Przejdź do treści
El. LE: Pięciobramkowy pogrom w wykonaniu Lecha!

Ligi w Europie Liga Europy

El. LE: Pięciobramkowy pogrom w wykonaniu Lecha!

Valmiera, Hammarby i Apollon. Tak oto prezentuje się lista drużyn, które padły ofiarą Lecha Poznań na drodze do fazy grupowej nadchodzącej edycji Ligi Europy. Dariusz Żuraw i spółka bynajmniej nie spuścili nogi z gazu i pewnie awansowali do czwartej rundy eliminacji!

Pedro Tiba i Dani Ramirez ponownie okazali się jednymi z architektów kolejnego awansu Lecha. (fot. Jakub Gruca / 400mm.pl)


Polskiej drużynie w eliminacjach do europejskich pucharów wreszcie udało się odczarować nikozyjski GSP Stadium kojarzący się dotąd nadwiślańskim obserwatorom piłki nożnej tylko źle. Na tym właśnie obiekcie w minionym dziesięcioleciu z marzeniami o grze w piłkarskiej elicie Starego Kontynentu żegnała się najpierw Wisła Kraków, a następnie Jagiellonia Białystok. 

Jednak złych wspomnień ze stolicy Cypru z pewnością nie będzie miał Lech Poznań. Piłkarze prowadzeni przez Dariusza Żurawia w niemal tropikalnych warunkach atmosferycznych bez większych problemów ograli tamtejszy Apollon Limassol i w imponującym stylu awansowali (bo tak należy określić trzecie zwycięstwo z rzędu różnicą minimum trzech trafień) do czwartej rundy kwalifikacji do fazy grupowej Ligi Europy.

Szczęście uśmiechnęło się do poznaniaków bardzo szybko. Jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa gry z boiska zszedł niewątpliwie najgroźniejszy zawodnik Apollonu. Bagaliy Dabo, bo właśnie o autorze pięciu goli i trzech asyst w bieżącym sezonie mowa, został zmieniony z powodu problemów natury zdrowotnej.


Nie oznaczało to jednocześnie, że akcje ofensywne w wykonaniu podopiecznych Sofronisa Avgoustisa nie istniały. Owszem, istniały, gracze Apollonu skonstruowali kilka naprawdę poważnych ataków, ale w decydujących momentach wyraźnie brakowało im – w przeciwieństwie do piłkarzy Lecha – skuteczności.

A przecież, jak mówi starodawne futbolowe porzekadło, niewykorzystane okazje się mszczą. Tak się stało w czterdziestej pierwszej minucie. Wówczas Dani Ramirez wypatrzył wybiegającego na wolne pole Pedro Tibę, którego obsłużył nieprzeciętnej urody podaniem, a ten bez trudu jako pierwszy wpisał się na listę strzelców.

Zaledwie dwie minuty po zmianie stron „Kolejorz” podwyższył prowadzenie. Wszystko za sprawą dwójkowej akcji wspomnianego Tiby i Mikaela Ishaka. Kapitan rodem z Portugalii uruchomił prostopadłym podaniem Szweda asyryjskiego pochodzenia, który w sytuacji sam na nam z bramkarzem znów udowodnił, że na strzelaniu goli zna się jak mało kto. Dla Ishaka było to bowiem już siódme trafienie w siódmym meczu w niebiesko-białej koszulce. 

Po drugim trafieniu worek z bramkami rozwiązał się na dobre. Następni na liście strzelców pojawili się w pięćdziesiątej ósmej minucie niemający żadnych kompleksów w dorosłej piłce osiemnastoletni Jakub Kamiński, następnie w osiemdziesiątej pierwszej minucie Jan Sykora, a ostateczny rezultat rywalizacji ustalił w doliczonym czasie gry niezawodny Pedro Tiba.

W trakcie minionego dziesięciolecia Lech Poznań raptem dwa razy na aż siedem prób zakwalifikował się do czwartej rundy eliminacji do fazy grupowej Ligi Europy. Po pięciu latach przerwy, ekipa ze stolicy Wielkopolski ponownie stoczy ostatni bój o udział w europejskich pucharach drugiej kategorii. Przeciwnikiem „Kolejorza” będzie zwycięzca czwartkowej rywalizacji pomiędzy belgijskim Charleroi i serbskim Partizanem Belgrad. 

Jan Broda

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024