Przejdź do treści
Finał pocieszenia, czyli Liga Europy w oczekiwaniu na Champions League

Ligi w Europie Liga Europy

Finał pocieszenia, czyli Liga Europy w oczekiwaniu na Champions League

Benfica do środowego meczu przystąpi po porażce w batalii o wszystko w lidze portugalskiej z koniecznością zmazania plamy i rehabilitacji przed kibicami. Chelsea natomiast jeden z najważniejszych meczów sezonu ma wciąż przed sobą. W niedzielę londyńczycy zagrają o miejsce w Lidze Mistrzów bez konieczności udziału w kwalifikacjach. Środowy finał Ligi Europy to tylko miły dodatek.

Jeszcze niedawno piłkarze z Premier League, gdy mieli zaliczyć kolejne spotkanie w Lidze Europy i walczyć w tych rozgrywkach na śmierć i życie, dostawali drgawek. Uboższa siostra Ligi Mistrzów nie rozpala bowiem zmysłów największych gwiazd, ale także kibiców na całym świecie. Za dziesięć dni – abstrahując nawet od faktu, że na Wembley zagra polskie trio – cały świat huczał będzie od kadrowych przypuszczeń, scenariuszy boiskowych zdarzeń i opinii ekspertów. Dzisiaj o finale Ligi Europy wielkich story się nie tworzy. To przystawka do dania głównego.

O tym, że to nie słabizna prezentowana przez zespoły (co to, to nie), a brak prestiżu rozgrywek powoduje, że zainteresowanie jest tak nikłe, niech świadczy choćby fakt, że w środę na ArenA zagra przecież triumfator Ligi Mistrzów sprzed roku! I to nie wybitnie osłabiony, będący w potwornym kryzysie, a wciąż będący przecież w ścisłej czołówce Premier League! Liga Europy grzeje bowiem kibiców tak samo, jak finał Pucharu Anglii. A może nawet jeszcze mniej. W całej tej opowieści związanej z Ligą Europy brak ducha budzącego gęsią skórkę, brak naturalności, brak historii, jak ma to miejsce w przypadku Ligi Mistrzów. Hymn Champions League odsłuchany na stadionie budzi masę przepięknych wspomnień i zapowiada batalie do wycięcia ostatniego przeciwnika. A hymn Ligi Europy? Czy ktoś w ogóle umie go zanucić?

Nie stoi to jednak na przeszkodzie w wypowiadaniu wielkich słów przez Jorge Jesusa, szkoleniowca Benfiki. Na konferencji prasowej przed meczem trener powiedział, że to najważniejszy mecz w jego dotychczasowej karierze. – To dla nas wielki zaszczyt, że możemy zagrać w wielkim finale tych rozgrywek. To będzie najważniejszy mecz w mojej karierze, nigdy wcześniej nie byłem w wielkim finale ważnych, europejskich rozgrywek – mówił Jesus. Show musi przecież trwać.

Choć może akurat dla Benfiki środowy mecz rzeczywiście jest spotkaniem niebywale ważnym, bo mogącym zamaskować plamę, jaką ekipa z Lizbony dała na stadionie FC Porto. W meczu o wszystko, w spotkaniu o mistrzostwo, zespół Jorge Jesusa poległ 1:2 i w zasadzie oddał trofeum największemu rywalowi. Gdyby udało się wygrać w Amsterdamie, gorycz zostałaby zastąpiona choć namiastką słodyczy. Jeśli wygrać się nie uda, sezon – mimo przedostania się do wielkiego finału – trzeba będzie zaliczyć do „o mały włos udanych”, czyli w zasadzie spisać na straty.

W przypadku Chelsea natomiast ocena sezonu jest mocno niejasna i często niesprawiedliwa. Oczywiście, londyńczycy odpadli już po fazie grupowej z Ligi Mistrzów, ale nikt nie zwraca uwagi na fakt, że Wyspiarze musieli walczyć w drugiej najmocniejszej grupie, a do przedostania się dalej zabrakło naprawdę niewiele. Odjazd klubów z Manchesteru w Premier League? To już wina Romana Abramowicza, który nie wytrzymał ciśnienia i pogonił Roberto Di Matteo w najmniej odpowiednim momencie. Gdy Włoch odchodził ze Stamford Bridge, Chelsea po 12 kolejkach ligowych do City traciła tylko cztery oczka, a do United trzy. Trzy kolejki później – czyli w czasie pierwszych, treningowych schadzek Beniteza z nowymi podopiecznymi – przewaga zwiększyła się już do dziesięciu oczek.

Kardynalne błędy spowodowały, że Chelsea musiała wygrzebywać się z dołka w tym samym momencie, gdy w klubie zjawił się Rafa Benitez i rozpoczął swoje autorskie mieszanie w tym londyńskim kotle. To i tak cud, że londyńczycy sezon kończą w samym czubie tabeli Premier League i z udziałem w finale w Amsterdamie.

Dla zespołu z Londynu mecz w Holandii mimo wszystko nie ma tak wielkiego znaczenia, jak ten, który czeka Chelsea już w najbliższą niedzielę z Evertonem. Jeśli wtedy uda się wygrać, zespół Beniteza zajmie trzecie miejsce w lidze i uzyska bezpośrednią kwalifikację do Ligo Mistrzów. Każdy inny wynik może spowodować, że o Champions League trzeba będzie się bić w eliminacjach. Arsenal nie złożył bowiem jeszcze broni i o miejsce na podium walczy ze wszystkich sił.

Benfica – Chelsea
Finał Ligi Europy; godz. 20:45; Amsterdam

Przypuszczalne składy:

Benfica: Artur Moraes – André Almeida, Luisao, Garay, Melgarejo – Matic – Salvio, Perez, Gaitan – Cardozo, Lima

Chelsea: P. Cech – Azpilicueta, Ivanovic, G. Cahill, A. Cole – Mikel, David Luiz – Ramires, Lampard, Mata – Fernando Torres

Typ PilkaNozna.pl: 1

pka, Piłka Nożna

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024