To starcie we wtorkowy wieczór zapowiadało się elektryzująco. Zarówno Arsenal, jak i Newcastle w tym sezonie w Premier League spisują się z bardzo dobrej strony. Kanonierzy są liderami rozgrywek, a „Sroki” zajmują z kolei trzecią pozycję w tabeli. Obie ekipy są w bardzo dobrej dyspozycji i przegrały zaledwie jeden ligowy pojedynek, a w swoich składach mają wielu utalentowanych i doświadczonych piłkarzy.
Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy od samego początku rywalizacji grali bardzo ofensywnie. W pierwszych dziesięciu minutach mieli aż 85% posiadania piłki, a dużo akcji grali przez lewe skrzydło, gdzie Dan Burn miał duże problemy z kryciem skrzydłowego Kanonierów – Bukayo Saki. Londyńczycy jednak nie potrafili wykorzystać swojej przewagi, gdyż mieli znacząco rozregulowane celowniki w pierwszym kwadransie gry. Swojej okazji na gola nie wykorzystał w tym czasie Martin Odegaard, a później strzał Saki dobrze wybronił Nick Pope.
Goście jednak z czasem grali nieco odważniej i dłużej byli przy piłce, ale nie mieli za bardzo pomysłu jak zagrozić bramce strzeżonej przez Aarona Ramsdale. W 11. minucie gry uderzeniem zza pola karnego próbował zaskoczyć bramkarza Joelinton, ale trafił wprost w golkipera gospodarzy. To była jedna z nielicznych szans Srok na gola w pierwszej połowie spotkania. W kolejnych minutach rywalizacji nieznacznie lepsi byli Kanonierzy, ale nie potrafili zamienić tego na gola dającego prowadzenie. W 35. minucie rywalizacji bliski szczęścia był Gabriel, ale piłka po strzale głową stopera Arsenalu poleciała tuż obok bramki gości.
W pierwszej połowie oglądaliśmy dużo walki pomiędzy zawodnikami obu drużyn, sporo przewinień z obu stron. W tej części gry sędzia Andrey Madley napomniał żółtą kartką łącznie aż pięciu zawodników. Oba zespoły miały świadomość stawki tego starcia, przez co w pierwszej połowie skupili się na tym, aby nie popełnić błędów w obronie, a sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo.
Z kolei druga połowa od samego początku była wyrównana, a oba zespoły szukały swoich sytuacji, aby wyjść na prowadzenie. Optyczną przewagę mieli jednak Kanonierzy, którzy na różne sposoby (czy to środkiem czy prawym skrzydłem) starali się zaskoczyć rywala. Jednakże brakowało im dokładności w kluczowym podaniu albo skuteczności pod bramką rywala.
W drugiej połowie również oglądaliśmy sporo walki, przewinień z obu stron, a w dodatku obie drużyny miały problem z wykreowaniem stuprocentowej okazji na gola. Z pewnością nie pomagały w tym warunki pogodowe, gdyż we wtorkowy wieczór w Londynie padał deszcz i w dodatku było wietrznie. Na kolejną klarowną okazję musieliśmy czekać aż do 79. minuty rywalizacji. Świetnie do piłki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego doszedł Gabriel Martinelli, ale piłka po jego strzale głową minimalnie minęła bramkę Pope’a.
Jeszcze lepszą okazję osiem minut później miał Eddie Nketiah. Napastnik Arsenalu świetnie uwolnił się od rywala i uderzył na bramkę, ale świetną interwencją popisał się Pope! Chociaż oba zespoły próbowały to zmienić, to ostatecznie hitowe starcie na Emirates Stadium zakończyło się bezbramkowym remisem. W końcówce spotkania piłkę ręką w polu karnym zagrał zawodnik gości Jacob Murphy, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego dla gospodarzy.
Starcie Arsenalu z Newcastle zapowiadało się bardzo ciekawie, ale niestety znacznie rozczarowało swoim poziomem atrakcyjności. Efekt jest taki, że Manchester City w czwartek, jeśli wygra z Chelsea zniweluje stratę do pięciu punktów. Sroki z kolei zanotowały czwarte czyste konto z rzędu i wywożą cenny punkt z Londynu.