Lipiński: Oto najlepszy Włoch podczas Pucharu Konfederacji!
Najmniej znany z podstawowego składu. Prawie najniższy. Najlepszy. Po prostu Emanuele Giaccherini podczas Pucharu Konfederacji.
TOMASZ LIPIŃSKI
Kibice mogą go nie doceniać, za to trenerzy uwielbiają. Antonio Conte nie widzi bez niego Juventusu. Cesare Prandelli zabrał na Euro 2012, gdzie filigranowy skrzydłowy zadebiutował w reprezentacji Włoch, zabrał na Puchar Konfederacji i wielce prawdopodobne, że zabierze na przyszłoroczne mistrzostwa świata.
Szybkonogi
Nie jest i nie będzie najlepszy w kraju na swojej pozycji. Nie musi być. Ważne, że jest potrzebny, choć najbardziej pasującym słowem powinno być użyteczny lub określenie elastyczny taktycznie. – Gram tam, gdzie wystawi mnie trener – mówi o sobie. Można dodać, że również robi to, czego od niego wymagają przełożeni. Nie kaprysi, kiedy każą mu wykonywać nowe obowiązki, na przykład biegać do upadłego w pomocy, choć wcześniej był klasycznym skrzydłowym. Nie stroi fochów, jeśli usiądzie na ławce rezerwowych. Jest na każde wezwanie. Zawsze gotowy, by dać z siebie wszystko. Bo taki ma charakter, bo gra w Juventusie i reprezentacji Włoch to dla niego autentyczne wyróżnienie, więcej niż spełnienie marzeń. O jednym i drugim jeszcze dwa lata temu nie śmiał nawet pomyśleć.
Najpierw był Juventus. W połowie 2011 roku trener Conte, zabierając się za tworzenie drużyny, która oddali się o siedem kroków milowych od żenujących dwóch z rzędu siódmych miejsc w lidze, wskazał ku zaskoczeniu działaczy i kibiców na Giaccheriniego. Oczywiście nie po to, żeby wokół niego budować nową siłę, ale żeby był ważną częścią układanki. Jednym z elementów zespołu, ponieważ zespół, a nie indywidualności, miał być teraz najważniejszy.
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna