GieKSa zremisowała z Widzewem po emocjonującym spotkaniu
Naprawdę nieźle oglądało się to, co działo się w piątkowy wieczór przy Bukowej. Obydwie drużyny dały się już zresztą w bieżącym sezonie poznać jako zespoły, lubiące grę na wysokiej intensywności. Widzew rzutem na taśmę wyrwał jeden punkt w rywalizacji z beniaminkiem z Katowic.
Filip Trokielewicz
FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl
Rywalizacja z tradycjami
Po raz ostatni na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce obie ekipy miały okazję rywalizować w sezonie 2003-04. Wówczas w rundzie jesiennej GKS na wyjeździe pokonał łodzian 2:1. Dla Widzewa trafiał Piotr Włodarczyk, a gole dla klubu z województwa śląskiego strzelali Mariusz Muszalik i Przemysław Urbaniak. W rewanżu trzy punkty również zainkasowała drużyna z Bukowej. Katowiczanie wygrali 2:0. Bramki zdobywali Paweł Brożek i Admir Adżema.
Przyzwoite widowisko
Bardzo dobrze funkcjonował w pierwszej połowie środek pola zespołu prowadzonego przez Daniela Myśliwca. Nieźle wyglądała współpraca Sebastiana Kerka, Juljana Shehu i Frana Alvareza. Na początku spotkania łodzianie przejęli kontrolę nad przebiegiem boiskowych wydarzeń. Jednym z najlepszych piłkarzy na boisku był Kerk.
Widzew prowadzenie objął w 13. minucie. Hilary Gong pomknął prawą flanką, a następnie dośrodkował do Imada Rondicia, który uprzedził Dawida Kudłę i otworzył wynik spotkania. Niezwykle efektywny jest w ostatnich kolejkach bośniacki napastnik – miał udział przy pięciu z ośmiu ostatnich goli klubu z Łodzi. Gra piłkarzy trenera Daniela Myśliwca naprawdę mogła się podobać.
Ale GieKSa też potrafiła się odgryźć. Z upływem kolejnych minut katowiczanie coraz częściej dochodzili do głosu. Sporo zamętu w szykach obronnych gości siali Grzegorz Rogala, Adrian Błąd czy Sebastian Bergier. Ten ostatni zastępował w meczu z Widzewem nieobecnego Adama Zrelaka.
Gospodarze wyrównali w 37. minucie, zdobywając bramkę imienia Tomasza Tułacza. Mateusz Kowalczyk wrzucił piłkę z autu w pole karne. Zakotłowało się w szesnastce Widzewa – najlepiej w zamieszaniu odnalazł się Oskar Repka, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki. Chwilę później GKS objął prowadzenie. Adrian Błąd zagrał do Marcina Wasielewskiego. Wahadłowy beniaminka zwiódł Hilary’ego Gonga i uderzeniem przy krótkim słupku zaskoczył Rafała Gikiewicza.
Trenera Widzewa niewątpliwie martwić może postawa jego podopiecznych w drugiej części meczu. Goście oddali GKS-owi inicjatywę. Znacznie gorzej, jeżeli chodzi o stwarzanie sobie sytuacji, wyglądali łodzianie. Katowiczanie mieli kilka niezłych okazji, jednak szwankowała skuteczność.
Kiedy wydawało się, że GieKSa przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść, Widzew zdołał wyrównać. Jakub Łukowski, który pojawił się na placu gry w drugiej połowie, w doliczonym czasie drugiej połowy zdobył bramkę na wagę jednego punktu dla gości. Bardzo niefrasobliwie zachowali się w tej sytuacji stoperzy drużyny ze Śląska, którzy pozostawili byłemu piłkarzowi Korony Kielce dużo miejsca do oddania uderzenia. Oba zespoły będą musiały zadowolić się podziałem punktów.