Koniec kłopotów z lewą obroną?
Kilku ostatnich selekcjonerów reprezentacji Polski borykało się z powtarzającym się notorycznie problemem – obsadą lewej strony bloku defensywnego. Franciszek Smuda chciał zaradzić posusze renaturalizując Sebastiana Boenischa, ale gracz Werderu – który wcześniej zbierał znakomite recenzje – popadł w poważne kłopoty zdrowotne. Ostatecznie bremeńczyk nie wypadł z kręgu zainteresowań selekcjonera, został nawet powołany na mecz z Portugalią, ale na dziś kibice większe nadzieje wiążą z Jakubem Wawrzyniakiem i obiecującym Marcinem Kamińskim.
– Powoli powinniśmy chyba zacząć zapominać, że obsada tej pozycji była problemem, ponieważ za Kamykiem idą następni, równie utalentowani, także obdarzeni świetnymi warunkami fizycznymi a przy tym sprawni i skoordynowani – twierdzi szkoleniowiec młodzieżowych reprezentacji Polski, Janusz Białek. – W roczniku 1992 dobrze rokuje występujący w lidze czeskiej Łukasz Zejdler a wśród piłkarzy dwa lata młodszych aspiracje gry w drużynie narodowej już zgłaszają Adrian Liberadzki, który na co dzień trenuje we Włoszech oraz Marcin Flis z Bełchatowa.
Białek jest zdania, że wspomniany tercet to tylko pierwszy rzut nowej fali specjalistów od gry na lewej obronie. Trener młodzieżowców zaczyna dostrzegać za to inny problem: – Nie szkolimy skrzydłowych. Za kilka lat może być kłopot z obsadą tej pozycji! – grzmi.
Dobrze zatem, że Kuba Błaszczykowski, Sławomir Peszko, Kamil Grosicki, Maciej Rybus i Waldemar Sobota pograją jeszcze co najmniej kilka lat na wysokim poziomie, skoro następców nie widać…
GOD, „Piłka Nożna”