Przejdź do treści
Dzisiaj startuje Serie A. Co nas czeka?

Ligi w Europie Serie A

Dzisiaj startuje Serie A. Co nas czeka?

Pobawili się, wypili za swój sukces i na pohybel Juventusowi, a po trzech miesiącach z ich szczęścia zostały już tylko wspomnienia oraz wściekłość, że to, co piękne tak szybko poszło w rozsypkę. I że wraca stary porządek: Inter znów zatańczy na weselu Juventusu.


Antonio Conte czuł, co się święci i po dojechaniu do pętli pierwszy powiedział: – Dziękuję, dalej nie jadę. Wysiadam. Ten autobus zmienił trasę i rusza w nieznane.

Wykluczony z walki

Na rozwód z trenerem i obranie innego kierunku przez chińskich właścicieli Interu zanosiło się na długo przed koronacją. Ona jeszcze na krótko rozświetliła coraz bardziej szarzejący obraz klubu i de facto posłużyła do dwóch celów. Po pierwsze – tylko wizja zdetronizowania Starej Damy trzymała wszystkich razem, pomimo odczuwalnych wewnętrznych problemów (między innymi opóźnień w wypłatach sięgających do trzech miesięcy). Po drugie – dała wielu naokoło złudzenie, że jakoś to będzie. Że na fali sukcesu popłynie się dalej. Entuzjazm stęsknionych wielkich zwycięstw tłumów spod niebiesko-czarnej bandery pomoże przeskoczyć każdy mur. Problemy finansowe? Kto ich nie ma w dobie post pandemicznej. Wrócą kibice na stadiony, biznes zacznie się kręcić i załata się wszystkie dziury. Optymistów nie brakowało.

Tylko dla racjonalnie myślących sygnały, że rodzina Suningów doszła do ściany były aż nadto wyraźne. Prezydent Zhang zamiast z gratulacjami i obietnicą premii przyszedł do drużyny z propozycją rezygnacji z dwóch miesięcznych wypłat. Jeszcze podczas weseliska po scudetto zapowiadał cięcia. Żeby tak od razu święta nie zamienić w stypę obiecywał poświęcenie tylko jednej gwiazdy. Conte najwyraźniej mu nie uwierzył i 26 maja rzekł: ciao. Inni trwali w wierze. Nawet wśród kibiców i działaczy panowała zgoda co do tego, kogo wystawić na sprzedaż. Idealnie pasował Achraf Hakimi, który miał wysoką rynkową wartość i był zbyt krótko na San Siro, żeby fani zbytnio przywiązali się do niego. Jeszcze przed Euro wszystko odbyło się zgodnie z planem.

Po mistrzostwach Europy i Copa America gwiazdy z opóźnieniem wracały z wakacji. Lista obecności się zgadzała. Romelu Lukaku po rozmowie z nowym trenerem Simone Inzaghim zdążył zapewnić, że z nim będzie równie fajnie współpracował jak z Conte i motywacji mu nie zabraknie. I nagle z nastroju błogości i spokojnego oczekiwania na pierwsze sparingi kibiców Interu wyrwała Chelsea, która już pierwszą propozycją nie pozostawiła złudzeń: chce mieć Belga i będzie go miała. Druga strona specjalnie nie oponowała, pod jednym tylko warunkiem: dogadamy się za gotówkę. Stanęło na 115 milionach euro. To już było znacznie ponad wytrzymałość tifosich.


W mieście powstał ferment. Po pierwsze – miał być jeden transfer, a doszło do dwóch osłabień. Po drugie – nikt w najgorszych snach nie zakładał odejścia Lukaku. Big Rom był nietykalny, jak katedra Duomo. Wyciągnięcie go z drużyny zmieniało wszystko zarówno pod względem sportowym jak i wizerunkowym. Inter pokazał miękkie podbrzusze, wykluczył się z walki o cokolwiek, poza przetrwaniem na jako takim poziomie. To znaczy nie grozi mu spadek do roli przeciętniaka, jakim jeszcze nie tak dawno był, ale o walce o mistrzostwo i o zaszczyty w europejskich pucharach mógł zapomnieć. Po trzecie – właściciele nie dotrzymując obietnicy, stracili wiarygodność. Skoro puścili dwóch, mogli puścić następnych, którzy widząc co się dzieje, sami chętnie zechcą zmienić pracodawcę.

