Mają w większości przypadków po kilkanaście lat. Bundesligi jeszcze nie zasmakowali, a jeśli już, to w śladowych ilościach. Znają ich póki co tylko najzagorzalsi kibice. Tacy, którzy faktycznie żyją klubem na co dzień, a nie tylko w weekendy. W rozgrywkach juniorskich byli bądź są nadal niekwestionowanymi gwiazdami, ale nieuchronnie zbliżają się do najtrudniejszego momentu w ich piłkarskich karierach. Muszą wypłynąć z przydomowego strumyczka i rzucić się w wir rwącej rzeki pełnej krokodyli, raków i innych kąsających żyjątek. Nie wszystkim udaje się w niej utrzymać na powierzchni.
Czasem nie starcza umiejętności, czasem motywacji, a czasem głowa nie nadąża za nogami. Wystarczy przyjrzeć się przypadkowi Sinana Kurta, który całkiem niedawno uchodził za absolutnie największy talent, jaki w tym tysiącleciu wyprodukowała akademia Borussii M’gladbach. Legendą obrosły rozmowy, jakie przedstawiciele Bayernu toczyli z nim i z jego agentem przed trzema laty na przystadionowym parkingu w Hamburgu podczas Telekom Cup. Dziś Kurt ma 20 lat, jest w berlińskiej Hercie i nie ma praktycznie żadnych szans na zaistnienie w Bundeslidze. Ostatnio trafił co prawda na czołówki niemieckich gazet, ale tylko dlatego, że po urlopie wrócił do klubu ze sporą nadwagą, co mocno rozwścieczyło trenera Dardaia.
Kto zatem z szerokiego grona młodych talentów, które co roku dobijają się do drzwi Bundesligi, może liczyć, że zostanie wpuszczony do środka, choćby na parę minut? Najciężej mają talenty w najsilniejszych klubach, nastawionych na natychmiastowy wynik. W Bayernie od czasów Alaby żaden młodziak nie zaistniał w pierwszej drużynie. W tym roku, w kadrze Bawarczyków znajdzie się miejsce dla czterech młodych graczy własnego chowu. Są to Felix Goetze, Niklas Dorsch, Marco Friedl i Fabian Benko. Najprędzej jednak minuty złapie ten, którego w tym gronie nie ma, czyli Franck Evina. To młodziutki, bo zaledwie 17-letni napastnik, który poprzedni sezon spędził w drużynie B-Jugend (po naszemu – juniorzy młodsi), z którą zdobył zresztą tytuł mistrza Niemiec. W 25 meczach sezonu zdobył 21 goli, a przy 9 kolejnych asystował. Evina nie jest zbyt wysoki, ale za to piekielnie silny. Urodził się w Kamerunie, przyjechał do Niemiec w wieku 6 lat i wciąż czeka jeszcze na niemiecki paszport. Nie ma jednak żadnych wątpliwości – skoro go tylko otrzyma i będzie musiał wybierać między grą dla Kamerunu i Niemiec, wybierze nową ojczyznę. Tak przynajmniej deklaruje w wywiadzie dla Goala. Evina zdążył się już pokazać w okresie przygotowawczym. W dwóch pierwszych sparingach z amatorskimi drużynami, w których Bayern zdobył w sumie 13 goli, sam trafił czterokrotnie, spędzając na placu w sumie 120 minut. W nowym sezonie będzie podporą ekipy U19, prowadzonej przez syna Dietera Hoennessa – Sebastiana, ale zakładam, że choćby na wiosnę, w meczach, w których wynik będzie już przesądzony, Bayern może go zaprezentować szerszej publiczności. Choćby dlatego, że wśród środkowych napastników aż tak wielkiego (oczywiście pod względem ilościowym, a nie jakościowym) wyboru nie ma i po to, aby dać sygnał młodzieży, że przeskok do pierwszego zespołu jest możliwy.
Warto też zwrócić uwagę na reprezentanta Niemiec w kategoriach U17 i U18 – Timothy’ego Tillmana, grającego na pozycji środkowego pomocnika. Kilka tygodni temu pojawiły się w niemieckiej prasie informacje, że Tillmana chciała przechwycić FC Barcelona, ale zdecydowane veto postawił Uli Hoenness. 18-latek przypomina stylem gry Thiago Alcantarę, jest zaawansowany technicznie i dysponuje znakomitym przeglądem pola. Kiedy dwa lata temu Bayern wyciągał go z Greuthera Furth, prezydent drugoligowca Helmut Hack szalał w prasie, mówiąc, że był to największy talent, jaki pojawił się w klubie od 30 lat i jego odejście do Bayernu to dla niego prawdziwa katastrofa.
