Przejdź do treści
Futbol w cieniu rewolucji

Ligi w Europie Liga Europy

Futbol w cieniu rewolucji

Pod dwoma względami Dynamo Mińsk przypomina Atletico. Trenerów zmieniają w nim równie często jak czynił to kiedyś w Madrycie legendarny Jesus Gil. Na boisku przypominają zaś zespół prowadzony teraz przez Diego Simeone. Cierpią w obronie czyhając na błąd rywala. Dla Piasta Gliwice będą trudnym przeciwnikiem.



Stadion-ponton w Mińsku. (fot. Irek Dorożański/400mm.pl)

JAROSŁAW TOMCZYK

Przed rokiem Stadion Dynama był główną areną odbywających się w Mińsku igrzysk europejskich. Imprezy, o której mało kto słyszał, ale której rządzący Białorusią – wówczas już od ćwierć wieku – reżim Aleksandra Łukaszenki potrzebował by ogrzać się w jej blasku.

CHLEBA NIE IGRZYSK

Igrzyska pozwoliły Białorusinom zapomnieć o codziennych troskach, ale jak się okazuje na krótko. Trudno bowiem najeść się medalami sportowców gdy pracując na sklepowej kasie można wyciągnąć góra równowartość 300 dolarów, przeciętna emerytura jest o połowę niższa, a ceny nie ustępują polskim. Rok po igrzyskach cierpliwość w narodzie pękła, i gdy do Gliwic dotarła wiadomość, że rywalem Piasta w kwalifikacjach Ligi Europy będzie Dynamo, w Mińsku nikt nie zawracał sobie tym głowy.

– Losowanie par odbyło się dzień po wyborach prezydenckich w naszym kraju – mówi mieszkający w Mińsku Aleksandr Michajłow, trener rezerw BATE Borysów. – Akurat wybuchały protesty i manifestacje uliczne. Pierwsze ich dni były w stolicy strasznie niespokojne, później zrobiło się bardziej pokojowo. Mińsk na pewno nie żyje teraz meczem z Piastem. Dziennikarze nie rozpisują się o szansach drużyn. Zaraz po losowaniu pytali o nie trenera Dynama, Leonida Kuczuka, który stwierdził, że jego zespół wylosował najgorzej ze wszystkich możliwych wariantów, a fakt, że zagra na swoim stadionie nie ma żadnego znaczenia i w niczym nie pomoże. Potem temat zniknął w cieniu polityki. Wydaje mi się jednak, że sam mecz nie jest zagrożony. Choć protesty trwają to dzieje się to głównie pod Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Wokół stadionu Dynama jest spokojnie. Lotnisko też działa, piłkarze Astany na mecz z Dynamem Brześć w kwalifikacjach Ligi Mistrzów przylecieli do Mińska bez problemów, ale sytuacja jest niepewna i nikt nie wie co przyniosą kolejne dni.

PONTON Z WIOSŁAMI

Stadionów ulokowanych w samym centrum wielkiego miasta nie ma na świecie wiele. W Mińsku taki jest. Wystarczy wyjść z nowoczesnego budynku dworca głównego, przejść pomiędzy dwoma socrealistycznymi wieżami nazywanymi wrotami miasta i po kilkudziesięciu krokach, po prawej stronie widać już jego charakterystyczne maszty oświetleniowe przypominające trochę wielkie, nadłamane wiosła. Rozpościerają się wysoko ponad dachem kojarzącym się z olbrzymim pontonem.

Stadion dla powstałego w 1927 roku najstarszego białoruskiego klubu piłkarskiego Dynamo, zbudowano w tym miejscu na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Co ciekawe i typowe dla tej epoki czynny udział w budowie brali sami piłkarze, z których każdy przepracował oficjalnie sto godzin w czynie społecznym. Mińsk w trakcie drugiej wojny światowej – w co może trudno uwierzyć – zniszczony był bardziej niż Warszawa. Zburzony został także stadion. Odbudowano go w roku 1947. Na igrzyska olimpijskie Moskwa ‘80, podczas których był jedną z aren piłkarskich zmagań, rozbudowano go i zmodernizowano. Wreszcie dekadę temu zdecydowano o gruntownej przebudowie. W planach miał stać się piłkarskim Stadionem Narodowym, marzono o organizacji finału Ligi Europy, a w efekcie wyszła z tego, zupełnie zresztą udana, główna arena wspomnianych igrzysk europejskich. Obiekt z około 50-ciu tysięcy zmniejszył swoją pojemność do nieco ponad 22 tysięcy miejsc, ale choć bardziej nadaje się do imprez lekkoatletycznych, to również futbol ogląda się na nim przyjemnie i komfortowo.

