Hamburska ściana – takiego napastnika Chorwaci dawno nie mieli
Mimo że w poważnym futbolu stawia dopiero pierwsze kroki, chorwaccy eksperci i kibice nie mają wątpliwości – oglądamy właśnie narodziny nowej gwiazdy Vatreni.
Igor Matanović napsuł sporo krwi polskim obrońcom w starciu 2. kolejki Ligi Narodów w Osijeku. Wcześniej, w swoim reprezentacyjnym debiucie, dał się we znaki portugalskim defensorom. W obu meczach oddał łącznie 12 strzałów, do tego tyle samo przejmował piłkę w polu karnym przeciwników i wygrał połowę z 14 pojedynków. – Już dawno nie oglądaliśmy takiego występu chorwackiego napastnika. Niech walczy, strzela, próbuje, a wkrótce przyjdą efekty – podsumował jego premierowe występy selekcjoner brązowych medalistów MŚ 2022, Zlatko Dalić.
Istotny element remontu
Szkoleniowiec, siłą rzeczy, musiał o jego grze wypowiadać się w sposób stonowany, ale dziennikarze mogli sobie już pozwolić na słowa pochwały. „Był jak pitbull, który w dodatku skakał jak koszykarz” – rozpływały się nad jego postawą w debiucie „Jutarnji list”. Stołeczny dziennik pisał też: „był naszym najniebezpieczniejszym napastnikiem, to był świetny wybór trenera Dalicia”. Chorwaci w czasie Ligi Narodów przeprowadzają remont kadry narodowej. Nawet jeżeli wartość użytkowa obiektu (czytaj użyteczność weteranów, z Luką Modriciem na czele) jeszcze nie woła o pomstę do nieba, to jednak wymaga już zdecydowanego odświeżenia. Stąd też w ognistej drużynie rośnie rola graczy sprawdzanych od pewnego czasu (Martin Baturina, Luka Sucić) albo absolutnych debiutantów (jak Petar Sucić czy właśnie Matanović).
Po miesiącu od debiutu 21-latek w meczu ze Szkocją (2:1) zaliczył premierowe trafienie w narodowych barwach. Trafienie niezwykle ważne, bo The Tartan Army niespodziewanie prowadzili od 32. minuty. Matanović wyrównał cztery minuty później, a w drugiej połowie zwycięską bramkę zdobył Andrej Kramarić. „Inni czekają na to latami, on potrzebował ledwie 134 minuty” – relacjonował portal gol.hr. „To wspaniałe uczcie strzelić gola i sprawić, że Chorwacja wygrywa” – napisał zaraz po końcowym gwizdku na Instagramie. Widać, że młodzian jest już pełnoprawnym członkiem kadry, a koledzy zaakceptowali jego osobę. Dowodem tego był jego osobliwy wywiad dla stacji NovaTV, który przerwał Kramarić, ściskając i gratulując młodszemu koledze gola. – Wierzę, że razem możemy osiągnąć wielkie rzeczy – odwdzięczył się za pochwały napastnikowi TSG 1899 Hoffenheim.
Dwie ojczyzny
Niewiele jednak brakowało, a atakujący Eintrachtu Frankfurt nigdy nie założyłby trykotu w charakterystyczną biało-czerwoną szachownicę, a koszulkę z czarnym orłem. Matanović urodził się bowiem w Niemczech, a konkretnie w Hamburgu, gdzie jego rodzice uciekli przed wojenną pożogą. Oboje pochodzili z Bośni i Hercegowiny (ojciec z Kotor Varos – teraz część Republiki Serbskiej, a matka z Derventa). Czemu więc Matanović nigdy nie brał pod uwagę występów w tym kraju? – Członkowie mojej rodziny byli uchodźcami w czasie wojny w Krapinskie Toplice. Chorwacja dała nam schronienie w momencie, gdy było nam najtrudniej i nie zostało to zapomniane. Później wyjechałem do Niemiec, gdzie dostałem pracę, więc oba kraje dużo nam dały – przyznał swego czasu ojciec piłkarza, Ranko Matanović.
Jego syn od kiedy zaczął więc przejawiać piłkarski talent, zmagał się z poważnym dylematem czyje barwy reprezentować. Zadebiutował w reprezentacji Chorwacji U-14, ale w późniejszych latach grał dla Niemiec U-17 (w składzie m.in. z Florianem Wirtzem), U-18 i U-19. W 2020 r. w barwach niemieckiej kadry juniorskiej zaczął przebijać się już do świadomości kibiców nad Renem. Zdobył piękną bramkę z Włochami w eliminacjach EURO do lat 19, później dołożył również asystę w spotkaniu z Belgią. Grałby częściej, gdyby nie prześladujące go kontuzje. Gdy awans do młodzieżówki Die Adler wydawał się kwestią czasu, Matanović w 2022 r. niespodziewanie ogłosił, że decyduje się jednak na występy w chorwackiej kadrze. – Mogę za wszystko podziękować Niemcom. Tu się urodziłem, wychowałem, kształciłem. Moi rodzice zostali tu przyjęci jako uchodźcy. Niemcy wiele dla nas zrobiły, ale ostateczna decyzja była podjęta sercem – wyjaśnił.
