sześciu kolejnych meczów w lidze i Pucharze Polski. Zdobyli w nich również 17 bramek, co daje średnią prawie trzech goli na spotkanie. Jakiego starcia spodziewa się nasz rozmówca? – Chciałbym, żeby wicemistrzowie Polski zagrali tak skutecznie i wyrachowanie jak w europejskich pucharach – przyznaje. – To będzie klucz do zwycięstwa. Te starcia zawsze wyzwalają dodatkowe emocje, nad którymi trzeba będzie jednak zapanować. Legia kocha takie mecze i potrafi je rozgrywać. Przy tak gorącej atmosferze i ostatnich wynikach, wierzę, że zwycięży. Oczekuje jednak też, że Lech także nie położy się przed rywalem. To on się aktualnie jest w lepszej dyspozycji.
mkan, PiłkaNożna.pl