Pięknej gry nie było, pięknego wyniku również. Bezbramkowy remis z Meksykiem to rezultat w sumie sprawiedliwy. Rywal był nieco lepszy i odważniejszy, ale to my mieliśmy jedenastkę, której nie wykorzystał Robert Lewandowski.
Po tym co zdarzyło się we wtorek kilka godzin wcześniej, gdy dzielna i – niestety – bardzo mocna Arabia Saudyjska sensacyjnie pokonała Argentynę, wiedzieliśmy już na pewno, że z Meksykiem przegrać nam nie było wolno. Nie przegraliśmy, ale remis również jest mało komfortowy. Wciąż mamy jednak w rękach wszystkie sznurki, sęk w tym, że z tak mało kreatywną i odważną grą trudno spodziewać się, że utrzymamy je przez całą fazę grupową. – Solidny występ drużyny. Nie jest bardzo dobrze, ale dobrze – podsumował w TVP Sport Grzegorz Krychowiak.
Czy selekcjoner zaskoczył? O tym, że zmieni personalia i ustawienie było wiadome od dawna, przewidzieliśmy to niemal w stu procentach trafnie na łamach „PN”. Nie zmienił też stylu i nie zarzucił pomysłu na ten mecz. Zdziwił tylko rzuceniem do boju Sebastiana Szymańskiego, co – nawet pamiętając o czasem lekceważonych umiejętnościach pomocnika Feyenoordu do gry destrukcyjnej – uczyniło nasz wyjściowy skład dość ofensywnym. W teorii.
Podobno biało-czerwoni nie odczuwali aż tak mocno zwyczajowej presji związanej z debiutem na mundialu, albo inaczej – nie widzieli przesadnie napompowanego balonu oczekiwań. To jednak znów tylko teoria. Nie da się kompletnie odciąć, wyłączyć, nie czuć emocji grając taki mecz. W dodatku gdy na plac wychodzi wielu młodych, niedoświadczonych zawodników, jak Jakub Kamiński, Nicola Zalewski czy Jakub Kiwior. W dodatku, gdy z tyłu głowy tkwi myśl, że Arabia ograła Argentynę…
W parze stoperów z Kiwiorem zagrał Kamil Glik. Przy rozgrywającym mecz numer 100 w drużynie narodowej Gliku, obrońca Spezii miał czuć się pewniej. I być może tak było, natomiast generalnie pewności siebie w poczynaniach polskiej drużyny w pierwszej części gry chyba brakowało. Futbolówka jakby parzyła. „Boję się, gdy Polak ma piłkę” – zaćwierkał Mateusz Święcicki. W pierwszych 45 minutach Meksykanie podyktowali swoje warunki gry, z każdym kwadransem głębiej wpychając nas w pole karne. Organizacja, przesuwanie, asekuracja, konsekwencja – to wszystko niby działało po naszej stronie, ale strat było sporo. No i najważniejsze: właściwie ani jednej zbudowanej atakiem pozycyjnym sytuacji bramkowej. Cierpieliśmy, a przecież taka impreza jak mundial nie jest po to, by wyłącznie cierpieć. „Do przerwy jesteśmy na poziomie podobnym do Kataru, z którego się śmialiśmy. Tyle, że oni nie mają zawodników w Juve, Napoli, Barcelonie. Mam nadzieję, że w drugiej połowie nie będziemy oglądać tego futbolu bez przyszłości” – napisał na Twitterze Marek Wawrzynowski.
Bo wykonawcy byli faktycznie inni, lecz obraz podobny do tego, jaki oglądaliśmy w towarzyskim meczu z Chile. Szczęśliwie po przerwie ów obraz nieco się zmienił. Pojawił się Krystian Bielik, nastąpiły pewne przesunięcia taktyczne. Meksyk nie był już tak groźny i agresywny w natarciach jak w pierwszej połowie. Polacy zaś sprawiali wrażenie lepiej zorganizowanych i czujnych, na zbyt wiele nie pozwalali. Na pewno zaś ci, o których się najbardziej martwiliśmy – Glik i Krychowiak – nie zawiedli. Z drugiej strony: to na pewno nie był wymarzony występ Piotra Zielińskiego, Szymańskiego czy Zalewskiego.
Plan na ten mecz selekcjoner miał czytelny i starał się go realizować skrupulatnie. Niewiele brakowało, by zrealizował w stu procentach. Lewandowski najpierw sam wywalczył karnego, potem jednak strzelił z wapna inaczej niż czyni to zwykle i tym razem pomylił się. Te nasze jedenastki to już jakieś fatum. Od 1978 roku był to trzeci kolejny rzut karny niewykorzystany przez Polaków w finałach MŚ.
W historii naszych mundialowych występów tylko raz wygraliśmy na inaugurację – w 1974 roku. Katarski Stadium 974 miał więc szczęśliwy układ cyfr. Nie pomogło. Remis z Meksykiem oznacza dwóch poważnie rannych, lecz żadnego zabitego. Po pierwszej kolejce jesteśmy w grupie oczko przed Argentyną, czego się akurat nie spodziewaliśmy, ale też przed meczem z Meksykiem liczyliśmy na więcej niż remis. Kuriozum. Gramy dalej. Szans nie pogrzebaliśmy.
Zbigniew Mucha