Nie zobaczyliśmy ani jednego gola w sobotnim meczu we Florencji. Miejscowa Viola zremisowała bezbramkowo z Genoą (0:0), a jednym z bohaterów zawodów był Bartłomiej Drągowski.
Drągowski obronił już drugiego karnego w tym sezonie (fot. Reuters)
Fiorentina spuściła niedawno hamulec ręczny, który miała zaciągnięty od początku sezonu i ewidentnie wskoczyła na wyższy poziom w swojej grze. Nic więc dziwnego, że przed starciem z jednym z głównych kandydatów do pożegnania się z Serie A, zawodnicy z Florencji byli uważani za faworytów do zgarnięcia pełnej puli.
Cóż jednak z tego, że Viola od początku była lepsza, skoro już w 15. minucie to Genoa mogła objąć prowadzenie. Rywala we własnym polu karnym sfaulował German Pezzella i sędzia nie miał wątpliwości, że należy wskazać na „wapno”. Do karnego podszedł Domenico Criscito, który uderzył w środek bramki, ale Bartłomiej Drągowski zostawił nogi i mimo tego, że rzucił się w lewą stronę, to zdołał odbić piłkę.
Druga obroniona w tym sezonie jedenastka to potwierdzenie wysokiej formy Drągowskiego i jasny sygnał wysłany do Jerzego Brzęczka, że nie należy go jeszcze skreślać w kontekście powołań na zbliżające się mistrzostwa Europy.
Fiorentina była zespołem lepszym, jednak brakowało jej dokładności i konkretów pod bramką przeciwnika. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w pierwszej połowie gospodarze oddali zaledwie jeden celny strzał.
Im dalej w mecz, tym publiczność na Artemio Franchi coraz głośniej wyrażała swoje niezadowolenie. Piłkarze Violi mieli bowiem poważny problem z zagrożeniem bramce przeciwnika, a chociaż ten nie grał wcale wielkich zawodów, to Genoa mogła liczyć na wywiezienie z gorącego terenu cennego punktu.
Najbliżej otworzenia wyniku był ten, po którym we Florencji spodziewają się najwięcej, a więc Federico Chiesa. W 79. minucie oddał on niezły strzał z dystansu, jednak na posterunku był Mattia Perin, który pewnie obronił.
Wynik ostatecznie zmianie nie zmienił, a wspomniany Drągowski – oprócz obronionego karnego – zapisał na swoim koncie kilka innych bardzo wysokiej klasy interwencji, mocno pracując na miano piłkarza meczu.
Po drugiej stronie barykady zobaczyliśmy w akcji Filipa Jagiełło, ale jego wejście na boisko było symboliczne. Polak pojawił się na placu gry w 90 minucie. Swojej szansy nie dostał z kolei – po raz kolejny – Szymon Żurkowski z Fiorentiny.
gar, PiłkaNożna.pl