O ile kadra Bayernu jest mocno zaawansowana wiekowo, o tyle składy Borussii Dortmund i RB Lipsk są do siebie zbliżone pod względem struktury wiekowej. Można w nich znaleźć wielu młodych piłkarzy, którzy już w minionym sezonie zaistnieli na bundesligowym rynku. Ale następni już ustawiają się w kolejce. W Borussii zdecydowanie warto zwrócić uwagę na wszechstronnego Jacoba Bruuna Larsena. 18-letni Duńczyk wykręcał w minionym sezonie wprost niewyobrażalne liczby w rozgrywkach A-Jugend. W 17 meczach zdobył aż 20 goli i dorzucił do tego jeszcze 13 asyst. Już rok temu Thomas Tuchel wziął go z pierwszą kadrą na tournee po Chinach, gdzie dawał mu pograć na pozycji bocznego obrońcy. Potem, dał mu blisko 70 minut w meczu pucharowym z Unionem Berlin, a chłopak odwdzięczył się wypracowaniem gola. Niestety, w marcu bieżącego roku złamał kość śródstopia i dopiero teraz wraca na dobre do treningów, co zapewne opóźni nieco jego awans do pierwszej kadry BVB. Ale w Dortmundzie mocno w niego wierzą. Larsen jest uniwersalnym zawodnikiem. Nominalnie grywa po lewej stronie, ale nie ma problemów z zagraniem na 10 czy przy prawej linii. Z uwagi na znakomite odejście a także szybkość na dystansie oraz częste schodzenie do środka na prawą nogę, w prasie niemieckiej porównuje się go do Andrego Schuerrrle. Musi jeszcze co prawda popracować nad przyjęciem piłki i dryblingiem, ale talent w nim drzemie przeogromny. Zresztą zdążył już nawet zaliczyć występy w pierwszej reprezentacji Danii, zostając jej najmłodszym graczem w historii. To też o czymś świadczy.
W Lipsku natomiast, jednym z większych transferów tego okna było pozyskanie 20-letniego Konrada Laimera z Salzburga, ale on akurat jest już na dobre wdrożony w seniorską piłkę. Poza nim, do pierwszej kadry RB trafili też 18-letni środkowy obrońca Ibrahima Konate z Sochaux, o którym pisze się, że to niemal kalka Dayota Upamecano, a także 17-letni napastnik Nicolas Kühn, strzelający mnóstwo goli w rozgrywkach U17. Także i tutaj warto jednak zwrócić uwagę na tego, którego w pierwszej kadrze jeszcze nie ma, czyli na 17-letniego Eliasa Abouchabakę. Niemiec marokańskiego pochodzenia zanotował w minionym sezonie w rozgrywkach B-Jugend 21 meczów, 17 goli i 2 asysty. Jest aktualnym reprezentantem kraju kategorii U17 i tam także imponuje skutecznością. W 11 meczach trafił aż 8 razy. Jego transfer przed dwoma laty z Herthy do RB, odbił się w Niemczech szerokim echem. – To rozgrywający w starym stylu, który swoje umiejętności perfekcyjnie przeniósł do współczesnego futbolu – pisano o nim na „Goal.com”. Sam zaś charakteryzuje siebie w następujący sposób: – Dysponuję dobrą techniką i umiem się dobrze poruszać między formacjami. Jestem wszechstronny, potrafię dobrze podać, wejść w drybling i strzelić gola. Wszystko jednak, co robię na boisku, robię dla drużyny. Abouchabaka w klubie grywa najczęściej jako skrzydłowy, w reprezentacji jednak wiedzie prym w środku pola. Drugi Naby Keita? Czas pokaże.