Nie ma Pirellego

Zarobione miliony poszły na uzyskanie względnej stabilizacji przez zadłużonych po uszy Suningów. Dlatego dyrektor Giuseppe Marotta stanął przed karkołomnym zadaniem, jak niewielkim kosztem zasypać leje po bombach uczynione w składzie po transferach do Paris SG i Chelsea. W pierwszej kolejności wybór padł na Edina Dżeko. Znany i szanowany, do wyciągnięcia z Romy za mniej niż 2 miliony, z drugiej strony – drogi w utrzymaniu, kontrakt wysokości 6 milionów, wiekowy i nie tak dobry jak kiedyś. Inter bardziej kupował wspomnienie o Bośniaku, który w dwóch ostatnich sezonach głównie jechał na dawnej opinii i zupełnie nie potrafił znaleźć porozumienia z trenerem Paulo Fonseką, niż godnego zastępcę Lukaku. Krytycznego zdziwienia, że 35-letni i raczej mający najlepsze za sobą napastnik stał się tak naprawdę jedyną opcja dla Interu wyraził były piłkarz i ceniony ekspert telewizyjny Daniele Adani, który w związku z tym pytał o sens utrzymywania i rolę klubowego skautingu.

Nigdy nie kupuj piłkarza na podstawie udanego turnieju – brzmi jedna z niepisanych zasad dyrektora sportowego. Na Euro Denzel Dumfries jako jedyny z kadry Oranje okazał się latającym Holendrem. Grając na co dzień w PSV Eindhoven owszem wyrobił sobie niezłą krajową markę, ale aż tak oszałamiająco nie wyglądał i gdyby po drodze nie zdarzył się wyskok na mistrzostwach Europy, to raczej nikt w Interze nie pomyślałby o nim, jak o drugim Hakimim. Stąd pytanie i niepewność, jaki jest naprawdę: czy czerwcowym chyżonogim i skutecznym wahadłowym, czy zwykłym ligowym dżemem ze słoika o podobnym smaku, co Matteo Darmian.


Z Conte Inter opuściła szara eminencja Gabriele Oriali, do Lukaku i Hakimiego trzeba doliczyć Christiana Eriksena, któremu po wszczepieniu rozrusznika serca na występy w Serie A nie pozwalały przepisy. Nie ma też Pirellego. Po 26 latach nazwa sponsora zniknęła z koszulek. Jej miejsca zajęła firma socios.com, która za reklamę zapłaci 20 milionów euro rocznie i pomoże pozyskiwać dalsze środki. To aplikacja angażująca kibiców, którzy po wykupieniu tokenów mogą wpływać na działalność i różne aktywności klubu. Zarazem jest to zmiana w stronę przyszłości, która jako jedyna powinna wyjść Interowi na dobre.

Tak oto mistrz z faworyta do obrony tytułu zamienił się w co najwyżej kandydata do drugiego miejsca. Jak bardzo tego lata słabły jego notowania dobitnie pokazali bukmacherzy. Pod koniec maja oceniali go najwyżej z wszystkich – na 1,75. Po odejściu Conte i powrocie Massimiliano Allegriego do Juventusu współczynnik wzrósł do 3. 17 lipca, kiedy już nie było Hakimiego, szanse Interu oceniano jak 1 do 3,25. Już 4 euro za 1 postawionego na tytuł dla Interu można było zarobić po sprzedaży Lukaku. W tym samym czasie, 10 sierpnia, niekwestionowanym liderem stał się już Juventus z wynikiem 1,95.

Max kontra CR7

To nawet nie efekt tego, że Stara Dama nabrała takiej krzepy, tylko główni konkurenci na czele z Interem się wykrwawili. Gianluigi Donnarumma rozstał się z Milanem, w którym nadal najwięcej ma zależeć od leczącego się po operacji kolana 40-letniego Zlatana Ibrahimovicia. Atalanty w kontekście scudetto nadal nikt poważnie nie bierze pod uwagę i raczej słusznie. Wielki plac budowy z nowymi inżynierami powstał w Rzymie, tylko że za bardzo nie ma za co i z kogo budować wielkiego wyniku. W Neapolu bardziej liczą na nadprzyrodzone zdolności i głód pracy Luciano Spallettiego niż na choć jeden spektakularny i tym samym zmieniający optykę na zbliżający się sezon transfer. Tak pokrótce wygląda tło dla Juventusu: podrażnionego i powracającego do starych, sprawdzonych metod.