KONIEC NADCHODZI W MAJU

Dwa lata temu w kwalifikacjach LE doszło w Mińsku do nie lada sensacji. Dynamo rozbiło Zenit Sankt Petersburg aż 4:0! Awans wydawał się formalnością. Tymczasem tydzień później Zenit nie tylko odrobił straty, ale w dogrywce zdeklasował rywali 8:1. Po tym meczu zainteresowanie mińskim klubem kompletnie stracił Jurij Czyż, który władał nim od 1999 roku. Nawet wówczas, gdy w 2016 zatrzymano go na pół roku za niepłacenie podatków. W posiadanie Dynama Czyż wszedł w trudnych do wyjaśnienia okolicznościach, gdy do Stanów Zjednoczonych wyjechał nagle Jewgienij Chwastowicz, który rządził klubem choć większość akcji miało miasto. Czyż zdobył większościowy pakiet, nowym nabytkiem przesadnie się jednak nie interesował. O wiele bardziej pochłaniała go działalność w związku sportów walki. Owszem, na meczach u siebie bywał regularnie, ale na wyjazdy udawał się rzadko. Nie przejawiał też większego zainteresowania bieżącymi sprawami. Z wyjątkiem jednego aspektu. Otoczony wianuszkiem doradców co rusz za ich podszeptem decydował o zmianach trenerów. W ciągu 20 lat rządów wykonał ten ruch aż 33 razy. Popularne stało się powiedzenie, że nowy trener Dynama pracuje do maja, bo w grającej systemem wiosna – jesień lidze cierpliwość właściciela kończyła się z reguły po kilku pierwszych kolejkach. Nic dziwnego, że w XXI wieku Dynamo tylko raz, w 2004 roku, wygrało ligę choć za jego sterami zasiadali często naprawdę dobrzy fachowcy. Także zagraniczni, jak choćby Ukrainiec Oleg Protasow czy znany z pracy w Wiśle Kraków Holender Robert Maaskant.

W epoce rządów Czyża Dynamo oddało krajową dominację borysowskiemu BATE, a przecież w czasach radzieckich to ono było dumą całej Białorusi. W 1982 roku zdobyło mistrzostwo ZSRR, a w pucharach doszło do ćwierćfinału wszystkich trzech europejskich rozgrywek tamtych czasów. Starsi kibice pamiętają, że w 1984 roku w walce o ćwierćfinał Pucharu UEFA dynamowcy wyeliminowali łódzki Widzew. Dynamo było wówczas klubem resortowym, należącym do szeroko rozumianego aparatu bezpieczeństwa. Gdy Czyż przestał zajmować się klubem sąd gospodarczy w maju 2019 roku uznał, że zmiany dokonane przed dwudziestu laty są nieważne. Dokonał restartu i pakiet kontrolny znów formalnie trafił do Komitetu Wykonawczego Miasta Mińsk, a w praktyce wrócił do resortu. Historia zatoczyła koło.

RADZIECKI ODKURZACZ

W tym roku, choć Czyża nie było już w klubie, trener Siergiej Gurienko nie dotrwał nawet do maja. Zespół pałętający się w ogonie ligowej stawki pod koniec kwietnia przejął po nim Kuczuk. W dniu meczu z Piastem skończy on 61 lat. Gdy miał 20, był w kadrze Dynama jako obrońca, ale to były dla niego za wysokie progi. Nie zagrał żadnego meczu w biało-niebieskich barwach, karierę kontynuował w słabszych zespołach. Lepiej szło mu na trenerskiej ławce. Na nazwisko zapracował w Mołdawii prowadząc przez sześć lat Sheriffa Tyraspol. Nie dość, że wszystkie sezony od 2004 do 2010 roku skończył z mistrzostwem to jeszcze na koniec doprowadził zespół do fazy grupowej Ligi Europy. Złośliwi twierdzą wprawdzie, że wówczas ligę z Sheriffem wygrałby każdy, niemniej Kuczuk został dostrzeżony na Ukrainie – gdzie po raz pierwszy do europejskich pucharów doprowadził Arsenal Kijów – a potem w Rosji. Trafił do Kubania Krasnodar, a stamtąd do Lokomotiwu Moskwa, dla którego w sezonie 2013-14 po ośmiu latach odzyskał miejsce na podium Premier Ligi zdobywając brąz. Wkrótce jednak stracił pracę. Długo procesował się o odszkodowanie, chciał prawie pięciu milionów euro, zadowolić się musiał niespełna dwoma. Na tak wysoką półkę w futbolu już jednak nie powrócił. Ostatnio na Ukrainie prowadził Ruch Winnica.