Peter Stoeger nie jest wylewny i nie rzuca pochwałami dla swoich piłkarzy na lewo i prawo. Zwłaszcza młodych trzyma raczej na krótkiej smyczy. Tym większym echem odbiły się ostatnio w Niemczech jego słowa odnośnie 17-letniego Duńczyka Nikolasa Narteya. – Przejdzie z nami cały okres przygotowawczy. Dobry chłopak. Naprawdę potrafi grać w piłkę i doskonale rozumie grę. Jest znacznie dalej w swoim rozwoju, niż wskazywałby na to jego wiek – podsumował potencjał swojego podopiecznego. Nartey trenował z pierwszym zespołem już w styczniu, nie miał jednak pozwolenia na grę. Otrzymał je na początku lipca i kto wie, czy nie zaliczy w tym sezonie pierwszych minut w Bundeslidze, tym bardziej, że wśród środkowych pomocników aż tak bogatego wyboru Stoeger wcale nie ma. Według lokalnej prasy, Duńczyk imponuje techniką i dobrym podaniem, a nade wszystko ma… „antizipieren”. Wiecie, o co chodzi.
Szukając młodych perełek nie sposób nie zajrzeć do Gladbach. Max Eberl od lat prowadzi klarowną politykę transferową w Borussii. Klub pod jego wodzą stał się swego rodzaju ekskluzywnym przedsionkiem dla superuzdolnionych nastolatków z całego świata. Tylko w tym okienku sprowadzono pod holenderską granicę 18-letniego napastnika z Paragwaju Julio Villalbę, jego równolatka Reece’a Oxforda, grywającego na pozycji środkowego obrońcy, 20-letniego Denisa Zakarię, a nade wszystko 17-letniego Mickaela Cuisance’a, którego podebrano z juniorskiego zespołu AS Nancy. Francuz to etatowy reprezentant juniorskich reprezentacji swojego kraju. Jest środkowym pomocnikiem grającym w stylu Mahmouda Dahouda. Z futbolem na poziomie seniorskim nie miał jeszcze styczności, ale już w pierwszych sparingach zachwycił Heckinga i kibiców Borussii. W meczu przeciwko Eupen popisał się kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego z 25 metrów, zdobywając dla swojej drużyny wyrównującego gola. Ale nie o ten jeden strzał chodzi. Przez te 45 minut pokazał też duże umiejętności piłkarskie, choć fizycznie nie jest chyba jeszcze gotowy na seniorską piłkę. To jednak da się nadrobić. – Wnosi bardzo wiele do gry. Gra jak 23-latek, mimo że ma dopiero 17 lat. Przez te trzy tygodnie pokazał, że doskonale wie, o co w tej grze chodzi – zachwala go trener Dieter Hecking. Kolejka do składu na jego pozycji zrobiła się w Borussii bardzo długa. Pewniakiem do gry w środku pola Christoph Kramer, a o miejsce u jego boku walczyć będą Denis Zakaria, Laszlo Benes, Tobias Strobl i właśnie Mickael Cuisance. Francuz póki co stoi chyba na jej końcu, ale jeśli poprawi fizyczność, to może w tej hierarchii mocno zamieszać i to jeszcze w tym sezonie.
Skoro już jesteśmy przy klubach słynących z dobrej pracy z młodzieżą, to musimy też zajrzeć do Gelsenkirchen. W Schalke dokonuje się przełom. Domenico Tedesco ostro wziął się do roboty. O efektach jego pracy przekonamy się, gdy zacznie się liga, już teraz jednak – śledząc media społecznościowe klubu i poszczególnych piłkarzy – widać, że udało mu się wytworzyć znakomitą atmosferę w zespole. Nawet Yewhen Konoplianka, który zdecydowanie chciał opuścić klub tego lata – sądząc po wrzucanych zdjęciach i wpisach – „nieoczekiwanie zakochał się trochę” w górniczym klubie. Tedesco przygotowuje Schalke pod grę w systemie 3-4-3, co może pomóc w wypromowaniu kolejnego supertalentu. Mam tu na myśli 19-letniego Amerykanina Hajiego Wrighta, nominalnego środkowego pomocnika, mogącego jednak grać bliżej lewej strony. W minionym sezonie A-Jugend w 24 meczach zdobył 11 goli i dorzucił do nich kolejne 11 asyst. Ma już za sobą debiut w dorosłej reprezentacji USA. – Haji to nasza tajna broń. Brakuje mu jeszcze stabilizacji w grze, ale jest bardzo szybki, umie grać lewą i prawą nogą, ma dobry drybling i jest skuteczny. Musi jeszcze nabrać trochę fizyczności i nauczyć się twardszej gry. Jeśli wykorzysta swoją szansę, to może być wielką niespodzianką tego sezonu – powiedział o nim Norbert Elgert, czyli absolutny guru w kwestii szkolenia młodzieży w Niemczech i człowiek, o który Haji wypowiada się bardzo ciepło nazywając go „drugim ojcem”. Póki co, Wright z przytupem zadebiutował w pierwszym zespole Schalke w towarzyskim spotkaniu przeciwko SpVgg Erkenschwick. Pierwszoligowiec wygrał ten mecz 9:1, a Amerykanin trafił aż czterokrotnie. Rywal oczywiście do wymagających nie należał, ale gole te same się przecież nie strzeliły. Poza tym, jego rywale do miejsca w składzie – Donnis Avdijaj, Fabian Reese i Franco Di Santo, ustrzelili w sumie jednego gola, choć cała czwórka grała w tym spotkaniu po 45 minut.
