Jerzego Brzęczka czekanie na zwycięstwo
Jerzy Brzęczek nadal czeka na swoje pierwsze zwycięstwo w roli selekcjonera reprezentacji Polski. W pięciu dotychczasowych meczach selekcjoner nie zakosztował jeszcze smaku wygranej i wszystko wskazuje na to, że trudno będzie mu się przełamać w tym roku kalendarzowym.
Ile jeszcze selekcjoner będzie czekał na wygraną? (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)
Przypomnijmy, że były trener Wisły Płock objął stery zespołu narodowego po długiej kadencji Adama Nawałki. Pod jego wodzą Polska dotarła do ćwierćfinału Euro 2016, a także wywalczyła awans na mistrzostwach świata, gdzie jednak nie zdołała wyjść z grupy.
Brzęczek rozpoczął budowę swojego autorskiego zespołu, jednak na razie idzie mu jak po grudzie. Polska przegrała jak do tej pory z Włochami, Portugalią i Czechami, a także zdołała zremisować z Irlandią i wspomnianą Italią. Nowy selekcjoner praktycznie w każdym kolejnym meczu szukał najlepszych rozwiązań, ale wydaje się, że jest cały czas daleki od odpowiedzi na najważniejsze pytanie – jak ma grać prowadzona przez niego reprezentacja?
Pięć spotkań bez zwycięstwa stawia Jerzego Brzęczka w bardzo niekorzystnej pozycji – niektórzy domagają się nawet jego dymisji – i sprawiają, że brakuje mu jedynie dwóch meczów, by pobić niechlubne osiągnięcie Jerzego Engela. W XXI wieku to właśnie za jego kadencji najdłużej czekaliśmy na wygraną reprezentacji – aż siedem spotkań.
Po serii nieudanych gier, zespół Engela w końcu się przełamał i zwycięstwem nad Ukrainą w Kijowe zapoczątkował marsz po awans na mistrzostwa świata w 2002 roku.
Kolejni selekcjonerzy nie musieli aż tak długo czekać na pierwszą wygraną. Zbigniew Boniek odniósł zwycięstwo w drugim meczu (2:0 z San Marino), Paweł Janas w drugim (3:0 z Macedonią), Leo Beenhakker w czwartym (1:0 z Kazachstanem), Franciszek Smuda w drugim (1:0 z Kanadą), Waldemar Fornalik w trzecim (2:0 z Mołdawią), a wspomniany wcześniej Nawałka w trzecim (3:0 z Norwegią).
Kolejnym rywalem Biało-Czerwonych będzie Portugalią, z którą zmierzymy się na zakończenie zmagań w pierwszej edycji Ligi Narodów.
Grzegorz Garbacik