Manchester United nie zwalnia tempa
Arsenal FC za burtą Pucharu Anglii. W 1/16 finału tych rozgrywek „Kanonierzy” przegrali na własnym terenie z Manchesterem United (1:3), tracąc przy okazji dwóch ważnych zawodników.
Manchester United nie zwalnia tempa (fot. Reuters)
Kiedy na boisku spotykają się piłkarze Arsenalu i Manchesteru United, można w ciemno zakładać, że kibice będą świadkami sporych emocji. Nie możne jednak być inaczej, skoro mówimy o dwóch wielkich klubach, które odcisnęły szczególne piętno na rozgrywkach Pucharu Anglii.
Jakby tego wszystkiego było mało, próżno było szukać przed piątkowym starciem faworyta. Arsenal grał co prawda u siebie i przemawiała za nim doskonała forma na Emirates Stadium, jednak z drugiej strony mieliśmy Manchester, który po przejęciu sterów klubu przez Ole Gunnara Solskjaera wygrał siedem meczów z rzędu i ewidentnie nabrał wiatru w żagle.
Zgodnie z oczekiwaniami, spotkanie od początku toczyło się w bardzo szybkim tempie, a z dużo większym animuszem zaczęli gospodarze, którzy kilka dni wcześniej pokonali na swoim terenie Chelsea. „Kanonierzy” grali z rozmachem, ale niewiele z ich przewagi wynikało. Co więcej, już w 17. minucie z boiska musiał zejść Sokratis Papastatopulos, który podczas walki o górną piłkę źle wylądował na lewej nodze i natychmiast zgłosił konieczność zmiany.
Arsenal nadal próbował grać swoje i nadal był w tym nieprzekonujący. Dużo bardziej konkretne były „Czerwone Diabły”, które jeżeli już zaatakowały, to od razu zdobywały gola. Pierwszego w 31. minucie zdobył wracający na stare śmieci Alexis Sanchez, który został znakomicie wypuszczony na pozycję przez Romelu Lukaku i po minięciu Petra Cecha bez problemów skierował piłkę do siatki.
Podopieczni Unaia Emery’ego nie zdołali się jeszcze otrząsnąć po stracie pierwszej bramki, a już zostali skarceni po raz drugi. Goście wyprowadzili błyskawiczny kontratak, a szarżujący skrzydłem Lukaku wystawił futbolówkę do Jessego Lingarda, który strzałem tu przy słupku nie dał Cechowi szans na skuteczną interwencję.
Jeszcze przed przerwą Arsenal się obudził i zdołał strzelić gola kontaktowego. W 43. minucie w pole karne Manchesteru wpadł Aaaron Ramsey, który wstrzelił piłkę pod bramkę i chociaż dwóch jego kolegów się z nią minęło, to tego samego błędu nie popełnił Pierre-Emerick Aubameyang, który wpisał się na listę strzelców.
„Kanonierzy” próbowali odrobić straty i po zmianie stron już całkowicie dominowali na boisku. Blisko wyrównania był Ramsey, jednak jego strzał głową w znakomitym stylu zdołał sparować Sergio Romero.
Arsenal był lepszy, ale nie opuszczał go pech. Do kontuzjowanego Sokratisa dołączył bowiem Laurent Koscielny, który został kopnięty w głowę przez Lukaku. Zagranie było przypadkowe i Belg nie chciał zrobić krzywdy swojemu rywalowi, ale ten nie był w stanie kontynuować gry i po długiej pomocy lekarskiej, z wyraźnym grymasem bólu musiał zejść z boiska.
Nie udało się gospodarzom, udało się gościom. W końcówce piłkarze Solskjaera przypieczętowali bowiem swoje zwycięstwo, a dzieła zniszczenia dopełnił Anthony Martial, który po dobrej interwencji Cecha dobił piłkę do pustej bramki.
Wynik zmianie już nie uległ i to Manchester United zameldował się następnej rundzie FA Cup.
Arsenal FC – Manchester United 1:3 (1:2)
0:1 – Sanchez (31′)
0:2 – Lingard (34′)
1:2 – Aubameyang (43′)
1:3 – Martial (82′)
***
W drugim zaplanowanym na piątek meczu Pucharu Anglii Bristol City pokonał Bolton Wanderers (2:1). Pełne 90 minut w ekipie „Kłusaków” rozegrał reprezentant Polski, Paweł Olkowski.
gar, PiłkaNożna.pl