Nie byłoby też jednak tego wyboru, gdyby nie postawa chorwackiej federacji, która robiła wszystko, aby przekonać Matanovicia to występów dla jej reprezentacji. Na swoje barki wziął to dyrektor techniczny związku, Stipe Pletikosa (114 meczów dla Chorwacji), który był w stałym kontakcie z Igorem i jego rodzicami. Później w przekonywanie młodzieńca zaangażował się selekcjoner kadry U-21 Igor Biscan (15 spotkań w kadrze, triumfator Ligi Mistrzów z Liverpoolem FC w 2005 r.), a także Ivica Olić (104 występy w drużynie narodowej, była gwiazda m.in. Bayernu Monachium). Były wybitnych graczy wspierał również opiekun dorosłej kadry, Zlatko Dalić. – Pokazaliśmy jedność. Wszyscy byli mocno zaangażowani, co nie uszło uwadze rodzinie Matanoviciów – przyznał z dumą prezes Hrvatski nogometni savez, Marijan Kustić.
Mogę za wszystko podziękować Niemcom. Tu się urodziłem, wychowałem, kształciłem. Moi rodzice zostali tu przyjęci jako uchodźcy. Niemcy wiele dla nas zrobiły, ale ostateczna decyzja była podjęta sercem
Z chorwacką kadrą, Matanović uczestniczył w eliminacjach ME U-21. W rewanżowym meczu barażowym z Danią strzelił gola, ale również spudłował w serii rzutów karnych. Na gruzińsko-rumuński turniej, rozgrywany w 2023 r. nie został jednak powołany.
Kręte ścieżki do Frankfurtu
Przekonanie Matanovicia do występów w chorwackiej reprezentacji to kolejny wielki sukces HNS. W ostatnich latach federacja znad Adriatyku nakłoniła do gry u siebie Marko Pasalicia (urodzony w Moguncji), Josipa Stanisicia (Monachium), Lukę Sucicia (Linz) i Gabriela Vidovicia (Augsburg). – To wspaniałe co robi związek. To przecież drugie pokolenie Chorwatów, a i tak zdecydowało się grać dla tego kraju – nie posiadał się z radości Dalić. Bo też wszyscy w HNS mieli przekonanie, że w przypadku Matanovicia gra jest warta świeczki.
O jego wielkim potencjale mówiło się już od dawna, gdy gola za golem strzelał w Harburger TB 1865. Wysoki, silny, dobrze zbudowany, niezrównany w pojedynkach powietrznych. Uwagę na niego zwróciło wówczas FC St. Pauli, które już w wieku 15 lat zaproponowało mu profesjonalny kontrakt. – Ma duży potencjał, który należy rozwijać – mówił wówczas dyrektor sportowy, Uwe Stower. Szybko udowodnił, że wszelkie pochwały to nie są puste słowa. W 2021 r., jako 17-latek trafił do siatki w meczu 2. Bundesligi z Hannoverem 96, stając się jednocześnie najmłodszym strzelcem gola w historii klubu z Millerntor-Stadion. Kwestią czasu było więc gdy utalentowanym atakującym zainteresują się naprawdę grube ryby niemieckiego futbolu. Ostatecznie, za 500 tys. euro kupił go Eintracht Frankfurt. Heskie powietrze służyło wielu zawodnikom z Bałkanów, takim jak Mijat Gacinović, Luka Jović, Filip Kostić czy Ante Rebić, tak więc Matanović nie mógł trafić lepiej. Był to jednak transfer dość…dziwny. IM podpisał kontrakt z Orłami do 2024 r., ale aż do 2023 r. mógł dalej grać na wypożyczeniu w St. Pauli. – To najlepsze rozwiązanie, zarówno dla klubu, jak i dla Igora. Oczywiście ma możliwości, aby zaistnieć w Bundeslidze, ale tutaj zna zespół i sztab trenerski – przyznał dyrektor sportowy drużyny z Hamburga, Andreas Bornemann.
Od momentu ogłoszenia przenosin do Frankfurtu, coś się jednak popsuło. W latach 2021-2023, Matanović we wszystkich rozgrywkach rozegrał 42 mecze i zdobył zaledwie dwie bramki. Do tego zaczął mieć liczne problemy zdrowotne (mięsień przywodziciela, plecy). Jego rola na Millerntor-Stadion stawała się marginalna, a perspektywa przenosin do Eintrachtu coraz bardziej odległa. – Nadal zastanawiamy się, jak dać Igorowi więcej czasu na grę i prowadzimy z nim rozmowy na ten temat. Nie możemy zagwarantować mu jednak występów w pierwszym składzie, musi na nie zapracować jak inni – przyznał Bornemann w rozmowie z „Bildem”. W sprawę mocno zaangażowany był także jego vis a vis we frankfurckim klubie, a więc Markus Kroche.
