Radomiak prowadził już różnicą dwóch goli, ale Jagiellonia nie poddała się i doprowadziła do wyrównania. Na zakończenie 28. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy w Radomiu padł dwubramkowy remis.
Dla obu zespołów ostatnio grających w kratkę dzisiejsze spotkanie było okazją na przełamanie lub kontynuowanie serii. Radomiak po czterech meczach z rzędu bez zwycięstwa chciał wreszcie zaznać smaku wygranej, zaś Jagiellonia pragnęła pójść za ciosem i odnieść drugi kolejny triumf, co za kadencji Piotra Nowaka na ławce trenerskiej białostocczan jeszcze się nie wydarzyło.
Ostatecznie jednak ani jedni, ani drudzy nie zrealizowali swoich celów. W Radomiu padł remis, a jak to z podziałami punktów bywa, nie zadowala nikogo w pełni.
Choć początkowo to radomski beniaminek był bliżej zwycięstwa. Tuż przed przerwą w 44. minucie Dawid Abramowicz znalazł się w idealnym miejscu i czasie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i z bliskiej odległości uderzył nie do obrony. W 60. minucie zaś Maurides obsłużył prostopadłym podaniem wychodzącego na wolne pole Karola Angielskiego, a ten lewą nogą huknął i wpakował piłkę do siatki.
Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz zwykł mawiać, że 2:0 to niebezpieczny wynik. Nie inaczej było tym razem. Na własnej skórze przekonali się o tym podopieczni Dariusza Banasika, którzy w szybkim tempie całkowicie roztrwonili dwubramkową przewagę.
Zaczęło się już w 62. minucie, kiedy to przez nikogo niepilnowany w polu karnym Diego Carioca wykorzystał podanie Bartłomieja Wdowika. Ostatniego i zarazem najpiękniejszego gola meczu strzelił pięć minut później Marc Gual, który piekielnie mocno uderzył z dystansu, futbolówka odbiła się jeszcze od poprzeczki i przekroczyła linię bramkową.
jbro, PilkaNozna.pl