Przejdź do treści
El. LKE: Raków o krok od fazy grupowej!

Ligi w Europie Liga Konferencji

El. LKE: Raków o krok od fazy grupowej!

Już tylko 90 minut podstawowego czasu gry dzieli Raków od historycznego awansu do fazy grupowej europejskich pucharów! Częstochowianie w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy w pełni zasłużenie ograli 2:1 czeską Slavię Praga!




Raków bynajmniej nie jest faworytem w rywalizacji ze Slavią. Podopiecznym Marka Papszuna przyszło mierzyć się z zespołem, który w ostatnich sześciu sezonach z rzędu występował w rozgrywkach pod egidą UEFA, w tym raz w grupie Ligi Mistrzów i dwukrotnie doszedł do 1/4 finału Ligi Europy. 

Niemniej jednak po 90 minutach pierwszego meczu częstochowianie mogą czuć uzasadniony niedosyt. Zespół spod Jasnej Góry rozegrał wielkie spotkanie, pozbawiając wicemistrzów Czech wszelkich atutów, a zwycięstwo 2:1 jawi się jako najmniejszy wymiar kary. 

Już od początku można było odnieść wrażenie, że Slavia nie ma konkretnego pomysłu na solidnie grający Raków, który był wyjątkowo zdyscyplinowany w defensywnie, jednocześnie wyczekując swojej szansy w ofensywie. Ta nadarzyła się w 29. minucie. 

Wówczas niezawodny Ivi Lopez wziął sprawy w swoje ręce. Hiszpan wszedł w posiadanie piłki na prawym skrzydle, zbiegł do środka, zwodząc po drodze dwóch prażan, by indywidualną szarżę zwieńczyć finezyjnym uderzeniem lewą nogą. 

Slavia – za wyjątkiem dwóch niecelnych uderzeń z dystansu autorstwa Nigeryjczyka Mosesa Usora – nie potrafiła przebić się przez częstochowski mur. Mimo to podopiecznym Jindricha Trpisowskiego udało się doprowadzić do wyrównania. 

Niebagatelna w tym zasługa bramkarza Rakowa Kacpra Trelowskiego, który w 60. minucie dał się zaskoczyć po nieudolnym „centrostrzale” Tomasa Holesa, w efekcie czego futbolówka wpadła mu za kołnierz.

Odpowiedź Papszuna i spółka na straconego gola była jednak błyskawiczna. Kilkadziesiąt sekund później Milan Rundić z głębi pola posłał długie prostopadłe podanie w kierunku wychodzącego na wolne pole Frana Tudora, a ten w sytuacji sam na sam nie pomylił się. 

W końcówce Raków mógł, a wręcz powinien, podwyższyć prowadzenie i wbić gwóźdź do trumny Slavii. Tak się jednak nie stało. Zabrakło przede wszystkim podbramkowej skuteczności. Jak wiadomo, niewykorzystane okazje lubią się mścić. Losy dwumeczu wciąż są otwarte. Oby rzeczona zemsta nie nadeszła w przyszłotygodniowym rewanżu w Pradze. 

jbro, PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 52-53/2024

Nr 52-53/2024