Przejdź do treści
Legendy Futbolu: PSV, Barcelona, porwanie, polski oszust, czyli Romario (2)

Ligi w Europie Świat

Legendy Futbolu: PSV, Barcelona, porwanie, polski oszust, czyli Romario (2)

PilkaNozna.pl kontynuuje cykl „Legendy Futbolu”. W każdą środę prezentujemy sylwetkę osobowości ze świata piłki nożnej, która zapisała się złotymi zgłoskami na kartach historii tej dyscypliny. Tym razem przedstawiamy Romario, krnąbrnego geniusza z Rio.

Legendy Futbolu: Inter, Milan, Juve, Mussolini, czyli Giuseppe Meazza (1) – KLIKNIJ!

Można go lubić bądź nie, ale jedno jest niezaprzeczalne – piłkarzem był wybitnym. Wygrał prawie wszystko, co było do wygrania, według swoich obliczeń zdobył 1002 gole w karierze, zawodowo grał w piłkę do 42. roku życia. Jeden z najwybitniejszych zawodników biegających po zielonej murawie.

Romario da Souza Faria przyszedł na świat 29 stycznia 1966 roku w Rio de Janeiro. Swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w CR Vasco de Gama, w tym klubie także schodził ze sceny jako legenda. Do pierwszej drużyny brazylijskiego zespołu przebił się mając 19 lat i nie musiał długo czekać na zainteresowanie europejskich drużyn. Po dwóch sezonach gry w swojej ojczyźnie, Romario na kolejny etap swojej kariery przeniósł się do Eindhoven. W PSV zrobił zawrotną karierę, był niezwykle skuteczny, dowodem czego w przeciągu 4 lat gry w holenderskiej ekipie strzelił aż 163 bramki w 165 spotkaniach, zdobył 3 mistrzostwa kraju, dwa puchary i trzykrotnie był królem strzelców w kraju tulipanów!

Kiedy postanowił zmienić otoczenie, biły się o niego wszystkie największe marki na kontynencie, a „Baixinho” (czyli „mały”, co odnosiło się do jego niskiego wzrostu) wybrał FC Barcelonę. Mimo swojego uwielbienia do numeru 11 (jak tłumaczył „11″ miała nawiązywać do dnia narodzin 29 = 2+9), w Dumie Katalonii nie oparł się pokusie grania z „10″ na plecach. W ciągu dwuletniego pobytu w Hiszpanii zdobył dla blaugrana 53 bramki, wygrał tytuł mistrzowski oraz został najlepszym strzelcem sezonu 1993/94.

Gdy sięgnął szczytu niespodziewanie wrócił do Brazylii, zasilając jeden z najsłynniejszych klubów Ameryki Południowej – Flamenco Rio De Janeiro. Z tej ekipy został jeszcze na pół roku wypożyczony do Valencii FC i na tym zakończyła się jego przygoda z futbolem na Starym Kontynencie. Poza Brazylią grał jeszcze w Katarze, Stanach Zjednoczonych i Australii, ale w żadnym z tych krajów nie zagrzał zbyt długo miejsca. W sumie w swojej karierze najwięcej czasu spędził w CR Vasco da Gama, dla którego strzelił 326 bramek w 410 meczach! Kiedy miał 39 lat w barwach swojego ukochanego zespołu został jeszcze królem strzelców ligi brazylijskiej! Ponadto występował jeszcze we Fluminense i America Rio de Janeiro.

Ojciec odrodzenia Canarinhos

23 maja 1987 zadebiutował w pierwszej reprezentacji Brazylii. Rok później doprowadził ekipę Canarinhos do srebrnego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu, zostając królem strzelców całej imprezy. W 1989 roku Brazylijczycy byli gospodarzami Copa America i wykorzystali atut swojego boiska, nie przegrywając żadnego meczu i sięgając po triumf w tych rozgrywkach. W ekipie podopiecznych Sebastiano Lazaroniego główną rolę w ofensywie odgrywał duet napastników Romario – Bebeto. Pierwszy strzelił w całych rozgrywkach 3 gole, drugi natomiast z sześcioma trafieniami zdobył złoty but turnieju.

