Podopieczni Erika tan Haga wygrali trzeci mecz z rzędu w Premier League. Po zwycięstwach z Fulham i Nottingham, dziś Manchester pokonał Wolverhampton.
Przez długi czas kibice zgromadzeni na Molineux Stadium nie oglądali bramek. Więcej szans mieli przyjezdni z Manchesteru, choć raz bramce Czerwonych Diabłów poważnie zagroził Ruben Neves. Portugalczyk świetnie przymierzył z rzutu wolnego, ale kapitalną interwencją popisał się David de Gea.
Na jedynego gola w tym spotkaniu trzeba było czekać aż do 76. minuty. Bramkarza gospodarzy pokonał Marcus Rashford, który wszedł na boisko na początku drugiej połowy. W niedawnym meczu z Nottingham Forest 25-letni Anglik zdobył bramkę i zaliczył asystę, więc można było spodziewać się jego obecności w wyjściowym składzie na starcie z Wolves. Erik ten Hag zdradził przed pierwszym gwizdkiem, że Rashford rozpocznie zawody na ławce z powodów dyscyplinarnych. Holenderski szkoleniowiec nie chciał powiedzieć nic więcej. Na kwadrans przed końcem spotkania angielski napastnik wszedł w pole karne, zabawił się z obrońcami i mocnym strzałem otworzył wynik meczu.
Niecałe dziesięć minut później Rashford zdobył drugą bramkę, ale nie została ona uznana. Reprezentant Anglii strzelił gola w dość kuriozalny sposób, bo jego strzał najpierw obronił Jose Sa, a piłka krótko po interwencji Portugalczyka odbiła się od ciała zawodnika Manchesteru i trafiła do siatki. Futbolówka miała jednak kontakt z ręką Rashforda, przez co ten gol nie mógł zostać zaliczony.
Dzisiejsze zwycięstwo dało Manchesterowi awans na czwartą pozycję w tabeli. Na ten moment Czerwone Diabły tracą tylko jeden punkt do trzeciego Newcastle. Wolverhampton natomiast zajmuje 18. lokatę. Do „bezpiecznego” West Hamu piłkarze Julena Lopeteguiego tracą jedno „oczko”.
jkow, PiłkaNożna.pl