Do Dynama po ponad czterdziestu latach wrócił z opinią dobrego fachowca. Nie zyskał jednak sympatii wśród białoruskich dziennikarzy. Uważają go za zarozumialca, który z poczuciem wyższości odnosi się do wszystkich. Po jednym z meczów żurnaliści na znak protestu postanowili nie zadawać mu pytań na konferencji prasowej. O ironio, klub wydał później komunikat, w którym poinformował, że żadnych pytań nie było. Na naszą prośbę o rozmowę z Aleksym Riosem, który przed rokiem grał z Piastem dla BATE, z którego zimą przeniósł się do Dynama, klubowe biuro prasowe też odpowiedziało odmownie. Nieoficjalnie wiemy, że rozmów z dziennikarzami zabrania piłkarzom trener.

Relacji Kuczuka z zawodnikami z całą pewnością nie można określić mianem partnerskich. To przedstawiciel starej radzieckiej szkoły, który opiera się na przygotowaniu fizycznym. Najlepiej jego filozofię wyjaśnia wypowiedź jakiej udzielił po miesiącu pracy w Mińsku, gdy rzucił do mikrofonu, że w końcówce meczu z Witebskiem jego odkurzacz przestał działać. Miał na myśli, że piłkarze nie wytrzymali biegania non stop do przodu i do tyłu. O położonej w sosnowym lesie, 10 kilometrów pod Mińskiem, bazie Stajki, w której na co dzień trenuje Dynamo słyszy się, że to „więzienie Kuczuka”, ale faktem jest, że od kiedy przejął drużynę, traci ona bardzo mało goli. W ligowej tabeli wydźwignęła się na siódme miejsce i o wiele bliżej jej dzisiaj do podium niż do strefy spadkowej.

FIFTY FIFTY

Chyba nikt nie ma większej wiedzy by zważyć szanse w konfrontacji Piasta z Dynamem niż Aleksiej Baga. Białoruski trener Żalgirisu Wilno przed rokiem prowadził BATE Borysów w meczach z gliwiczanami o Ligę Mistrzów. – Zapowiada się ciekawy mecz – mówi. – Dynamo to zespół oparty na defensywie, grają trójką środkowych obrońców, dobrze zorganizowanych, których przy atakach przeciwnika wspomaga dwójka wahadłowych. Najważniejszym ich zadaniem jest przede wszystkim samemu nie stracić gola i czekać na błąd, który na pewno kiedyś się zdarzy i pozwoli samemu coś z przodu strzelić. Mają bardzo doświadczonego trenera, który wie jak się gra, żeby osiągnąć satysfakcjonujący wynik. Ich problemem jest to, że rozgrywki na Białorusi zostały przerwane, Dynamo gra sparingi, ale to nie to samo, meczów o stawkę może trochę brakować. Tym bardziej że zespół jest właściwie w budowie. Zimą bardzo dużo zawodników odeszło i przyszło. Latem dokonano kolejnych transferów, ale żeby się zgrać potrzeba czasu.

Dynamo ma dobrych zawodników, każda formacja ma swojego lidera – kontynuuje. – W ataku dobrze prezentuje się nominalny pomocnik Iwan Bahar. 22 lata, szybki, ma bardzo dobre uderzenie z obydwu nóg. Z greckiej Larisy pozyskali Jewgienija Szikawkę, który potrafi się znaleźć w kluczowym momencie. W środku jest doświadczony Edgar Olechnowicz ograny w Lidze Mistrzów z BATE, to lider i kapitan tej drużyny. Obok niego gra mający reprezentacyjne aspiracje Władysław Klimowicz. Obronę trzyma Igor Szytow, w bramce jest także aspirujący do kadry narodowej młody Maksym Płotnikow, ale Kuczuk ściągnął z Rosji dużo starszego Jewgienija Pomazana, i raczej na niego postawi. Jest sporo obcokrajowców, sam jestem ciekaw jak to wszystko złoży. Piast wydaje się dzisiaj bardziej zbalansowany, jest w rytmie meczowym co przed rokiem było naszą przewagą, ale gra na wyjeździe, a do tego decyduje tylko jeden mecz. Myślę, że szanse są absolutnie równe.

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (34/2020)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024