– To nie jest odgrzewana zupa – mówił o Allegrim Marcello Lippi. To gwarancja rzetelności i obliczalności. Jeśli powtarza jak mantrę, że przystępuje do każdego sezonu z założeniem, żeby w marcu być w walce o każde dostępne na starcie trofeum, to można być więcej niż pewnym, że tak będzie. Odwrotnie niż skutku, nie gwarantuje widowiska. Czego nigdy nie mówił, ale pokazywał wcześniej w czynach, że w newralgicznym momencie sezonu potrafił czymś zaskoczyć, a to nowym ustawieniem, a to przekwalifikowaniem jakiegoś zawodnika, a to awansem szeregowca na generała (patrz kariera Simone Padoina, którego zresztą teraz dołączył do sztabu szkoleniowego). W tym powinna tkwić siła Juventusu Allegriego. Ciekawą obserwacją będzie również to, co więcej wykrzesze z licznej grupy zdolnej turyńskiej młodzieży tak nieobliczalnej pod wodzą Andrei Pirlo. Nowy-stary trener zapowiedział, że w pierwszej kolejności chciałby wpłynąć na lepszą skuteczność pomocników. Że to wstyd, żeby Adrien Rabiot strzelał po 4 gole w sezonie. Od Westona McKenniego oczekuje przynajmniej dziesięciu.

Wyniesienie młodzieży na wyższy poziom to jedno, drugie to relacje z gwiazdami. Z Cristiano Ronaldo pożegnał się obwiniany przez Portugalczyka o zbyt bojaźliwe ustawienie i nastawienie na rewanż z Ajaksem Amsterdam w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Upraszczając sprawy, można by rzec, że CR7 rekomendował jego zwolnienie. Po przeszło dwóch latach od tamtych wydarzeń role się odwracają. Allegri wrócił mocniejszy i to, co on postanowi będzie święte i niepodważalne. Jeśli wyznaczy portugalskiej gwieździe nowe zadania, jeśli zdecyduje, że będzie grał mniej, jeśli nie pozwoli wykonywać większości rzutów wolnych, to Ronaldo będzie musiał się dostosować. W przeciwnym razie pójdzie na konflikt nie tylko z trenerem, ale i z władzami klubu. A w interesie każdego jest, żeby bezkonfliktowo i wiadomo, z jakim sukcesem na koniec pokonał czwarte i ostatnie okrążenie w turyńskim biegu.


Punktem odniesienia ma stać się Paulo Dybala. Wyparty na margines przez częste kontuzje, wraca zdrowy i dojrzalszy. Wielofunkcyjny i mocniejszy. Prawdopodobnie z nowym kontraktem, który negocjowali jego przedstawiciele. Nie on jeden z ważnych person Serie A walczył o lepsze warunki pracy. Franck Kessie na tyle wzmocnił swoją pozycję w Milanie świetnym poprzednim sezonem, że poszedł do dyrektorskich gabinetów po kontrakt za 7 milionów, czyli taki sam, jaki dostał Ibrahimović. Na aż tyle liczyć raczej nie może, ale niewiele mniej też go usatysfakcjonuje. Zaskakującego zwrotu wydarzeń nie można wykluczyć w karierze Lorenzo Insigne, który zaszantażował prezydenta Aurelio de Laurentiisa propozycją, którą ponoć dostał z Interu. A De Laurentiis nie lubi być szantażowany.

Hity lata

– Na równi z Dybalą z dużą ciekawością oczekuję na Nicolo Zaniolo – powiedział Lippi. Ostatnie półtora roku było dla skrzydłowego Romy czasem trudnej próby charakteru. 12 stycznia 2020 roku zerwał więzadła w prawym kolanie. Do 7 września 2020 roku zdążył rozegrać 11 meczów o łącznym przebiegu 328 minut, kiedy tak samo poważnie uszkodził lewe kolano. Na domiar złego pogubił się w życiu prywatnym. Zostawił narzeczoną w ciąży, wiązał się ze znacznie starszymi kobietami ze świata show-biznesu. U Jose Mourinho przepracował na pełnych obrotach cały okres przygotowawczy i był to jedyny powód do szczerej radości dla kibiców Romy. Poza tym mnóstwo znaków zapytania.

