Przejdź do treści
Gwiazda od A do Z – Luis Alberto

Ligi w Europie Serie A

Gwiazda od A do Z – Luis Alberto

W Lazio wszystkie oczy zwrócone są na Ciro Immobile. Tymczasem za plecami gwiazdy drugoplanową rolę godną Oscara odgrywa Luis Alberto. W pięciu najsilniejszych ligach Europy nie ma obecnie lepszego asystenta niż on.



Asysty. To właśnie jego specjalność. – Szczerze mówiąc, cieszą mnie bardziej niż gole. W klubie bywam krytykowany, że za mało strzelam, jednak kiedy mam wybór, zawsze podaję. Może ktoś uzna mnie za głupca, ale po prostu lubię zaliczać asysty. Praca dla drużyny jest ważniejsza, niż poprawianie własnych liczb – przyznał w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Marca”.

Barcelona. W 2012 roku trafił na wypożyczenie do rezerw Dumy Katalonii. Barca nie skorzystała z prawa wykupienia pomocnika, choć ten spisywał się rewelacyjnie: w drugiej lidze strzelił 11 goli i zaliczył 18 asyst, stanowiąc wraz z Gerardem Deulofeu o sile ofensywnej zespołu.

Champions League. Ostatnimi czasy Lazio jest regularnym uczestnikiem Ligi Europy, jednak wszystkim w klubie marzą się bardziej elitarne rozgrywki. W fazie grupowej Ligi Mistrzów rzymska drużyna nie wystąpiła już od 12 lat, lecz w tym sezonie jest na dobrej drodze, aby tę serię przerwać. Niedawne zwycięstwo z Juventusem potwierdziło wysokie aspiracje Orłów.

Dojazdy. Sevilla sprowadziła 12-letniego Luisa z lokalnego Jerez CF, ale nie znalazła dla niego miejsca w klubowym internacie. Matka, Loli Alconchel, musiała więc dowozić chłopaka na treningi, co pochłaniało sporo czasu: rodzina mieszkała w miejscowości San Jose del Valle oddalonej od stolicy Andaluzji o około 110 kilometrów.

Fifa. Jest miłośnikiem najsłynniejszej komputerowej symulacji futbolu, choć jak sam przyznaje, nie należy do wybitnych graczy. – W grze rękami jestem o wiele gorszy niż w kopaniu piłki nogami – stwierdził.

Inzaghi Simone. Alberto był jednym z pierwszych piłkarzy pozyskanych przez Lazio podczas kadencji obecnego szkoleniowca. Inzaghi wykazał się wobec Hiszpana cierpliwością: nie wykonywał nerwowych ruchów, kiedy zawodnik miał problemy z przystosowaniem się do włoskich realiów lub gdy leczył kontuzje. Konsekwentnie i spokojnie pomagał mu budować pozycję w drużynie. – Trener dał mi zaufanie, którego szukałem. Pozwolił mi na więcej swobody na boisku. Chce, żebym był bardziej zaangażowany, a to ma pozytywny wpływ na mnie oraz cały zespół – powiedział 27-latek.

Julen Lopetegui. Trener szczególny dla gracza Lazio. Jako pierwszy zaprosił na zgrupowanie seniorskiej reprezentacji Hiszpanii zawodnika, którego znał jeszcze z drużyn młodzieżowych Sevilli. – To szkoleniowiec o niesamowitej charyzmie. Patrzy ci w oczy i zawsze mówi szczerze – opisywał pomocnik.

TYGODNIK „PIŁKA NOŻNA” DOSTĘPNY TAKŻE W FORMIE E-WYDAŃ. POBIERZ TUTAJ (link działa tylko na smartfonach i tabletach)


Kostaryka. Przeciwko temu rywalowi w listopadzie 2017 roku rozegrał debiutancki mecz w reprezentacji Hiszpanii. Pierwszy i jak na razie ostatni. W październiku bieżącego roku otrzymał powołanie, jednak spotkania eliminacji Euro 2020 z Norwegią i Szwecją obejrzał tylko z ławki rezerwowych. Alberto ma pecha: w znakomitej większości europejskich drużyn narodowych miałby pewne miejsce w wyjściowym składzie, jednak pochodzi z tak bogatego piłkarsko kraju, zwłaszcza jeżeli chodzi o pomocników, że selekcjonerzy mogą sobie pozwolić na pomijanie go przy ustalaniu kadry. Nawet jeśli 27-latek utrzyma obecną dyspozycję przez resztę sezonu, mistrzostwa Europy obejrzy raczej w telewizji.