Spoglądając na losy uzdolnionej młodzieży, warto w tym sezonie bacznym okiem zerkać też na Berlin. Miejscowa prasa pisze o „złotej generacji”, która właśnie wyszła spod ręki byłego piłkarza „Starej Damy” – Ante Covicia. Jordana Torunarighę i Maximiliana Mittelstadta zdążyliśmy już poznać w minionym sezonie, w tym dołączyć do nich mogą wywodzący się z roczników 1998 i 1999 środkowy obrońca Florian Baak, ofensywny pomocnik Julius Kade, skrzydłowi Palko Dardai i Maurice Covic – notabene synowie trenerów – a nade wszystko środkowy pomocnik Arne Maier. – To prawdziwy diament. Ma nieprawdopodobny talent. Jeśli oszczędzą go kontuzje i przepracuje z nami cały okres przygotowawczy, to może być jedną z największych niespodzianek nowego sezonu – powiedział o nim w rozmowie z Berliner Zeitung trener Pal Dardai, a gazeta dodaje, że kiedy Węgier mówi o Maierze, to oczy niemal świecą mu się z zachwytu. Maier był też jednym z głównych powodów, dla których Hertha nie zdecydowała się na przedłużenie wypożyczenia Allana z Liverpoolu. – Maier ma co najmniej taki sam potencjał, co Allan. Ale pochodzi z naszej akademii i to oczywiste, że chcemy go wspierać i rozwijać. Będziemy mieli z niego sporo radości. Dysponuje świetnym przeglądem pola i doskonałym wyczuciem. Poza tym pewnie podaje i umie zdobyć bramkę. Jest też doskonale wyszkolony technicznie i ma bardzo dobre przyjęcie – dodał Dardai na koniec. Maier zdążył już zresztą zaliczyć u niego symboliczny debiut w 1. Bundeslidze w minionym sezonie. Symboliczny, bo zaledwie jednominutowy, w spotkaniu przeciwko Darmstadt. Ma jednak wszelkie dane ku temu, by w nadchodzących rozgrywkach znacząco tę statystykę poprawić.
Jednym z najgłośniejszych transferów tego okienka było bezsprzecznie przejście Svena Bendera do Bayeru Leverkusen, dzięki czemu bracia Benderowie znów będą mieli okazję, by zagrać ramię w ramię w jednym zespole. Takim bliźniaczym duetem mogą się też pochwalić w Wolfsburgu. W 2015 roku, w burzliwych okolicznościach, VfL rękoma Klausa Allofsa ściągnął do siebie 16-letnich wówczas braci Itterów – Gian-Lukę i Davide. Obaj są bocznymi obrońcami, tyle że ten pierwszy lewym, a ten drugi prawym. Obaj uznawani są za wielkie talenty, ale zwłaszcza Gian-Luce przewiduje się świetlaną karierę. W minionym roku został on zresztą wyróżniony nagrodą Fritza Waltera dla najlepszego piłkarza w Niemczech w danym roczniku, wyprzedzając Kaia Havertza z Bayeru i wspomnianego wyżej Arne Maiera z Herthy. Biorąc pod uwagę, że po sprzedaży Jannesa Horna do Kolonii na lewej stronie obrony Wolfsburgowi został w zasadzie jedynie Yannick Gerhardt, istnieje duże prawdopodobieństwo, że Gian-Luca dostanie w tym roku szansę od Andriesa Jonkera. W minionym sezonie grywał przede wszystkim w rozgrywkach A-Jugend zaliczając jako lewy obrońca 10 asyst i 3 gole w 22 spotkaniach. Mówi i pisze się o nim, że jego zaletami są przygotowanie motoryczne, technika i elegancja w grze. Popracować musi natomiast przede wszystkim nad pojedynkami w defensywie i podejmowaniem właściwych wyborów na boisku. Nie zawsze bowiem we właściwym momencie podłącza się do gry ofensywnej. Tak czy inaczej jest to bez wątpienia materiał na gracza klasy międzynarodowej.
