Generalny remont PSG: Jest lipiec, jest rewolucja
Tego lata Paris Saint-Germain zmienił wszystko – koszulki, logo, trenera, dyrektora sportowego i największą gwiazdę. I to w sytuacji, kiedy mistrzostwo Francji stołeczny zespół zdobył przecież w cuglach. Jakie mogą być konsekwencje rewolucji w klubie rządzonym przez katarskich szejków?
ZBIGNIEW MUCHA
Zacząć wypada od początku, czyli od końca. 14 lipca, czyli dokładnie w 224 rocznicę zburzenia Bastylii i rozpoczęcia francuskiej rewolucji, nastąpiło na tyle istotne zbliżenie stanowisk PSG i Napoli, że dwa dni później obie strony mogły ogłosić transfer Edinsona Cavaniego. Francuski klub zapłacił za urugwajską gwiazdę aż 64 miliony euro i jest to oczywiście rekord we francuskiej piłce.
Matador dał hasło
Ten transfer wydawał się akurat najmniej prawdopodobny. Zdesperowana, by pozyskać Cavaniego, była Chelsea Londyn, natomiast w Paryżu był już niezawodny Zlatan Ibrahimović, zatem ostateczny kierunek przeprowadzki El Matadora stanowił mimo wszystko zaskoczenie.
– Ten transfer jest kolejnym dowodem na zdolność klubu do sprowadzania najlepszych zawodników na świecie – oświadczył prezydent Nasser Al-Khelaifi, składając parafkę pod pięcioletnią umową z nowym napastnikiem.
– Spędziłem w Napoli trzy wspaniałe lata. Ten klub na zawsze pozostanie w moim sercu. Kocham Neapol i pewnego dnia chciałbym tam wrócić – zaznaczył Cavani zaraz po tym, jak zakończył tradycyjne komplementowanie nowego miejsca pracy. Dla porządku dodajmy tylko, że Urugwajczyk grać będzie z numerem 9 na – oczywiście – nowej, choć już w maju prezentowanej koszulce z – a jakże – nowym logo, z którego bije po oczach wielki napis: PARIS.
Kwota, która wywindowała El Matadora na piąte miejsce wśród najdroższych piłkarzy globu, jest oszałamiająca, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że do połowy lipca paryżanie zajmowali na rynku transferowym pozycję mocno defensywną. Do zespołu powracali głównie piłkarze z wypożyczeń i zdaje się, że dopiero „sprawa Cavaniego” odblokowała pasywnych Katarczyków, bo już dwa dni później na testy medyczne przyjechał utalentowany lewy obrońca Lille Lucas Digne, którego – notabene – bardzo chciało pozyskać AS Monaco.
Konkurencja motorem postępu
No właśnie. Być może nawet Cavani nie był Paryżowi niezbędny do obrony mistrzostwa (zawojowania Ligi Mistrzów już prędzej), ale nie brak głosów, że PSG musiało zareagować na to, co dzieje się w Monaco. Mistrz musiał wysłać sygnał, że stolica francuskiego futbolu znajduje się wciąż na Parc des Princes. Otóż po wywalczeniu awansu do Ligue 1 właściciel ASM Dmitrij Jewgieniewicz Rybołowlew wyłożył na wzmocnienia 140 milionów euro, szokując choćby sprowadzeniem Radamela Falcao za 60 milionów. A przecież Katarczycy w pierwszym sezonie inwestowania w PSG zdecydowali się na wydanie „ledwie” 100 milionów. Mówiąc krótko – ofensywa rosyjskiego króla nawozów zaczęła przybierać niebezpieczne kształty.
Odpowiedź mistrza była efektowna, lecz teraz wszyscy czekają na odpowiedź… Ibrahimowicia. Jest wręcz nieprawdopodobne, by Szwed zechciał dzielić się sławą z Cavanim. Ławka rezerwowych dla króla strzelców Ligue 1 spowoduje wybuch niekontrolowany. Gra zaś jednocześnie dwójką w sumie podobnych napastników jest ryzykowna.
– Zaszczytem dla mnie będzie gra u boku Ibrahimovicia – nie omieszkał posłodzić na powitalnej konferencji prasowej Cavani. Zlatan na pewno wciąż będzie najlepiej zarabiającym piłkarzem ligi, tyle że nie będzie skupiać już na sobie wszystkich świateł. W poprzednim sezonie zdobył 30 bramek, wyrównał osiągnięcie Jeana-Pierre’a Papina sprzed 23 lat, ale przecież Cavani w trzech kolejnych sezonach strzelał dla Napoli w Serie A 26, 23 i 29 goli! A to osiągnięcie relatywnie lepsze niż popisy Zlatana w Ligue 1.
