Lewandowski + Wolfsburg = mnóstwo goli
Jeśli Robert Lewandowski mierzy się z VfL Wolfsburg, to wiedz, że padnie kilka goli w jego wykonaniu. Kapitan reprezentacji Polski zanotował dublet trafień, dzięki czemu jego Bayern Monachium zdołał odnieść cenne zwycięstwo.
Lewandowski znów zaprezentował wysoką dyspozycję boiskową, zamieniając dwa celne strzały na dwa gole. (fot. Reuters)
Nie ma ani cienia przesady w stwierdzeniu, że VfL Wolfsburg to najbardziej ulubiony rywal Roberta Lewandowskiego. Do futbolowej historii przecież przeszło jego legendarne aż pięć trafień zdobytych w zaledwie dziewięć minut, po których całkowicie zdumiony Pep Guardiola z niedowierzania łapał się za głowę.
W całej dotychczasowej karierze „RL9” nie strzelił żadnej innej drużynie więcej goli niż właśnie „Wilkom”. Nie inaczej było w środowy wieczór. Wówczas kapitan reprezentacji Polski dwukrotnie, bo po raz dwudziesty trzeci i czwarty (!), zmusił do kapitulacji golkipera strzegącego dostępu do bramki „zielono-białych”. \
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Kingley Coman posłał precyzyjne dośrodkowanie w kierunku pola karnego, gdzie na futbolówkę czyhał Lewandowski, który najpierw wysoko wyskoczył w powietrze, a następnie dokładnym strzałem głową sprawił, że piłka zatrzepotała w siatce.
Pięć minut po zmianie stron Lewandowski znów dał o sobie znać. Jerome Boateng dostrzegł osamotnionego polskiego snajpera na wysokości dwudziestego metra i zagrał do niego prostopadłe podanie. „Lewy” zachował zimną krew, przedryblował jednego z defensorów, i uderzeniem po ziemi zdobył drugiego gola.
Tym samym „RL9” zdystansował w klasyfikacji strzelców niemieckiej ekstraklasy goniącego go Erlinga Haalanda. W chwili obecnej Polak ma na swoim koncie piętnaście trafień, podczas gdy utalentowany Norweg – o pięć mniej.
Wolfsburg zaś nie zdołał utrzymać jednobramkowego prowadzenia, które objął już w piątej minucie, kiedy to Maximilian Philipp efektownym strzałem z woleja wpisał się na listę strzelców. Losów spotkania na korzyść „Wilków” nie zdołał odmienić Bartosz Białek, który w siedemdziesiątej minucie pojawił się na boisku, i miał nawet stuprocentową okazję, by doprowadzić do wyrównania rezultatu, lecz w osiemdziesiątej czwartek minucie przegrał on pojedynek sam na sam z Manuelem Nuerem.
Jan Broda