Arsenal Londyn został upokorzony przed własną publicznością. Pogromcą Kanonierów okazała się drużyna Ostersunds, która wygrała na Emirates Stadium 1:2, ale pożegnała się z Ligą Europy.
(fot. P. Cziborra/Reuters/Forum)
Londyńczycy nie brali pod uwagę innego scenariusza niż zwycięstwo w rewanżowym meczu ze Szwedami. Co prawda w pierwszym spotkaniu drużyna Arsene’a Wengera wygrała 3:0 i była bardzo spokojna o awans, ale kibice oczekiwali przypieczętowania awansu do 1/8 finału LE.
Dość nieoczekiwanie to przyjezdni stworzyli pierwszą okazję. Już w 4. minucie Ostersunds mogło objąć prowadzenie, ale Jamie’go Hopcutta został zablokowany wślizgiem przez jednego z defensorów gospodarzy.
W 22. minucie sensacja stała się faktem. Saman Ghoddos posłał prostopadłe podanie do Hosama Aiesha, ten wpadł z prawej strony pola karnego i precyzyjnym strzałem przy słupku pokonał Davida Ospinę.
Kibice na Emirates jeszcze nie zdążyli otrząsnąć się po pierwszym ciosie, a kilkadziesiąt sekund później ich zespół przegrywał już 0:2. Długim podaniem popisał się Ghoddos, futbolówkę przejął Ken Sema, który miał na plecach Seada Kolasinaca, ale obrócił się z piłką i mocnym strzałem zaskoczył Ospinę.
Oszołomieni gospodarze nie byli w stanie skutecznie odpowiedzieć w pierwszej połowie. Kanonierzy oddali tylko jeden celny strzał na bramkę gości, ale Aly Keita nie miał problemów z interwencją.
Po zmianie stron Arsenal szybko zabrał się do odrabiania strat. Już 120 sekund po wznowieniu gry londyńczycy złapali kontakt. Hector Bellerin dośrodkował z prawej strony, jeden z obrońców gości nie trafił w piłkę, przyjął ją Kolasinac i mocnym strzałem pokonał Keitę. Trzy minuty później do remisu mógł doprowadzić Welbeck, ale trafił tylko w boczną siatkę. Zresztą Anglik później miał kolejną okazję, ale lepszy był golkiper przyjezdnych.
Szwedzi odpowiedzieli w 84. minucie. Dino Islamović zdecydował się na strzał z woleja, jednak piłka minimalnie przeszła obok lewego słupka.
Do 1/8 finału ostatecznie awansował faworyt, ale spotkanie rewanżowe nie wyglądało tak, jak życzyliby sobie fani Kanonierów. Porażka ze Szwedami to kolejny kamyczek do ogródka Wengera.
pgol, PilkaNozna.pl