Nie bez powodu coraz głośniej mówi się o tym, że Ibracadabra pożegna stolicę Francji i spróbuje sił w Realu Madryt, o czym między innymi przekonany jest prezydent Napoli Aurelio De Laurentiis, czyli ten, który sprzedał Francuzom Cavaniego. Skoro zaś szejkowie ruszyli tak dużą gotówkę, to łatwiej ich będzie namówić na częściowe jej odzyskanie, tj. sprzedaż Thiago Silvy. – Interesujemy się tym zawodnikiem i być może uda się załatwić ten transfer – ocenia Tito Vilanova, trener Barcelony. Brazylijczyk był jednym z kluczowych piłkarzy mistrza Francji w minionym sezonie. Jego odejście jest o tyle prawdopodobne, że mistrz Francji już kupił za 35 milionów Marquinhosa, który ma być następcą słynnego rodaka. Przyszłości Thiago Silvy (piłkarz zapewnia, że wypełni umowę z klubem) władze PSG nie komentują, natomiast w przypadku Szweda prezydent Al-Khelaifi nie ma wątpliwości: – Ibra zostaje i będzie grał razem z Cavanim.
Blanc numer 2
Prezydent ma ostatnio na głowie coraz więcej obowiązków, wszakże po części zastępować musi dyrektora sportowego klubu – Leonardo. Brazylijczyk pożegna co prawda ostatecznie Parc des Princes dopiero z dniem 31 sierpnia, ale trudno przypuszczać, by miał jeszcze serce do tej roboty. Przypomnijmy, że mistrz świata z 1994 roku zrezygnował ze stanowiska po tym, jak federacja francuska podniosła mu karę dyskwalifikacji z 9 na 13 miesięcy. Wszystko przez to, że Leonardo nie wyraził skruchy, natomiast odwoływał się od pierwotnego wyroku, wydanego za to, że zdenerwowany Brazylijczyk 5 maja pchnął w tunelu sędziego meczu Paris SG – Valenciennes (1:1).
Jeśli nie Leo, to kto? Możliwości jest kilka. Najbardziej sensacyjna zakłada podjęcie pracy przez Davida Beckhama. Anglik jest bardzo szanowany przez katarskich właścicieli, sęk w tym, że nie ma za bardzo pojęcia o tej robocie. W mediach przewijają się także dwa inne nazwiska – byłego skrzydłowego PSG Davida Ginoli oraz eksdyrektora Realu Madryt Jorge Valdano. Po co jednak szukać kogoś nowego, skoro pod ręką jest… Jean-Claude Blanc, dyrektor generalny. To postać znana w świecie sportu i futbolu. Zajmował się organizacją wielkich imprez (zimowe igrzyska olimpijskie, French Open, rajd Paryż-Dakar), jest specjalistą od biznesu i marketingu. Do 2011 roku był też jednym z najważniejszych ludzi w Juventusie Turyn.
Al-Khelaifi nieustannie podkreśla rolę, jaką po rezygnacji Leonardo odegrał właśnie Jean-Claude Blanc, między innymi przy transferze Cavaniego. – Wykonał świetną robotę – twierdzi katarski prezydent. – Może się więc okazać, że nie będziemy potrzebować nowego dyrektora sportowego.
Blanc numer 1
O ile pozycja Jeana-Claude’a Blanca jest w klubie niezagrożona, o tyle na baczności powinien się mieć Laurent Blanc – świeżo upieczony szkoleniowiec mistrzów. Klub chciał zatrzymać Carlo Ancelottiego, tego jednak skusiła oferta pracy w Realu Madryt. Królewscy zapłacili 4,5 miliona euro odszkodowania Francuzom, lecz ci stanęli przed koniecznością zatrudnienia kogoś, kto zapanowałby nad konstelacją gwiazd. Laurent Blanc, wielki piłkarz i utalentowany trener, ostatnio jednak poniósł porażkę z kadrą Francji na Euro 2012, więc o ligowym mistrzostwie wywalczonym w 2009 roku z Bordeaux już powoli się zapomina.
Prócz wyników (kolejne mistrzostwo, a w Champions League coś więcej niż ćwierćfinał) fani oczekują, że naszpikowana gwiazdami drużyna grać będzie ładniej niż za kadencji Ancelottiego. – Jeśli zagramy ładnie, ale nieskutecznie, to wiadomo, kto za to zapłaci – nie ma wątpliwości nowy trener. Na pewno w jednym nie dorówna swojemu poprzednikowi. Zarabiać ma bowiem na Parc des Princes 3 miliony euro netto, podczas gdy Włoch inkasował aż 7. Tak naprawdę Blanc był tylko opcją rezerwową. Zatrudniono go, gdy okazało się niemożliwe wyjęcie z Tottenhamu Londyn Andre Villasa-Boasa. A rezerwowi zawsze zarabiają mniej.
Zbigniew Mucha
Piłka Nożna