LM: Porażka City z Barceloną
To miało być starcie gigantów godne finału Champions League, jednak kibice, którzy zdecydowali się obejrzeć spotkanie City z Barcą mogą czuć mimo wszystko niedosyt. Na Etihad Stadium padły wprawdzie dwie bramki, ale pierwsza była efektem niesłusznie podyktowanego rzutu karnego, a na drugą trzeba było czekać do ostatniej minuty.
Pierwsze w historii. Może wydawać się to nieprawdopodobne, ale dotychczas Manchester City nie grał jeszcze z Barceloną w europejskich pucharach. Wtorkowa konfrontacja gigantów przez wielu dziennikarzy nazywana była „przedwczesnym finałem” tej edycji Ligi Mistrzów.
Zaczarowany Manchester. Meczowi dodawało smaczku, że Katalończycy nigdy w historii nie wygrali jeszcze w Manchesterze w europejskich pucharach. Dotychczas we wszystkich meczach, do których dochodziło w Anglii pomiędzy Barcą, a lokalnym rywalem City, Manchesterem United, odnotowywano remisy bądź zwycięstwa Czerwonych Diabłów.
Pauza Aguero. Zdecydowanie więcej powodów do zmartwień przed meczem miał Manuel Pellegrini, który nie mógł skorzystać z usług jednej z największych, jeśli nie największej gwiazdy Obywateli – Kuna Aguero, który musi leczyć kontuzję. W zespole gospodarzy zabrakło także Jamesa Milnera, który musiał pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek. Na szczęście dla gospodarzy do gry wrócił Fernandinho.
Pięciu w pomocy. Dość nieoczekiwanie Manuel Pellegrini zdecydował się posłać do boju tylko jednego wysuniętego napastnika, którym był Alvaro Negredo. Menedżer klubu z Etihad Stadium zagęścił tym samym środek pola, posłał do boju aż pięciu pomocników. Przyczyna była oczywista – opiekun gospodarzy bał się stylu Barcelony, długiego utrzymywania się przy piłce. Zagęszczenie środka pola miało utrudnić gościom swobodną wymianę futbolówki.
Sami sobie winni? Śledząc starcie na Etihad Stadium ciężko było nie odnieść wyrażenia, że gospodarze na Barcelonę wyszli z szatni ze zbyt dużym respektem. Jasne, teraz można napisać każdą mądrość, ale przecież Obywatele grali u siebie i ich obowiązkiem było zdobycie choć jednego gola przed własną publicznością oraz wywalczenie choć nieznacznej przewagi przed meczem na Camp Nou. Pellegrini zagrał bardzo asekuracyjnie, nie chciał przejąć inicjatywy, narzucić własnego rytmu i zasad. Po fakcie można ocenić to jako błąd.
Błędy sędziego. W 53 minucie meczu Jesus Navas był faulowany w strefie środkowej boiska, ale sędzia – błędnie – nie zdecydował się na przerwanie gry. Barca szybko przedostała się pod pole karne gospodarzy, Messi wyszedł sam na sam z Hartem, ale Demichelis ściął Argentyńczyka równo z trawą. Sędzia wyrzucił Demichelisa z boiska (i słusznie) i podyktował rzut karny (decyzja błędna, bo faul rozpoczął się przed polem karnym). Gol dla gości został więc zdobyty z wirtualnej jedenastki. Trzeba jednak przyznać, że w drugiej połowie sędzia liniowy zobaczył pozycję spaloną w sytuacji, w której zawodnik Barcy na spalonym nie był. Padł gol dla Dumy Katalonii, który tym razem niesłusznie uznany nie został. Oj, nie był to dobry dzień sędziowskiego zespołu…
JAK PADŁY GOLE?
0:1 Messi (54 – karny) – Argentyńczyk pewnie wykorzystał rzut karny.
0:2 Dani Alves (90) – Świetna akcja dwóch Brazylijczyków. Neymar zagrał do Alvesa, a ten posłał piłkę między nogami Harta do bramki City.
Piłka Nożna