Kto nie pasuje do towarzystwa?
„Sportowo do wielkiego towarzystwa Katar nie pasuje. Nie bardzo chyba też pasuje inna azjatycka drużyna, czyli Iran, o czym przekonaliśmy się dziś.” – pisze Zbigniew Mucha.
Katar nie pasuje sportowo do wielkiego towarzystwa. (fot. defodi 400)
Zaczęło się wczoraj, dziś rozkręciło na dobre. Nie wiem czy wszyscy tak mają, pewnie nie, ja w każdym razie staram się na miesiąc wyprzeć z pamięci to wszystko, co o Katarze wiemy. To w jaki sposób ten mundial został mu przyznany (wg BBC 16 z 22 członków komitetu wybierającego gospodarza XXII Mistrzostw Świata zostało z różnych powodów wydalonych z FIFA), to jaką cenę zapłaciło tysiące budowniczych mundialowej infrastruktury, która – nawiasem mówiąc – pewnie nikomu już za miesiąc się nie przyda, to w jaki sposób traktowane są w tym kraju mniejszości seksualne, jakie prawa przysługują kobietom, itd., itp. Słuchałem również bzdur sternika FIFA i faktycznie nie wiadomo co siedzi w głowie Szwajcara, który postanowił osiedlić się w Katarze. O głupotę i nieświadomość posądzać go nie wolno, o cynizm można.
Jednak wczoraj o godzinie 17, o tym wszystkim chciałem zapomnieć choć na miesiąc, by do końca nie obrzydzić sobie turnieju, który dla każdego kibica zawsze był święty. Okazało się, że 200 miliardów dolarów wydane na organizację turnieju, czyli pięć razy tylko ile na wszystkie mundiale od 1990 roku, nie sprawiło cudownie, że Katarczycy nagle zaczęli grać dobrze w piłkę. Sądząc tylko po pierwszym meczu, chyba nigdy nie było tak słabiutkiego pod względem sportowym gospodarza turnieju. Fatalna drużyna, którą zdeklasował przeciętny Ekwador. Poprzebierani kibice, część wychodząca ze stadionu przed końcem meczu inaugurującego – absurd. Naprawdę nie widać większego sensu w popularyzowaniu – koronny argument FIFA – futbolu na całym świecie. Zwłaszcza na siłę.
Sportowo do wielkiego towarzystwa Katar nie pasuje. Nie bardzo chyba też pasuje inna azjatycka drużyna, czyli Iran, o czym przekonaliśmy się dziś. Anglia zmiotła Persów z murawy, choć akurat lider pokonanych, Mahdi Taremi, do mundialu pasuje jak najbardziej. Irańczycy przegrali z kretesem, natomiast wygrani mogli poczuć się przed pierwszym gwizdkiem. Nie odśpiewali własnego hymnu, niemo protestując przeciwko temu, co dzieje się w ich kraju, przez który przelewa się fala protestów, tłumionych przez teherański reżim. Tak czy owak 2:6 z Anglią w finałach MŚ to wyjątkowo głupia sprawa i dająca do myślenia, zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że za cztery lata w turnieju wystąpi aż 48 drużyn i – co gorsza – jednym z największych beneficjentów absurdalnej decyzji FIFA będzie Azja, która na turniej wyśle aż osiem zespołów…
I jeszcze słówko o Anglii, która mogła się podobać – może nawet bardziej niż na ostatnim Euro. W jutrzejszej „Piłce Nożnej” Leszek Orłowski analizuje atuty głównych faworytów mundialu. I twierdzi otóż redaktor LeO, że dla niego numerem 1 do złota są właśnie wyspiarze. Gdy to czytałem, chciałem dzwonić do Leszka by go obśmiać. Nie zadzwoniłem, dziś tym bardziej tego nie zrobię.