Dublet Bruno nie wystarczył United
Cztery gole padły w starciu Aston Villi z Manchesterem United. Emocji i efektownych akcji nie zabrakło, ale zwycięzcy wyłonić się nie udało.
Interwencje De Gei zdały się na nic. (fot. Reuters)
W pewnym sensie obie drużyny przystąpiły do meczu motywowane chęcią wzięcia rewanżu. Gospodarze – za poniedziałkowa porażkę w Pucharze Anglii, gdy na Old Trafford byli stroną przeważającą. Goście – za wrześniową przegraną ligową, przy okazji której oddali aż 28 strzałów i zmarnowali rzut karny.
Jako pierwszy indywidualnej wendetty dopełnił jednak Bruno Fernandes. To właśnie on nie wykorzystał wyżej wspomnianej jedenastki. Z równowagi wyprowadził go wówczas Emiliano Martinez. Dziś role się odwróciły. To Argentyńczyk padł ofiarą Portugalczyka. W 6. minucie, po krótkim rozegraniu rzutu wolnego kapitan Czerwonych Diabłów uderzył z dużego dystansu, a piłka przeleciała przez nogi i ręce golkipera The Villans i wpadła do siatki.
David de Gea bronił dużo lepiej od swojego vis-a-vis. Gdyby nie jego interwencje przy strzałach Emiliano Buendii, Lucasa Digne’a i Jacoba Ramseya, Manchester United straciłby więcej goli.
Trzech punktów Hiszpan jednak nie obronił. I to nawet pomimo faktu, że w 67. minucie Bruno podwyższył na 2:0. Końcówka należała do Aston Villi i Ramseya. Anglik najpierw trafił na 1:2, a potem podał do Philippe Coutinho, który wyrównał i ustalił rezultat potyczki.
W kontekście wzięcia rewanżu, swego nie dopięli więc ani jedni, ani drudzy. Remis nieco bardziej satysfakcjonuje Aston Villę, w barwach której cały mecz rozegrał Matty Cash.
sar, PiłkaNożna.pl