Liverpool. Podczas sezonu spędzonego w Barcelonie zwrócił na siebie uwagę skautów The Reds. Klub z Anfield zaoferował 8 milionów euro za 21-latka, a Sevilla tę propozycję przyjęła. W Anglii jednak odbił się od ściany: mecze Premier League obserwował głównie z perspektywy ławki rezerwowych, zagrał w lidze dziewięć razy, nigdy w podstawowym składzie. Menedżer Brendan Rodgers nie znalazł dla Alberto miejsca w drużynie. Angielska przygoda Hiszpana skończyła się po zaledwie roku. Liverpool wysyłał pomocnika na wypożyczenia – najpierw do Malagi, następnie Deportivo La Coruna.

Magik. Włosi są zachwyceni jego kreatywnością i umiejętnościami. Na Półwyspie Apenińskim nie mówi się o Alberto inaczej niż „Il Mago”.

Nuda. Dziś jest prawdopodobnie w życiowej formie, a jeszcze niespełna trzy lata temu zamierzał skończyć z futbolem. Na początku 2017 roku jego kariera znalazła się na zakręcie. – To był najgorszy moment mojej przygody z piłką. Nudziłem się, czułem, że nie jestem wystarczająco dobry – zdradził na łamach „Marki”.

Osiągnięcie. Po 15 kolejkach obecnego sezonu miał na koncie już 12 asyst. Brakowało mu zaledwie jednej do wyrównania swojego najlepszego wyniku w Serie A, z rozgrywek 2017-18. Wtedy był też w wybornej formie strzeleckiej: w lidze zdobył 11 bramek, zostając trzecim, po Immobile oraz Sergeju Milinkoviciu-Saviciu, najskuteczniejszym snajperem w drużynie.

Psycholog. W zażegnaniu wspomnianego kryzysu pomogła mu praca z trenerem mentalnym. Do Juana Carlosa Alvareza Campillo piłkarz trafił za pośrednictwem rodziny. To okazało się punktem zwrotnym w jego karierze. – Zauważyłem zmianę po zaledwie kilku tygodniach. Wszystko zaczęło się układać. Uwierzyłem, że jestem wystarczająco dobry, że mogę pokazać jeszcze więcej. Poczułem motywację do działania. Wcześniej byłem zablokowany pod względem mentalnym. Nie byłem świadomy tego, co potrafię zrobić, ale Campillo mnie do tego przekonał. Teraz więcej ryzykuję na boisku. Wykonuję rzeczy, na które dawniej bym się nie odważył – powiedział Alberto w rozmowie z dziennikiem „Marca”.

Rzym. Lazio wykupiło go z Liverpoolu tuż przed zamknięciem letniego okna transferowego 2016. Cztery miliony euro zapłacone przez włoski klub wskazywały, że w ciągu trzech lat wartość rynkowa pomocnika spadła o połowę. Początki w Serie A miał trudne: w pierwszym sezonie wystąpił w zaledwie dziewięciu spotkaniach. Dopiero w rozgrywkach 2017-18 stał się pierwszoplanową postacią zespołu Biancocelesti.

Sevilla. W jej koszulce jako niespełna 19-latek zadebiutował w Primera Division. Na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan nie wiązano z Alberto wielkich nadziei: był jedynie uzupełnieniem składu, w ciągu dwóch sezonów otrzymał szansę gry tylko w dziewięciu meczach. Piłkarz nie ma jednak żalu do swojego pierwszego pracodawcy. Wręcz przeciwnie. – Sevilla? Mój dom, mój klub, moje barwy. Nigdy nie zamknę przed nimi drzwi – oznajmił kilka miesięcy temu.

Venegas, Patricia. Żona pomocnika Lazio pochodzi z Sewilli. Para ma dwójkę dzieci: córkę Martinę oraz syna Lucasa.

Wszechobecny. Trudno zdefiniować jego rolę na boisku. Zdarzało mu się grywać na skrzydle, a nawet na pozycji środkowego napastnika. W pierwszych sezonach w Lazio najczęściej wykonywał zadania ofensywnego pomocnika bądź zawodnika ustawionego tuż za plecami jedynego atakującego. W trwających rozgrywkach zwykle występuje nieco głębiej, na pozycji numer „8″, tworząc z Lucasem Leivą oraz Milinkoviciem-Saviciem świetnie uzupełniający się tercet środkowych pomocników. – Po statystykach widać, że zmieniłem się jako piłkarz. Pod każdym względem jestem bardziej kompletnym zawodnikiem – stwierdził Hiszpan.

Zmarnowany. Po tym, jak Alberto nie przebił się w Liverpoolu, określano go mianem zmarnowanego talentu. Przyszłość pokazała, że spisywanie Hiszpana na straty było przedwczesne.

KONRAD WITKOWSKI

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 51/2019)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024