Loew znów pominął Kiesslinga, czyli Jogi kontra reszta świata
Magazyn „Kicker” w obliczu kontuzji Miroslava Klose i Mario Gomeza zadał czytelnikom pytanie: kto powinien zostać powołany w ich miejsce na ostatnie mecze eliminacji MŚ? Odpowiedzi w internetowej sondzie udzieliło aż 35 tysięcy osób, zdecydowana większość chciała zaproszenia dla Stefana Kiesslinga. Joachim Loew podszepty środowiska miał jednak w głębokim poważaniu i powołał kadrę, w której znalazło się miejsce dla tylko jednego nominalnego napastnika – Maksa Kruse.
PAWEŁ KAPUSTA
– Wciąż powracające pytania o brak Kiesslinga w kadrze denerwują mniej więcej tak samo jak newsy dotyczące utyskującego Lewandowskiego – napisał tuż po ogłoszeniu powołań na mecze z Irlandią i Szwecją Dirk Krampe, dziennikarz gazety „Ruhr Nachrichten”, w reakcji na szok wywołany pominięciem króla strzelców poprzedniego sezonu ligowego. Komu jak komu, ale selekcjonerowi niemieckiej drużyny narodowej niebywałej wręcz stanowczości w realizacji autorskiej wizji reprezentacji odmówić nie można na pewno. W normalnej sytuacji w jego koncepcji mieszczą się tylko dwa nazwiska etatowo biegające w formacji ataku – Klose i Gomez. Jeśli ktoś z nich wypada z zespołu, choćby paliło się i waliło, na Kiesslinga ani myśli stawiać. Zdarzyło się nawet, że Loew wolał grać systemem znanym z meczów Barcelony – bez nominalnego napastnika – niż burzyć swoją wizję. Było tak choćby w meczu w Astanie z Kazachstanem. Wówczas do ofensywnej trójki Mueller – Oezil – Draxler dokooptowany został Mario Goetze, który pełnił funkcję fałszywej dziewiątki mającej całkowitą swobodę ruchów. Braku napastnika nie było widać, Niemcy wygrali 3:0.
Po co ta szopka?
W ostatnich tygodniach, gdy do Niemiec zaczęły docierać coraz gorsze informacje – najpierw poważnej kontuzji kolana nabawił się Gomez, później bardzo podobnego urazu doznał Klose – rozpoczęły się w mediach gorączkowe poszukiwania alternatywy. Naprawdę gorąco zrobiło się jednak w momencie, gdy głos w sprawie zabrał Loew. – Nie wykluczam możliwości powołania Stefana Kiesslinga. On ma wielkie umiejętności piłkarskie – powiedział selekcjoner, co wywołało w Niemczech burzę z piorunami. Jak to, nagle selekcjonerowi się odwidziało? Niespodziewanie zapałał miłością do najskuteczniejszego strzelca poprzedniego sezonu w Bundeslidze? Wszystko układało się w całość: Kiessling strzelał jak maszyna, z kadry wypadli etatowi napastnicy, selekcjoner na łamach prasy puścił do zawodnika Bayeru oko, później pojechał obserwować go w meczu przeciwko Realowi Sociedad w Lidze Mistrzów. Po spotkaniu Kiessling spotkał się z Loewem. Z szatni wyszedł do selekcjonera w znakomitym nastroju, jednak kilka minut rozmowy całkowicie go rozbiło. Selekcjoner miał powiedzieć piłkarzowi, że nie widzi go w kadrze na zbliżające się mecze eliminacyjne. Napastnik do dziennikarzy wyszedł już w grobowym nastroju, był opryskliwy, nieprzyjemny. Gdy ze strony nieświadomych reporterów padło w końcu pytanie o kadrę, odburknął tylko, że nie ma zamiaru wypowiadać się na ten temat. Chwilę później odwrócił się na pięcie i pojechał do domu. Dwa dni później wszystko było już jasne.
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!