Przejdź do treści
„Kopalnia. Sztuka futbolu 6” – Zeszyt Mariana Dziurowicza

Polska Ekstraklasa

„Kopalnia. Sztuka futbolu 6” – Zeszyt Mariana Dziurowicza

Po transformacji ustrojowej do Katowic przyjeżdżały wycieczki z całej Polski. Po to, by uczyć się, jak przetrwać w trudnych czasach. Lekcję dawał między innymi GKS, na którego czele stał Marian Dziurowicz – mający własne sposoby na sprawne zarządzanie całym klubem. Więcej o futbolu w ostatniej dekadzie XX wieku znajdziecie w książce „Kopalnia. Sztuka futbolu 6″.


Nowa „Kopalnia” już niedługo w sprzedaży! 


 
W latach 90. najpotężniejszym sportowo i organizacyjnie górnośląskim klubem był GKS Katowice. Rządził Marian Dziurowicz, działający na Bukowej od 1977 roku (od 1988 był prezesem). Po przełomie nie czekał na reakcje górników – od razu organizował spotkanie piłkarzy z załogą kopalni „Staszic”, która łożyła na klub. Dziurowiczowi udało się ją przekonać, żeby wstrzymała się z wypowiedzeniami dla piłkarzy. Udało się to także dlatego, że GKS rozpoczynał rundę rewanżową ekstraklasy jako lider. „Macie nadal dobrze grać” – usłyszeli piłkarze od górników. (…)


Tymczasem załoga kopalni „Staszic” obiecała, że nie zostawi klubu. GieKSa i tak wprowadziła jednak oszczędności – zrezygnowała choćby z obozu pierwszej drużyny w Algierii i zgrupowań drużyn juniorskich.
Katowicom w miarę bezboleśnie udało się przejść początek trudnych lat 90. dzięki stylowi pracy Dziurowicza. Nabył go w górnictwie, gdzie przeszedł wszystkie szczeble – od sztygara zmianowego w kopalni „Sosnowiec” aż do dyrektora generalnego drugiego stopnia w Katowickim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego. Anegdota o karteczkach dobrze oddaje ten styl.
Dziurowicz miał w Zjednoczeniu dwie sekretarki: jedną od spraw górniczych, drugą – od sportowych. Obie na polecenie przełożonego prowadziły zeszyt. Podwładny – czy to w klubie, czy w kopalni – dostawał zadanie. Dziurowicz pytał: „Ile chcesz czasu? Wpisz. Podpisz”.
 
Gdy mijał termin, sekretarka kładła na biurko prezesa kartkę i wzywała pracownika. „Co z tym zadaniem?” – pytał Dziurowicz. „Jaki chcesz następny termin? Wpisz, podpisz się”. Następnym razem pytał już inaczej: „Gdzie chcesz iść pracować? U mnie nie masz już miejsca”. Ten styl sprawdzał się w górnictwie, ale nie zawsze w piłce nożnej. Dziurowicz często pozbywał się trenerów (Władysława Żmudę zwolnił w 1989 roku, kiedy GKS był na pierwszym miejscu w tabeli, ale to kara za odpadnięcie z pucharów z Finami spod koła podbiegunowego) i nigdy nie zdobył mistrzostwa.

GKS jednak dawał sobie radę w czasach, w których lokalni rywale dołowali. Na Śląsku był pod tym względem liderem. Wszystko dlatego, że Dziurowicz wiedział, gdzie znaleźć pieniądze. Klub zarabiał na działalności pozasportowej: na szyciu odzieży i kładzeniu kabli energetycznych. Ściągał też od firm pieniądze za dostarczony przez kopalnie węgiel. Paweł Rosenbaum – szef klubowego hotelu na Ceglanej, w którym często urzędował Dziurowicz – opowiadał mi, że w tamtym czasie do Katowic przyjeżdżały wycieczki. Po to, żeby zobaczyć, jak przetrwać w trudnych czasach, i nauczyć się tego od katowiczan. (…)
Do tego GKS grał na najnowocześniejszym stadionie w Polsce. Inne obiekty przypominały wówczas śmierdzące stęchlizną i moczem kurniki, a ten na Bukowej miał najmocniejsze w kraju oświetlenie, nowoczesne gabinety odnowy biologicznej, porządne szatnie i łaźnie. Nowa, wysoka, zadaszona trybuna do dziś wytrzymuje konkurencję.
 
Oczywiście do ideału było daleko: nie starczyło pieniędzy na wybudowanie całego stadionu, zabrakło nawet na zamontowanie nowoczesnego świetlnego zegara sprowadzonego z Węgier (podobnego do tego na stadionie Górnika). Zardzewiał w magazynie.
 
Tekst: Paweł Czado, Interia
Książkę „Kopalnia. Sztuka futbolu 6″ kupisz na www.labotiga.pl i magazynkopalnia.com.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024