Gołym okiem: Odcinanie prądu
Real Madryt awansował do finału Ligi Mistrzów i to Królewscy 26 maja zagrają w Kijowie o jedno z najważniejszych trofeów w klubowej piłce. Bayern Monachium zagrał w stolicy Hiszpanii zdecydowanie lepiej niż przed tygodniem, ale przeciwko sobie miał nie tylko świetnie dysponowanego Keylora Navasa, ale także słabo gwiżdżącego Cuneyta Cakira.
(fot. J. Medina/Reuters/Forum)
1) Niedowidzący sędziowie. Po pierwszym meczu mówiło się, że Bayernowi należała się przynajmniej jedna jedenastka, choć kibice mówili nawet o trzech rzutach karnych. Wydawało się, że w Madrycie nie może się Bawarczykom przytrafić coś podobnego. Ale niestety się przydarzyło. W końcówce pierwszej połowy Marcelo ewidentnie zagrał piłkę ręką. I nawet jeśli Cuneyt Cakir mógł tego nie widzieć (był ustawiony dosyć blisko, ale Brazylijczyk zasłaniał mu piłkę plecami), to jego dwaj asystenci – liniowy i bramkowy – mieli obowiązek dać sygnał Turkowi w takim przypadku! Real zagrał świetny mecz, z przekroju dwumeczu był drużyną może i nieco bardziej dojrzałą od Bayernu, ale awans do finału jest w cieniu skandalu – i to dosyć sporych rozmiarów.
2) Odpoczynek Lewego. To był dwumecz z wieloma podtekstami. Jednym – i dla polskich kibiców najważniejszym – był występ Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski w pierwszym spotkaniu nie błysnął, a na Santiago Bernabeu mógł przypomnieć się hiszpańskim fanom. Polak jednak nie był w stanie sobie poradzić z agresywnie grającymi Ramosem i Varanem. Dla naszego snajpera rozpoczął się zatem już sezon ogórkowy, który potrwa do połowy maja i startu mundialu. Przez najbliższe trzy tygodnie zagra tylko jedno spotkanie z dużym ciśnieniem – finał Pucharu Niemiec. Może to i lepiej, że odpocznie przed rosyjskim turniejem?
3) Elektryczny Ulreich. Brak Manuela Neuera w tym sezonie nie był mocno widoczny. Aż do wczoraj. Sven Ulreich zawalił monachijczykom to spotkanie i nie ma, co do tego żądnych wątpliwości. Jak możliwe, że bramkarz w takim spotkaniu na takim poziomie popełnia błąd przedszkolny? Czy naprawdę tak nieuważnie śledził akcję, że chciał łapać piłkę po podaniu od swojego kolegi? A nawet jeśli by złapał, to zminimalizowałby ryzyko straty gola! Przecież murowanie bramki często kończy się sukcesem. Niemiec nieco ostudził zapały swoim kolegom, którzy rozegrali świetną pierwszą połowę. Na jego szczęście energię Bawarczykom przywrócił James Rodriguez, ale to już było za mało… Ulreich jest jednym z dwóch bramkarzy, którzy w tym sezonie puścili dwa gole w jednym meczu po strzałach Karima Benzemy.
4) Czarodziej Marcelo. Brazylijczyk jest najlepszym lewym obrońcą na świecie. O ile w grze defensywnej ma pewne braki, to jego wartość w ataku jest olbrzymia. Marcelo tydzień temu doprowadził do remisu, kiedy jego koledzy mieli problem z wykończeniem akcji. Wczoraj znowu podłączył Królewskich pod maskę z tlenem, kiedy idealnym dośrodkowaniem obsłużył Benzemę. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że to Brazylijczyk strzelił gola, używając przy małej pomocy głowy Francuza.
5) Drżące Bernabeu. Kibice Realu do ostatnich sekund drżeli o wynik dwumeczu. Bayern napierał, wrzucał piłkę w pole karne, ale cuda w bramce wyprawiał Navas. Kolumbijczyk był bez wątpienia bohaterem rewanżowego spotkania, kilkukrotnie chroniąc zespół przed stratą gola. Golkiper zatem w pełni odkupił winy za pierwsze spotkanie, kiedy dał się zaskoczyć Kimmichowi. Inna sprawa, że Królewscy nie wygrali drugiego kolejnego meczu w Lidze Mistrzów przed własną publicznością. W tym sezonie fani na Santiago Bernabeu widzieli sześć meczów swoich ulubieńców i tylko trzy z nich zakończyły się wygranymi, a tylko w jednym udało się zachować czyste konto. Ostatni raz Real nie wygrał dwóch kolejnych spotkań u siebie w Champions League w sezonie 2005-06, kiedy w listopadzie 2005 roku zremisował z Olympique Lyon, a w lutym przegrał w 1/8 finału z Arsenalem Londyn.
Paweł Gołaszewski