Przejdź do treści
Gdzie uczyli się grać polscy finaliści MŚ?

Polska Reprezentacja Polski

Gdzie uczyli się grać polscy finaliści MŚ?

Takich przypadków jak Grosicki, Nawałka czy Tarasiewicz jest niewiele. To rodzynki. Znają lub za chwilę poznają smak mundialu, ale pierwsze piłkarskie kroki stawiali w wielkich klubach. Większość zaś biało-czerwonych herosów kopać piłkę uczyła się na wsi, gros w LZS-ach, część w niewielkich zrzeszeniach, klubikach z małych ośrodków.

ZBIGNIEW MUCHA


Bo futbol to nie tylko Legia, Wisła czy Górnik. U jego podstawy zawsze funkcjonują małe fabryczki, częściej wręcz manufaktury, sieci może dziurawe, ale mimo wszystko wyłapujące perły. Już przed 16 laty pisał o tym Dariusz Łuszczyna, stawiając kilka tez. Przede wszystkim istotna okazała się konstatacja, że w latach 60. i 70. ubiegłego wieku właśnie w małych ośrodkach nie brakowało entuzjastów, trenerów-społeczników, którzy świetnie pracowali z młodzieżą. W Starogardzie Gdańskim (Włókniarz to pierwszy klub Kazimierza Deyny) kimś takim był Henryk Piotrowski, w Bydgoszczy (z Zawiszy wywodzi się Zbigniew Boniek, z Gwiazdy – Stefan Majewski) – Konrad Kamiński, także Ignacy Ordon, a w Krakowie – choćby Adam Grabka. Pierwszoligowi zaś szkoleniowcy mieli znakomite rozeznanie w województwie, droga do Ekstraklasy dla talentów była szybsza i prostsza, obcokrajowców nikt nie znał. Duże kluby – owszem – stawiały na wyczyn, lecz niszę w szkoleniu znalazły sobie mniejsze ośrodki. Dziś ta tendencja się zmienia. Każdy duży i mający aspiracje być jeszcze większym klub stara się stworzyć profesjonalną akademię i przyciągnąć do niej jak najwięcej młodzieży. 

(…)

LKS Goczałkowice-Zdrój to klub szczególny. Dzięki Łukaszowi Piszczkowi, najsłynniejszemu wychowankowi, zna go cała Polska. Reprezentant kraju i obrońca Borussii Dortmund nie zapomina o miejscu, w którym się wychował i uczył grać w piłkę. Wpada na mecze, ogląda transmisje w internecie (sam o to zadbał), wspiera finansowo, zamierza wybudować w Goczałkowicach akademię z prawdziwego zdarzenia. Inny filar ekipy Nawałki, Grzegorz Krychowiak, lata temu na pytanie o jedyny klub, do jakiego gotów byłby się przenieść z Sevilli, nie wspominał o PSG, ale odparł bez wahania: Orzeł Mrzeżyno. Problem stanowiła klauzula odstępnego w wysokości 45 milionów euro. Ponieważ Orzeł w 2015 roku awansował do szczecińskiej klasy B i potrzebował wzmocnień, mieszkańcy Mrzeżyna zareagowali na deklarację Krychy zbiórką pieniędzy pod umownym hasłem: „Kupmy sobie Krychowiaka”. Niestety, nie udało się uzbierać kwoty, która satysfakcjonowałaby Sevillę.

Potężną mistrzowską stawkę wychował sobie Kraków, choć przyszli uczestnicy mundiali pierwsze szlify pobierali w kilku różnych klubach. Z Wisły wywodzą się Antoni Szymanowski, Adam Nawałka i Zdzisław Kapka. Andrzej Iwan zaczynał w Wandzie, Robert Gadocha w Garbarni, Marek Kusto w Wawelu, Jan Karaś, Marek Koźmiński i Michał Pazdan w Hutniku, z kolei Piotr Giza w Kablu, Tomasz Rząsa w Cracovii, Piotr Skrobowski w Clepardii, a przedwojenny bramkarski as – Edward Madejski – w Juvenii. Kraków pod tym względem jest potęgą!

– A przecież jest jeszcze wielu innych, choćby Krzysiek Mączyński, który był na Euro, a teraz prawdopodobnie tylko kontuzja wyeliminowała go z mundialu, a także Marcin Wasilewski, uczestnik Euro 2008 i Euro 2012 – mówi Kasperczyk, trener, który w juniorach Hutnika prowadził Pazdana. – Mówiąc żartobliwie, nie przeszkodziłem mu na pewnym etapie kariery. Michał był zresztą zawsze poukładany, profesjonalny, wielu jego kolegów wciągały nowohuckie osiedla, on się nie dał, miał oparcie w rodzinie. Generalnie z każdym mundialowcem wywodzącym się z Hutnika miałem jakiś kontakt. Gdy zaczynałem kopać piłkę na Suchych Stawach, idolem moim i moich kolegów, z którymi później, w 1985 roku, zdobyłem mistrzostwo Polski juniorów, był Jan Karaś. Grałem z jego bratem, natomiast z Jasiem nie, on przeszedł do Legii, pojechał na mundial, zrobił karierę, jakiej nawet my, zapatrzeni w niego, mu nie wróżyliśmy. W jednym zespole Hutnika występowałem potem z Markiem Koźmińskim. Jeszcze nim wyjechał do Udinese, widać było, że to będzie zawodnik. Motoryka, świadomość celu, profesjonalizm – to go wyróżniało. Czy Hutnik jest dumny ze swoich mundialowych wychowanków? Na pewno. Na korytarzach niedawno widziałem portrety Marka, także Mirka Waligóry – kolejnego olimpijczyka, Pazdana chyba jeszcze nie, a może po prostu nie dostrzegłem. Ten klub wciąż ma liczącą się w skali Krakowa akademię, natomiast to inne czasy niż wówczas, gdy z młodzieżą w Hutniku pracowały prawdziwe trenerskie tuzy – Andrzej Bahr, Piotr Kocąb, Waldemar Kocoń…

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (25/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024