Na koniec tego przeglądu zatrzymajmy się jeszcze na chwilę na północy. Werder i HSV mają bowiem w swoich szeregach piłkarzy, których na radarach ma właściwie cała Bundesliga i znacząca część piłkarskiej Europy. Obaj są środkowymi napastnikami, obaj wykręcają niewiarygodne wręcz statystyki w rozgrywkach juniorskich i obaj czekają na swoje oficjalne debiuty w najwyższej klasie rozgrywkowej. Prędzej tego zaszczytu powinien dostąpić Johannes Eggestein z Werderu, o dwa lata starszy od urodzonego w 2000 roku Fiete Arpa. Zresztą, niech przemówią liczby. Eggestein dla drużyn U17 i U19 Werderu rozegrał w sumie 84 mecze, w których strzelił… 83 gole. W minionym sezonie terminował w drugim zespole, grającym w III lidze niemieckiej, zdobywając w 15 meczach 3 bramki. Werder ma co prawda w kadrze pierwszej drużyny wraz z Eggesteinem aż 6 nominalnych napastników, ale Johannes wcale nie musi mieć w stosunku do nich żadnych kompleksów. Na dziś, pewne miejsce w ataku mają Max Kruse i Fin Bartels, ale w obliczu planowanego odejścia Arona Johannssona i braku Claudia Pizarro, młody spokojnie może liczyć na miejsce tuż za plecami wspomnianej wyżej dwójki. Werder musi zresztą dać mu szansę, o ile ma nadzieję na to, że uda mu się przedłużyć z nim umowę, która obowiązywać będzie jeszcze tylko przez dwa lata. Eggestein to napastnik w typie Mario Gomeza. Jego wielką zaletą jest skuteczność i zdolność do błyskawicznego podejmowania decyzji w polu karnym. Mimo iż nie jest zbyt wysoki (1.83 m), potrafi zagrać „na ścianę”, umie przyspieszyć i rozrzucić grę na boki. Wady? Trudno od niego oczekiwać solowych rajdów, bo trochę brakuje mu szybkości. W dryblingi też się raczej wdawać nie powinien.
Fiete Arp to z kolei zawodnik, który żyje ze swej szybkości. Do tego jest o wiele bardziej zaawansowany pod względem technicznym i taktycznym niż Eggestein. W wywiadzie dla Sport Bilda nie kryje natomiast, że jego wadami są jeszcze gra głową i lewa noga. Także i on strzela niczym na zawołanie. W minionym sezonie w 21 meczach trafił aż 26 razy. Podczas majowego Euro U17, w 5 meczach zdobył aż 7 goli. Z Hamburgiem wiąże go umowa do 2019 roku i jeśli HSV chce go zatrzymać w klubie na dłużej, albo przynajmniej chce na nim zarobić przyzwoite pieniądze, to musi mu zaoferować jakąś perspektywę. I na tym opieram swą nadzieję, że Fiete Arp dostąpi w tym sezonie zaszczytu debiutu w Bundeslidze. A jeśli nie w tym sezonie, to w kolejnych stanie się to na pewno.
To oczywiście nie wszyscy. Potencjał niemieckiej piłki jest dziś tak wielki, że spokojnie można by wymienić jeszcze kilkunastu chłopaków, którzy stoją u progu wielkiej piłki. Część z nich dysponuje równie wielkim potencjałem, co ci powyżej. Pytanie tylko, do kogo uśmiechnie się szczęście i kto należycie wykorzysta swoje 5 minut. W większości przypadków dosłownie 5 minut.
Tomasz Urban