Po pewnym zwycięstwie na kontynencie, Brazylijczycy jechali na mundial do Włoch jak po swoje. Mieli zdobyć mistrzostwo globu po 20 latach posuchy, jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Już w grupie Brazylia raziła nieskutecznością, mimo iż zdobyła komplet punktów. W 1/8 finału los przydzielił jej znienawidzonych Argentyńczyków i ci wysłali swoich odwiecznych rywali do domu.

Najlepszy rok w karierze

Cztery lata później nastroje wśród kibiców z kraju kawy były bardziej stonowane, ale akurat na tym turnieju reprezentacja Carlosa Alberto Parreiry została doskonale zestawiona przez szkoleniowca. W środku pola rządził Dunga, dostępu do bramki znakomicie strzegł Claudio Taffarel, a w ofensywie znowu szaleli Bebeto i Romario. „Peixe” strzelił na boiskach w Stanach Zjednoczonych 5 goli, a ponadto wykorzystał jedenastkę w serii rzutów karnych, które decydowały o zdobyciu mistrzostwa świata. Canarinhos celniej od Włochów strzelali „z wapna” i po 24 latach sięgnęli po najważniejsze trofeum w futbolowym świecie. Gwiazda Romario świeciła wówczas największym blaskiem, nic więc dziwnego, że został uznany najlepszym zawodnikiem turnieju.

Przed przyjazdem na zwycięski mundial wywalczył z FC Barceloną mistrzostwo Hiszpanii, zdobywając koronę króla strzelców (30 goli) i dotarł ze swoim klubem do finału Ligi Mistrzów, w którym jednak Duma Katalonii musiała uznać wyższość AC Milan (0:4). Nic więc dziwnego, że bezapelacyjnie zdobył nagrodę najlepszego piłkarza FIFA w 1994 roku.

Złotą piłkę France Football do 1995 otrzymywać mogli tylko zawodnicy ze Starego Kontynentu, dlatego Romario nie otrzymał tego wyróżnienia w swoich najlepszych miesiącach kariery. W tym prestiżowym plebiscycie zwyciężył klubowy kolega brazylijskiego napastnika i król strzelców mundialu ’94 – Christo Stoiczkow.

Trudny charakter

Romario był w pełni świadomy swojego olbrzymiego talentu, dlatego uważał, że jemu wolno więcej niż innym. Był zmorą trenerów, którzy nie mogli go przekonać do sportowego trybu życia. – To fenomenalny piłkarz, ale nie da się go trenować. Gdy liczyłem graczy obecnych na zajęciach, Romario brakowało. Widziałem, jak sobie szedł do szatni, i wołałem go, żeby wrócił na trening, ale on to ignorował. Wybaczasz mu jednak wszystko, bo to fenomen – mówił nieodżałowany sir Bobby Robbson, który spotkał się z Romario w PSV.

Z powodu jego lenistwa (a oficjalnie kontuzji) Mario Zagallo nie zabrał go na mistrzostwa świata do Francji, mimo że rok wcześniej filigranowy snajper wydatnie przyczynił się do wygrania, po raz drugi w swojej karierze, Copa America. W Boliwii Romario grał w linii ataku z Ronaldo i wspólnie zdobyli 8 goli. Wielu ekspertów uważało, że ten duet był najlepszy w historii brazylijskiej kadry! Gdyby „Baixinho” wystąpił nad Sekwaną, może finał na Stade de France potoczyłby się inaczej?

Na mundial do Korei i Japonii również się nie załapał, a powód był taki sam jak poprzednio – Luiz Felipe Scolari nie chciał mieć w składzie krnąbrnego napastnika. Wcześniejszy selekcjoner, Vanderlei Luxemburgo również nie chciał postawić na Romario, choć ten błagał trenera, żeby dał mu zagrać na igrzyskach w Sydney. Marzył o olimpijskim złocie, ale akurat tego celu nie udało mu się nigdy zrealizować.

Uwielbiany za szczerość

Nie lubił przemęczać się na treningach, bywały też mecze, że truchtał przez większość czasu, ale jego dwa, trzy przyspieszania siały popłoch pod bramką przeciwnika. – Nigdy nie lubiłem trenować. Nie widzę sensu w bieganiu wokół boiska. Ludzie mówią, że za mało trenowałem, ale na dobrą sprawę nie robiłem tego nigdy. Czy miałem 19, czy 40 lat – mówił już po zakończeniu kariery nasz bohater.

