Derby Małopolski na remis
Puszcza Niepołomice zremisowała 1:1 z Cracovią. Bliżej zwycięstwa były „Pasy”, ale na przeszkodzie podopiecznym Jacka Zielińskiego stanął VAR, który anulował dwa gole pod koniec spotkania.
Mecz od początku nie układał się po myśli Cracovii. Przez całą pierwszą połowę „Pasy” oddały tylko jeden strzał, w dodatku niecelny. Groźniejsza była Puszcza, która dopięła swego w 41. minucie. Po indywidualnym rajdzie Łukasz Sołowiej obsłużył podaniem Artura Siemaszkę, a ten oddał mocny strzał zza pola karnego – piłka po drodze odbiła się rykoszetem od nogi Kamila Glika i zmyliła interweniującego Sebastiana Madejskiego.
Po przerwie podopieczni Jacka Zielińskiego niezbyt kwapili się do odrabiania bramkowych strat. Za gonienie wyniku na poważnie wzięli się dopiero w ostatnim kwadransie. Sygnał ostrzegawczy dla niepołomiczan wysłał Takuto Oshima, który mocnym uderzeniem zmusił do pracy Oliwiera Zycha.
Chwilę później piłka znalazła się w siatce Zycha. W zamieszaniu w polu karnym po rzucie wolnym najlepiej odnalazł się Andreas Skovgaard, który z bliskiej odległości wpisał się na listę strzelców. Radość trwała jednak krótko, bowiem VAR anulował trafienie Duńczyka z powodu spalonego.
Pasy w końcu doprowadziły do wyrównania w 86. minucie. Skovgaard tym razem wcielił się w rolę asystującego i dośrodkował w pole karne, gdzie do piłki dopadł Karol Knap, który mocnym i dokładnym uderzeniem głową zmienił rezultat na remisowy.
Cracovia chciała pójść za ciosem i sięgnąć po pełną pulę. Na nieszczęście dla Zielińskiego i spółki do akcji znowu wkroczył VAR. Oshima zacentrował piłkę w pole karne, w którym niefrasobliwość beniaminka wykorzystał Kacper Śmiglewski. Wychowanek „Pasów” na pierwszego oficjalnego gola w Ekstraklasie będzie musiał jeszcze poczekać. Okazało się bowiem, że w chwili podania był na minimalnym ofsajdzie.
W derbach Małopolski padł remis, który nikogo nie satysfakcjonuje. Puszcza już po raz szósty w tym sezonie nie potrafiła wygrać meczu, w którym jako pierwsza otworzyła wynik. Żubry mogły poprawić tę niekorzystną statystykę, lecz w ostatniej akcji spotkania Siemaszko wolał sam finalizować atak, niż obsłużyć podaniem lepiej ustawionego Murisa Mesanovicia, który wówczas stanąłby oko w oko z Madejskim. Trener Tomasz Tułacz aż wychodził z siebie ze złości.
Cracovia natomiast siłą rzeczy nie może być zadowolona ze straty punktów w starciu z beniaminkiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności.
jbro, PilkaNozna.pl