Dlaczego jest euforia po remisie kobiet?
Dwa dni temu reprezentacja Polski kobiet podzieliła się punktami z Hiszpanią. W środowisku zapanowała euforia, co wiele osób nie do końca rozumie. Dlaczego zatem wszyscy powinniśmy świętować jeden punkt na inaugurację eliminacji Euro 2021?
(fot. Piotr Jaruga/400mm.pl)
Kiedy myślisz o meczach Polski z Hiszpanią w męskim futbolu, od razu do głowy przychodzą dwa upokorzenia, jakich w ostatnich latach doznaliśmy od La Rojy. Kilka miesięcy temu Dani Ceballos i spółka zabawili się z naszą kadrą U-21 na młodzieżowych mistrzostwach Europy, wygrywając 5:0, a przy okazji oddając w sumie 33 strzały i dośrodkowując 10 razy piłkę z rzutów rożnych. Kiedy pomyślimy o seniorskiej piłce to od razu mamy przed oczami starcie drużyny prowadzonej przez Franciszka Smudę w czerwcu 2010 roku. Biało-czerwoni polegli w 6:0, a bardziej niż gole pamiętamy szaleńczy bieg po koszulki od ówczesnych mistrzów Europy. Hiszpania miesiąc później została mistrzem świata, więc poczucie wstydu było jakby nieco mniejsze.
We wtorek reprezentacja Polski kobiet zagrała z Hiszpanią swój pierwszy mecz w ramach eliminacji Euro 2021. Pierwsze spotkanie biało-czerwone miały rozegrać z Czeszkami we wrześniu, ale rywalki miały poważne problemy zdrowotne i mecz musiał zostać przełożony, mimo iż nasza kadra już była na miejscu i przygotowywała się do inauguracji.
Hiszpania to jedna z najsilniejszych kobiecych reprezentacji w Europie. W rankingu FIFA zajmuje 13. miejsce, z mundialu odpadła na etapie 1/8 finału, co było najlepszym wynikiem w historii, a z ostatnimi mistrzostwami Europy pożegnała się po ćwierćfinale. W ostatnich latach futbol hiszpański postawił jednak olbrzymie kroki w rozwoju, kluby inwestują coraz większe pieniądze, najwięksi giganci coraz chętniej wspierają kobiece sekcje, a drużyna narodowa awansowała na cztery wielkie imprezy z rzędu. La Roja była losowana w eliminacjach kobiecego Euro z pierwszego koszyka.
Z czego zatem mamy się cieszyć?
Po pierwsze, reprezentacja Polski kobiet po raz drugi w historii urwała punkty drużynie z pierwszego koszyka! Jeszcze kilka lat temu Polki w starciu z teoretycznie najsilniejszymi rywalkami dostawały kilka goli bagażu, przeciwniczki tłamsiły je od pierwszej do ostatniej minuty, a porażka 0:5 była najniższą z możliwych. Biało-czerwone ograniczały się do murowania własnej bramki i wybijania piłki. Udało się to w ostatnich eliminacjach mistrzostw świata w starciu ze Szwajcarią, udało się teraz z Hiszpanią.
OK., w starciu z Hiszpankami też długimi fragmentami byliśmy w głębokiej defensywie i biegaliśmy bezradnie za piłką od jednej przeciwniczki do drugiej. Kontry jednak się zdarzały, nasze zawodniczki sprawiły trochę problemów hiszpańskiej defensywie i kilka razy przy chłodniejszych głowach mogły zapewnić bramkarce gości zdecydowanie więcej pracy. Dlatego remis z Hiszpanią trzeba uznać za zwycięski!
Po drugie, selekcjoner Stępiński wykonał przez trzy lata kawał dobrej roboty, szczególnie pod względem organizacji gry. Każda z Orlic wiedziała, jakie ma zadania na boisku. Polki pilnowały swoich stref, grały bardzo odpowiedzialnie i realizowały określony plan. Pod kątem organizacji Stępiński do złudzenia przypominał Czesława Michniewicza, który idealnie dobrał taktykę pod wykonawców w reprezentacji U-21 – zarówno tej poprzedniej, jak i obecnej.
Po trzecie, trzeba się cieszyć, że mamy młody i perspektywiczny zespół. W podstawowej jedenastce najstarsze na boisku Katarzyna Kiedrzynek i Aleksandra Sikora miały po 28 lat! Daje to naprawdę nadzieję, że w końcu doczekaliśmy się pokolenia, które jest w stanie wywalczyć awans na wielki turniej. Przecież do dzisiaj reprezentacja Polski ani razu nie zagrała na Euro, ani na mundialu.
Po czwarte, Polki wysłały rywalkom poważny sygnał, że w tych eliminacjach będą do końca walczyły o awans. Czeszki przegrały z Hiszpankami aż 1:5, a od początku walki o Euro mówiło się, że to między nami, a naszymi południowymi sąsiadkami rozegra się walka o drugie miejsce w grupie.
Tyle od strony sportowej, ale mamy się też z czego cieszyć od strony niesportowej:
Po piąte, na trybunach w Lublinie pojawiło się 7528 kibiców, co stanowi nowy rekord frekwencji na meczu reprezentacji Polski kobiet.
Po szóste, spotkanie z wysokości trybun oglądał prezes Zbigniew Boniek, który od dłuższego czasu mocno zaangażował się w promocję kobiecego futbolu. Szef PZPN po końcowym gwizdku pojawił się na murawie i wyściskał nasze piłkarki. Takie obrazki jak ten poniżej po prostu chce się oglądać.
Paweł Gołaszewski