„Kanonierzy” bez prochu. Arsenal w kryzysie
To już nie jest dołek formy, to poważny kryzys. Arsenal rozegrał kolejny słaby mecz i przegrał w delegacji z Bournemouth (1:2). Porażka oznacza, że drużyna z północnego Londynu mocno uszczupliła swoje szanse w walce o miejsce, które pozwola na grę w eliminacjach do kolejnej edycji Champions League.
Petr Cech dał się dwukrotnie pokonać na Vitality Stadium (fot. Łukasz Skwiot)
Kibice „Kanonierów” podchodzili do niedzielnego meczu ze sporą rezerwą i obawami, ale nie mogło być inaczej. Londyńczycy grają ostatnio słabo, nie potrafią ustabilizować formy, a jakby tego było mało, Arsene Wenger musi sobie radzić z prawdziwą plagą kontuzji w swoim zespole.
Do Bournemouth wraz z kolegami nie pojechał Alexis Sanchez, który chce odejść z klubu i wszystko wskazuje na to, że w ciągu kilku najbliższych dni przeniesie się do Manchesteru United.
Jak bez Chilijczyka i innych gwiazd (m.in. Monreal, Oezil, Giroud) poradził sobie Arsenal? Pierwsza połowa nie należała do najlepszych w wykonaniu gości, którzy mieli problem z walecznie grającymi gospodarzami. Okazji bramkowych było jak na lekarstwo, a najbliżej wpisania się na listę strzelców był Ainsley Maitland-Niles, którego mocne uderzenie zatrzymało się na poprzeczce.
Nie zabrakło również kontrowersji, ponieważ w pierwszej części spotkania sędzia mógł podyktować dla Bournemouth karnego za zagranie piłki ręką przez Caluma Chambersa. Ostatecznie arbiter na „wapno” nie wskazał i można się tylko zastanawiać, czy miał w tej sytuacji rację.
Na otwarcie wyniku na Vitality Stadium musieliśmy czekać do drugiej połowy, a konkretnie 52. minuty. Alex Iwobi obsłużył wtedy znakomitym podaniem Hectora Bellerina, a ten wpadł w pole karne i chociaż Asmir Begović odbił piłkę, to ta i tak wpadła do siatki.
Kiedy wydawało się, że po wyjściu na prowadzenie „Kanonierzy” przejmą kontrolę nad spotkaniem, nagle wszystko w ich grze posypało się niczym domek z kart. W 70. minucie Ryan Fraser świetnie dośrodkował z prawego skrzydła, a Calum Willson zdołał ubiec dwóch obrońców i z bliska trafił do siatki. Wydaje się, że dużo więcej w tej sytuacji mógł zrobić także Petr Cech.
Arsenal nie zdołał się otrząsnąć pod stracie pierwszego gola, a już gospodarze zdobyli drugiego. Tym razem to Wilson dograł piłkę do Jordona Ibe’a, a ten płaskim uderzeniem dał swojej drużynie prowadzenie.
Londyńczycy próbowali odrobić straty, ale ich ataki były nieskładne. Beznadziejne zawody rozegrał Danny Welbeck, a niewiele lepiej zaprezentował się Alexandre Lacazzette. Jakości do gry „Kanonierów” nie wnieśli również Aaron Ramsey, a także Theo Walcotta.
Wynik zmianie już nie uległ i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli się cieszyć gospodarze. Trzy wywalczone punkty będą dla „Wisienek” bardzo ważne w kontekście walki o utrzymanie, natomiast Arsenal… cóż, drużyna z Emirates Stadium znajduje się w ogromnym kryzysie.
gar, PiłkaNożna.pl