Zatrudnienie Portugalczyka wywołało poruszenie i euforię. Do muralu wykonanego w dzielnicy Testaccio przez popularnego street artystę Harry’ego Greba i przedstawiającego Mourinho jadącego na Vespie z owiniętym wokół szyi klubowym szaliku pielgrzymowały tłumy. Po przeniesieniu go na koszulki stał się handlowym hitem lata. Tak jak nowe meczowe koszulki Venezii zaprojektowane przez Kappę. Odbyła się efektowna prezentacja trenera na Campidoglio i później nastała proza życia, o której niewiele chciało się mówić, więc Mourinho wymownie milczał. Nie kupiono mu obiecanego Szwajcara Granita Xhaki, odszedł Dżeko, pojawiły się przeszkody z pozyskaniem Tammy’ego Abrahama, który poza Chelsea widział siebie w koszulce Arsenalu. Jeden Eldor Shomurodov (przypominający stylem gry Koreańczyka Sona z Tottenhamu) nie mógł być lekiem na całe rozczarowanie. Na szczęście udało się w końcu przekonać angielskiego napastnika do przeprowadzki z Londynu do Rzymu.

Bez względu na to kim i jak, Mourinho przyjechał do Wiecznego Miasta zwyciężać. Za wszelką cenę, w swoim aroganckim i prowokacyjnym stylu, co już wywoływało niezdrowe emocje w meczach towarzyskich. Do bójki doszło z Porto, z pięcioma czerwonymi kartkami i pięcioma straconymi golami kończyła Roma spotkanie z Betisem.


Kiedy w jednej części Rzymu cel będzie uświęcał środki, w drugiej najpierw musi być styl. Maurizio Sarri postara się ulepić Lazio na swoją modłę, co będzie o tyle trudno, że jego futbolowa filozofia jest daleka od tej wyznawanej przez Inzaghiego, a większość zawodników z kadry nie poznała innej. Jeśli jednak prezydent Claudio Lotito zwłaszcza na początku wykaże dużo cierpliwości, to praca u podstaw Sarriego powinna wydać lepsze owoce niż nastawiona na medialny efekt Mourinho.

Zaraz po Juventusie najbardziej stabilnym klubem okazał się Milan, który na taki nie wyglądał. Drużyna oparta na zawodnikach wypożyczanych mogła rozpaść się w okamgnieniu. Jednak ocalała. Dzięki sporym nakładom finansowym wykupieni zostali Fikayo Tomori z Chelsea i Sandro Tonali z Brescii, na bardzo korzystnych warunkach wynegocjowano z Realem Madryt dwuletnie wypożyczenie Brahima Diaza, który odziedziczył po Hakanie Calhanoglu numer 10. Natomiast za odczarowanie przeklętej od paru sezonów 9 (przygniotła między innymi Luiza Adriano, Andre Silvę, Gonzalo Higuaina, Krzysztofa Piątka i Mario Mandzukicia) wziął się Olivier Giroud.

Na obrzeżach wielkiego włoskiego futbolu, gdzie sypnęło zmianami trenerów i poskąpiło ciekawymi transferami, swego dopięła Bologna. Zakup Marko Arnautovicia specjaliści od PR mogli podnieść do poziomu tych sprzed lat z Roberto Baggio lub Giuseppe Signorim w rolach głównych. Klubowy rekord ustanowiła Fiorentina z wydaniem na Argentyńczyka Nicolasa Gonzaleza 23,5 miliona euro. Z beniaminków w najcieplejszych kolorach malowała się Venezia. Z najmłodszym trenerem w całej lidze Paolo Zanettim, z kadrą opartą na wielkiej międzynarodówce i amerykańskim prezydentem. Duncan Niederauer to szósty Amerykanin rządzący w klubie z Serie A. Ze Stanów Zjednoczonych pochodzą także właściciele Bolonii, Fiorentiny, Milanu, Romy i Spezii. A do nich można jeszcze dorzucić trzech ziomków z Serie B: z Parmy, Pisy i Spal.

Z Polaków Benevento na Udinese zamienił Kamil Glik, do zmiany barw szykuje się Sebastian Walukiewicz, któremu rola zapchajdziury w defensywie Cagliari nie odpowiada, ze zmianą pozycji i wycofaniem w głąb drugiej linii oswoił się Piotr Zieliński w Napoli. Nicola Zalewski z dobrej strony pokazywał się w pierwszych sparingach Romy. Salernitana wykupiła Pawła Jaroszyńskiego z Genoi, a Empoli trzeci raz wypożyczyło Szymona Żurkowskiego. Wiele ciepłych słów usłyszał (Valon Behrami powiedział, że z genueńskiej młodzieży zrobił na nim najlepsze wrażenie) i przeczytał o sobie Aleksander Buksa. Teraz tylko to potwierdzić na boisku.

TOMASZ LIPIŃSKI

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024