Przejdź do treści
Grzegorz Piechna nie szczypie się w język

Polska Ekstraklasa

Grzegorz Piechna nie szczypie się w język

Grzegorz Piechna, legenda Korony Kielce, król strzelców Ekstraklasy z sezonu 2005-06 po wejściu Niemców w najmocniejszy klub regionu świętokrzyskiego był pełen wątpliwości. Obawy okazały się słuszne – żółto-czerwoni z hukiem spadli z Ekstraklasy. Nie tylko jednak degradacja Korony zabolała Piechnę, który nie jest raczej osobą mile widzianą przez wielu działaczy na Suzuki Arenie.

Grzegorz Piechna szczery do bólu (fot. Paweł Janczyk / 400mm.pl)

 

JAROMIR KRUK


Co dawny ulubieniec fanów czuje po spadku Korony z Ekstraklasy?

Ciężko mi się z tym pogodzić – mówi Piechna. – Pamiętam jak wywalczyliśmy awans do elity, a potem byliśmy rewelacją i niewiele zabrakło do europejskich pucharów. Wtedy była drużyna, od jakiegoś czasu tego w Koronie nie ma. Mam wrażenie, że piłkarze przychodzą tu, aby dobrze zarobić, zabawić rok, dwa i specjalnie się nie przemęczać. Cały ten projekt z Niemcami i prezesem Krzysztofem Zającem okazał się niewypałem. Póki była kasa, szastano nią, ale nie przełożyło się to na wyniki sportowe. Sprowadzano za dużo odrzutów, nic piłkarsko nie wnoszących. Serce mi pękało, gdy widziałem brak zaangażowania zawodników Korony – i to nie tylko cudzoziemców, ale i Polaków niby bardziej związanych z klubem. 

Wielu piłkarzy Korony szybko znalazło nowe i to lepsze kluby. To znaczy, że pod względem sportowym kielczanie nie byli w sezonie 2019-20 tak słabi?
Gdy właścicielem Korony był Krzysztof Klicki, a prezesem Wiesław Tkaczuk, to mówili nam czego oczekują. Nie tolerowano chałtury, braku zaangażowania. Teraz brakowało najwyraźniej komunikacji między zarządem a piłkarzami. Większość zawodników podchodziła do Korony bez determinacji. Widzieli też, że w klubie i wokół niego trwają różne dziwne gierki, a układy i układziki blokują fajne pomysły. Dopóki klubu pilnował były prezydent miasta, Wojciech Lubawski, organizacyjnie nie można było się do niczego doczepić. Weszli Niemcy, ale postawili na grupę działaczy, która była w Koronie już wcześniej i nic dobrego nie zrobiła. Co z tego, że sportowo zespół prowadzony w końcówce sezonu przez Macieja Bartoszka nie wyglądał źle, skoro brakowało nawet spójności celów. To nie był kolektyw, a zbieranina. 

Korona to źle zarządzany klub?
Dramatycznie. Zając powinien był odejść z Korony z rok temu, jak nie wcześniej. Pewnych nazwisk nie chciałbym ruszać. W kieleckim klubie od lat tkwią ludzie, którzy mu szkodzą, a według mnie nie powinni mieć racji bytu w sporcie. Korona nie zarabia na transferach, a dobrze szkoli młodzież, frekwencja na jej meczach jest pożal się Boże, marketing to dno dna. Śmieszą mnie te wojenki w social mediach, kielczanie zamiast pomagać w trudnych momentach, jeszcze wzajemnie się opluwają i psują wizerunek Korony. Narzekam na Niemców i Zająca, ale to Kielce pozbyły się klubu i są w dużym stopniu winne opłakanej sytuacji. 

Młodzież nie uratuje Korony?
Jeśli tu będzie taki bajzel, zdolne chłopaki po kolei będą opuszczać Koronę za darmo. Tak już odeszli Gardawski, Cebula, Żubrowski, Kovacević, aż przykro wyliczać… Nie widzę jakiejś polityki transferowej. Byłem w szoku, gdy po wygraniu Centralnej Ligi Juniorów klub pożegnał Marka Mierzwę, trenera złotej drużyny. Chłopak wykonał fantastyczną pracę, wypromował utalentowanych piłkarzy i pokazano mu drzwi. Bo komuś nie pasował? Korona stała się prywatnym folwarkiem, a teraz czytam niektóre wypowiedzi działaczy i łapię się za głowę. Co za bzdury wygadują! Tłumaczę jednak sobie, że tonący brzytwy się chwyta. Nie można się połapać w tym, co tam się dzieje przynajmniej od roku. Te sesje Rady Miasta Kielce poświęcone Koronie są śmieszne, a zarazem przykre dla ludzi związanych emocjonalnie z klubem. Wielu znajomych pyta mnie: co będzie dalej z Koroną? Lepiej może być tylko wtedy, gdy cały obecny zarząd poda się do dymisji. To by była najlepsza decyzja panów działaczy i gdyby zdecydowali się na to, pogratulowałbym im. Oni już swoje zepsuli, więcej się nie da. Analizuje i widzę, że w Koronie nie ma już takich osób oddanych barwom jak słynny kierownik drużyny, Paweł Wolicki, czy też maser Marek Konieczny. Samymi najemnikami daleko się nie zajedzie, czy to na boisku, czy w gabinetach. 

Widziałbyś się znowu w Koronie?
Z większym szacunkiem traktują mnie działacze Widzewa czy Legii, gdzie nie miałem problemów z załatwieniem wejściówek na mecze. W Koronie takie się pojawiły, bo wypowiadałem się krytycznie na temat zarządu klubu, Gino Lettieriego. Coś tam pograłem w Kielcach, kilka goli strzeliłem, ale nie mogę mieć swojego zdania. Przestałem więc jeździć na spotkania Korony, w sezonie 2019-20 przeżywałem katusze, oglądając je w telewizji. Boję się o przyszłość, liczę jednak, że choćby cudem klubem zaczną rządzić ludzie, którym na nim zależy. Korona nie zasłużyła na to, by być pośmiewiskiem piłkarskiej Polski.


WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 31/2020)


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024