Uwielbiał też życie nocne, nieraz zabawiał się do białego rana, nawet dzień przed ważnymi meczami. Najdziwniejsze w tym wszystkim, że w ogóle nie odbijało się to na jego formie sportowej. Na boisku, jak mu się chciało, zawsze był znakomity.

Przed wyjazdem na mistrzostwa świata do USA zawodnik przeżył tragedię – porwano jego ojca. Ten jednak zamiast zgłosić sprawę na policję, stanął przed telewizyjnymi kamerami i zadeklarował, że jeżeli jego ojciec nie odnajdzie się cały i zdrowy, kibice mogą zapomnieć o jego udziale w mundialu. Kilka dni później tata Romario wrócił do domu, a jego syn mógł w spokoju zdobyć puchar świata.

Inna wzruszająca historia wiąże się z jego ostatnim meczem w barwach Canarinhos. W konfrontacji z Gwatemalą strzelił gola i pokazał światu napis na koszulce „mam malutką córkę z zespołem Downa. To moja kochana księżniczka”, dedykując tę bramkę swojej Ivy. Ten gest ujął wszystkich. Kibice zobaczyli wielkiego sportowca, który nie tylko nie wstydził się swojej chorej córki, ale był z niej dumny.

Skandalista

Jak tylko mógł unikał kontaktu z mediami, bo uważał, że piszą o nim tylko w negatywnym kontekście, ale z drugiej strony sam to prowokował. Był zamieszany w kilka mniejszych lub większych skandali. W 2002 roku nie przyznawał się do dziecka, które urodziła brazylijska aktorka Edna Velho, ale ostatecznie pomaga finansowo synowi i do dziś utrzymuje kontakt z nim i jego matką. Kilka lat później z kolei wyszło na jaw, że nie płacił alimentów swojej pierwszej żonie, z którą ma dwoje dzieci.

Z Romario wiążę się także historia z naszym krajem, choć Brazylijczyk na pewno nie będzie dobrze jej wspominał. Na początku bieżącego stulecia Romario dał się naciągnąć na niemal 5 milionów dolarów niejakiemu Piotrowi Osuchowi, który podawał się za doświadczonego inwestora. Słynny piłkarz był przesłuchiwany przez polski sąd i przyczynił się do wymierzenia kary 14 lat pozbawienia wolności oszustowi z Lublina.

Samozwańczy rekordzista

Strzelanie goli od najmłodszych lat przychodziło Romario z olbrzymią łatwością, a Brazylijczyk od 13 roku życia zaczął prowadzić prywatną statystykę zdobywanych bramek, biorąc pod uwagę również te ze sparingów i meczów pokazowych. Według jego wyliczeń, w całej karierze trafił do siatki aż 1002 razy, lecz FIFA nie uznaje oficjalnie tego rekordu. Jednak kiedy 20 maja 2007 roku zdobywał tysięczną bramkę w barwach Vasco da Gama, mecz przerwano na ponad kwadrans, żeby odprawić ceremonię na cześć tego wydarzenia.

W wieku 42 lat zawiesił buty na kołku. – Oficjalnie już mi wystarczy. Nieoficjalnie mógłbym jeszcze trochę pokopać, ale jeśli zawodowo, to tylko na plaży. Niestety na normalnym boisku już nie nadążam za kolegami z drużyny. Osiągnąłem w futbolu wszystko, o czym marzyłem. Do widzenia – mówił na koniec kariery wzruszony Romario.

W 2007 roku Angielskie Stowarzyszenie Statystyków Piłkarski opublikowało ranking 100 najlepszych piłkarzy wszechczasów. Romario znalazł się na trzecim miejscu. Wyprzedzili go tylko jego rodacy – Ronaldo i Pele.

Wciąż czynnie gra w beach soccera i siatkonogę. W tej pierwszej dyscyplinie zdobył z reprezentacją Brazylii brązowy medal na mistrzostwach świata w 2005 roku, w drugiej także może poszczycić się 3. miejscem na świecie. Poza tym Romario zaangażował się politycznie i od 3 października 2010 roku jest członkiem brazylijskiej Izby Deputowanych (odpowiednik naszego Senatu).

Na deser zachęcamy do obejrzenia popisów tego wielkiego futbolisty. Naprawdę warto.

Adrian KOLIŃSKI
PilkaNozna.pl

fot. Soccer Wallpaper

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 45/2024

Nr 45/2024