Przejdź do treści
Lider pokonany, świetny mecz na Anfield!

Ligi w Europie Premier League

Lider pokonany, świetny mecz na Anfield!

Ależ to było spotkanie. W hicie kolejki Premier League Liverpool wygrał przed własną publicznością Manchester City (4:3). Piłkarze Juergena Kloppa rozegrali świetne zawody, natomiast dla gości była to pierwsza porażka w obecnym sezonie ligowym.

Liverpool pokonał lidera Premier League (fot. Phil Noble / Reuters)


Starcie na Anfield było zapowiadane jako wielki szlagier weekendu na angielskich boiskach i już pierwsze minuty potwierdziły, że nie bez przyczyny kibice ostrzyli sobie zęby na ten mecz. Piłkarze obu drużyn od samego początku postawili na ofensywnę i gra przenosiła się to pod jedno, to pod drugie pole karne. 

Zawrotne tempo i kolejne ataki sprawiły, że na otwarcie wyniku nie musieliśmy czekać zbyt długo. Już bowiem w 9. minucie piłkę na połowie Manchesteru przejął Alex Oxlade-Chamberlain, który podciągnął z nią pod pole karne i zdecydował się na uderzenie. Ederson zareagował zbyt późno i nie zdołał sięgnąć futbolówki. Wydaje się, że bramkarz „Obywateli” mógł w tej sytuacji spisać się dużo lepiej.

Po strzeleniu gola Liverpool spuścił nieco z tonu, oddając pole rywalowi. Manchester zaczął atakować ze zdwojoną siłą, ale nic z tego nie wynikało. Niewidoczny był Sergio Aguero, problem z wejściem na odpowiedni poziom miał także Raheem Sterling, a dodatkowo bardzo dobrze pilnowany był Kevin de Bruyne.


Goście próbowali i próbowali, aż w końcu dopięli swego. W 40. minucie w pole karne „The Reds” przedarł się Leroy Sane, który z dziecinną łatwością poradził sobie z obrońcą i huknął na bramkę. Kąt był dość ostry, a przy bliższym słupkiem stał Loris Karius, ale piłka i tak wpadła do siatki. Uderzenie Niemca było bardzo mocne, ale wydaje się, że klasowy bramkarz powinien go obronić bez większych problemów.

Jeśli w pierwszej połowie kibice na Anfield byli świadkami wielkich emocji, to w drugiej stadion rozgrzał się do czerwoności i to właśnie za sprawą gospodarzy. 

Liverpool przeszedł do zdecydowanej ofensywy i zaczął punktować przeciwnika, wykorzystując wszystkie jego błędy. Sygnał do ofensywy dał Roberto Firmino, który w 59. minucie zdołał przepchnąć w polu karnym Johna Stonesa i cudownym lobem posłał piłkę do siatki. 

„Obywatele” nie zdołali się otrząsnąć po tym ciosie, a już Liverpool wyprowadził kolejny. Piłkę przed polem karnym przejął Sadio Mane, który mógł dograć do którego z lepiej ustawionych partnerów, ale postanowił, że sam wykończy akcję i uderzył idealnie w okienko bramki Edersona. Bramkarz goście nie miał w tej sytuacji żadnych szans na obronę.

Podopiecznym Kloppa ciągle jednak było mało i w 68. minucie udało się im dołożyć kolejną bramkę. Ponownie nie popisał się w tej sytuacji Ederson, który wyszedł daleko poza pola karne, ale jego wybicie piłki było kompletnie nieudane. Futbolówka spadła pod nogi Mohameda Salaha, a ten nie zastanawiał się długo i posłał ją do opuszczonej bramki.




Kiedy wydawało się, że goście są już pogodzeni z porażką, sygnał do podjęcia ostatniego wysiłku dał Bernardo Silva, który wszedł na boisko z ławki rezerwowych. Portugalczyk znalazł się w polu karnym i z bliska pokonał Kariusa, dając swojej drużynie cień nadziei na dogonienie Liverpoolu.

Gracze Pepa Guardioli walczyli do samego końca i w doliczonym czasie gry udało się im zdobyć gola nr 3. Zamieszanie pod bramką Kariusa wykorzystał Sane, który z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki.

Liverpool dowiózł to zwycięstwo do końca i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli się cieszyć gospodarze.




gar, PiłkaNożna.pl


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024