Demonstracja siły Manchesteru United
Nie było niespodzianki podczas sobotniego starcia pomiędzy Manchesterem United i AFC Bournemouth. Czerwone Diabły dały kolejny koncert w ofensywie i odniosły przekonujące zwycięstwo (5:2).
Manchester United cały czas idzie w górę (fot. Reuters)
Spotkanie na Old Trafford było zapowiadano jako starcie, które będzie przypominało drogę jednokierunkową. Manchester United od wznowienia rozgrywek imponował formą i oprócz remisu z Tottenhamem, odniósł również dwa pewne zwycięstwa nad Sheffield i Brighton. Jeśli zaś chodzi o Bournemouth, to ich forma pozostawała wiele do życzenia i Wisienki stały się niespodziewanie jednym z głównych kandydatów do spadku z Premier League.
Cztery ostatnia mecze drużyny prowadzonej przez Eddiego Howe’a kończyły się porażkami, w tym taki dotkliwymi jak z Crystal Palce (0:2) i Newcastle United (1:4) na swoim terenie. Wszystko to nie wróżyło najlepiej przed sobotnim spotkaniem i zdaniem bukmacherów zwiastowało dość zdecydowane zwycięstwo gospodarzy.
Mecz zaczął się zgodnie z przewidywaniami, ponieważ od początku przewagę zaczęli zyskiwać gospodarze. Wydawało się, że gole dla Czerwonych Diabłów są kwestią czasu i kiedy kompletnie nikt się tego nie spodziewał, bramka rzeczywiście padła, ale zdobyli ją goście.
W 16. minucie Junior Stanislas znalazł się z piłką w polu karnym po czym wydarzyły się dwie rzeczy. Najpierw napastnik The Cherries ośmieszył Harry’ego Maguire’a posyłając futbolówkę między jego nogami, a następnie uderzył przy bliższym słupku, gdzie dużo lepiej powinien zachować się David De Gea.
Radość gości trwała niespełna kwadrans. Jeszcze przed upływem pół godziny do wyrównania doprowadził Mason Greenwood, a kilka chwil później Manchester United był już na czele rywalizacji, dzięki trafieniu Marcusa Rashforda, któremu udało się pewnie wykorzystać karnego.
Jak się okazało, był to dopiero początek emocji na Old Trafford, ponieważ worek z bramkami rozwiązał się na dobre. Jeszcze przed przerwą kolejnego gola zdobył bowiem Anthony Martial, który popisał się znakomitym uderzeniem pod poprzeczkę.
Po zamieni stron goście złapali kontakt po pewnie wykonanym rzucie karnym Joshuy Kinga, ale riposta ze strony Manchesteru była nokautująca. W 54. minucie piękną akcję przeprowadził Greenwood, który zdobył swojego drugiego gola, a kilka chwil później rzut wolny precyzyjnie wykonał Fernandes. Kompletnie rozbicie piłkarze Bournemouth zdobyli także gola nr 6, jednak trafienie Rashforda uznane nie zostało, ponieważ Anglik znajdował się w momencie podania na pozycji spalonej.
Kolejnych goli już na Old Trafford nie zobaczyliśmy i zawody zakończyły się finalnie efektownym zwycięstwem gospodarzy. Dzięki temu Manchester United cały czas pozostaje w grze o awans do następnej edycji Champions League.
***
W równolegle rozegranym meczu w końcu przełamali się piłkarze Leicester City. Popularne Lisy pokonali na swoim terenie Crystal Palace (3:0) po trafieniach Kelechiego Iheanacho i Jamiego Vardy’ego (dwa).
gar, PiłkaNożna.pl