Jeśli nic nie zepsują – awansują. Jaga i Śląsk biją się o II rundę
Bardzo wcześnie, bo przed tygodniem, rozpoczął się sezon dla dwóch polskich ekip – Jagiellonii i Śląska. Białostoczanie i wrocławianie mierzyli się odpowiednio: z litewską Kruoją Pokroje oraz ze słoweńskim NK Celje. Obie krajowe ekipy, jak jeden mąż, wygrały swoje spotkania po 1:0, a teraz do awansu wystarczy im… niczego nie zepsuć.
Piłkarze Śląska i Jagiellonii mają bardzo dużą szansę na awans do II rundy el. LE (foto: Łukasz Skwiot)
Po losowaniu par I rundy eliminacji Ligi Europy trener Jagi
Michał Probierz miał powody do zadowolenia. Nie trzeba było daleko jechać, a i rywal nie był z gatunku tych najsilniejszych. Niemniej jednak szkoleniowiec białostoczan przestrzegał przed rozprężeniem. W słowa 42-latka chyba niezbyt dokładnie wsłuchali się jego piłkarze, bowiem w Szawlach grali bez ładu i składu, a gdyby nie
Bartłomiej Drągowski i jego świetne interwencje, do dzisiejszego rewanżu podchodziliby w zupełnie innych nastrojach. Ostatecznie jednak udało im się zdobyć bramkę w ostatniej minucie meczu, co pozwoliło na zrealizowanie planu minimum.
Teraz ekipa Żubrów będzie miał o wiele łatwiej. Zagra bowiem na własnym stadionie, przed liczną armią kibiców, która cztery lata czekała na puchary. Fani z pewnością nie obawiają się Litwinów. A trener Probierz?
– Co wiemy o rywalu? Jest groźny przy stałych fragmentach gry, ale my po prostu chcemy zagrać dobrze, wygrać i zrobić historyczny awans – deklaruje.
I jeśli tylko białostoczanie zaprezentują się odrobinę lepiej i nie pozwolą Kruoi zbliżać się do własnego pola karnego, awans będą mieli w kieszeni. Jedyny szkopuł związany z meczem jest taki, że – podobnie jak przed tygodniem – starcia w telewizji nie będą mogli oglądać kibice. W następnej rudzie Jagiellonia – albo w gorszym wypadku: Kruoja – zmierzy się ze zwycięzcą z pary Dinamo Batumi – Omonia Nikozja.
A co we Wrocławiu? Przed Śląskiem stoi zadanie takie samo, jak przed Jagą: nie przegrać. W ubiegły czwartek gracze
Tadeusza Pawłowskiego – choć grali w Słowenii – mogli czuć się jak u siebie. Dopingował ich grubo ponad tysiąc fanów ze stolicy Dolnego Śląska, a zainteresowanie słoweńskich mediów meczem stało na bardzo niskim poziomie. Teraz będzie pod tym względem jeszcze lepiej, bo WKS zagra w domu. Przed spotkaniem II trener
Paweł Barylski zapewnia, że sztab szkoleniowy wrocławian znakomicie rozpracował NK Celje. W jego słowach pobrzmiewa jednak odrobina kurtuazji.
– To jest nasz handicap, że nigdy nie lekceważymy rywala – mówi asystent Pawłowskiego. – Cały zespół podchodzi do tego spotkania z bardzo wielkim respektem. Znamy mankamenty przeciwnika, znamy jego mocne strony. Będziemy starali się wykorzystać te mankamenty, a swoje mocne strony uwypuklić – zapowiada.
Misją wrocławian będzie zagrać tak, jak w pierwszej połowie starcia z ubiegłego czwartku. A kibice z pewnością nie mieliby nic przeciwko, gdyby
Robert Pich ponowie popisał się pięknym trafieniem. Jeżeli Śląskowi uda się wyeliminować Celje, w następnej rundzie zagra z IFK Goeteborg. Podobnie jak w przypadku Jagiellonii, meczu Śląska również nie będzie transmitować żadna stacja telewizyjna.
Punktualnie o godzinie 20 po raz pierwszy wybrzmi gwizdek sędziego we Wrocławiu. Pół godziny później rozpocznie się spotkanie Jagiellonii z Kruoją.
tboc, PiłkaNożna.pl