17
W tym wieku, Igor Matanović stał się najmłodszym strzelcem gola dla FC St. Pauli
Wtedy zapadła decyzja o kolejnym wypożyczeniu – tym razem do Karlsruher SC. Przenosiny na Wildparkstadion jawiły się jako krok w tył, a wszelkie opinie o nieprzeciętnym potencjale chorwackiego wielkoluda zaczęły nabierać kształtu miejskich mitów. Tyle że właśnie w Badenii-Wirtembergii, Matanović w końcu spisywał się na miarę gigantycznego potencjału. 14 goli i 7 asyst w sezonie 2023/2024 sprawiły, że po trzech latach od podpisania umowy, Chorwat wreszcie stawił się przy Morfelder Landstrasse 362.
Test cierpliwości
Eintracht pilnie bowiem potrzebował klasowej dziewiątki. W poprzednim sezonie, gracze Die Adler zdobyli zaledwie 51 bramek, najmniej z całej czołówki Bundesligi. – Przychodzę tu z zupełnie inną pewnością siebie, ze znacznie szerszą klatką piersiową – zapowiedział szumnie w rozmowie z „Kickerem”. – Ma potencjał, by zostać ulubieńcem kibiców. Jest w nim świeżość i solidność. Chciałbym, aby frankfurcki zespół znów miał napastnika z prawdziwego zdarzenia – podzielił się swoimi przemyśleniami z „Bildem”, legendarny Karl-Heinz Korbel (602 występy dla Eintrachtu w latach 1972-1991). Matanović przygodę z czerwono-czarno-białymi zaczął z przytupem, zdobywając cztery bramki w meczach sparingowych. – Igor spisywał się bardzo dobrze w okresie przygotowawczym. Kiedy wpuszczałem go do gry, kazałem mu robić różnicę i on właśnie to czynił – przyznał w rozmowie z hessenschau.de szkoleniowiec Dino Toppmoller. Dodał również, jaka jest rola Chorwata w zespole: – To zawodnik ścienny. W jego planie taktycznym, Matanović ma być jak ściana. Odbijać od niego mają się obrońcy rywali, dzięki czemu wolną przestrzeń mieć będą pozostali napastnicy.
Na Deutsche Bank Park wszyscy marzą bowiem o odtworzeniu legendarnego tria Luka Jović – Sebastian Haller – Ante Rebić. Ów tercet w sezonie 2018/2019 we wszystkich rozgrywkach zdobył 57 bramek, doprowadzając Eintracht do ½ finału Ligi Europy. W jego nowej wersji tworzyć by go mieli najlepszy strzelec z poprzedniego sezonu, Omar Marmoush (17 bramek), kupiony latem z PSG, Hugo Ekitike oraz właśnie Matanović. Póki co jednak Toppmoller nie zdecydował się na taki wariant. Początkowo hołdował systemowi 4-2-3-1, w którym rolę najbardziej wysuniętego zawodnika pełnił Ekitike, który za plecami miał Marmousha i Mario Gotze. W ostatnich trzech meczach Bundesligi zdecydował się jednak na ustawienie z dwójką napastników, którymi byli Ekitike i Marmoush. Matanović na razie musi uzbroić się w cierpliwość. Zagrał co prawda w pięciu z sześciu meczów ligi niemieckiej, ale na boisku przebywał tylko przez 142 minuty na 540 możliwych. Do tego zaliczył również jeden występ w Pucharze Niemiec oraz dwa w Lidze Europy. Na koncie ma, póki co dwa trafienia. Dla Zlatko Dalicia był to jednak wystarczający okres gry, aby przekonać się, że zasługuje na szansę w reprezentacji Chorwacji.
Napastnik na trudne czasy
Tym bardziej że Hrvatska od lat cierpi na brak klasowych atakujących. O ile jeszcze na MŚ 2018 gra zespołu opierała się na Mario Mandżukiciu (trzy gole), o tyle za sukcesem na mundialu cztery lata później stała już siła drugiej linii. Rola atakujących była drugoplanowa (dwa trafienia Kramaricia, jedno Bruno Petkovicia). Na fatalnym EURO 2024, Chorwaci zdobyli tylko trzy bramki i z turniejem pożegnali się już po fazie grupowej.
Gdy Matanović zdecydował się reprezentować barwy Chorwacji, „Jutarnji list” nie posiadał się ze szczęścia. „Ma wszystkie cechy napastnika, które dziś są szczególnie cenne. Wysoki, zamortyzowany, szybki, dobrze wyszkolony technicznie. No i potrafiący uderzyć z każdej pozycji” – pisał wówczas dziennik. To pokazuje, jak silna jest nad Adriatykiem tęsknota za atakującym klasy Mandżukicia czy Davora Sukera.