Przejdź do treści
Człowiek, który samotnie walczy o utrzymanie Fortuny

Ligi w Europie Bundesliga

Człowiek, który samotnie walczy o utrzymanie Fortuny

Nie sprowadzony za rekordowe w skali klubu pieniądze Dawid Kownacki, lecz 32-letni Rouwen Hennings jest najskuteczniejszym strzelcem Fortuny Duesseldorf. Napastnik osiągnął w tym sezonie życiową formę.

Rouwen Hennings to obecnie jedyna nadzieja Fortuny Duesseldorf na uniknięcie degradacji (foto: Jan Huebner/Imago sport)

Ofensywna gra Fortuny w zasadzie opiera się wyłącznie na nim. W trakcie rundy jesiennej drużyna z Duesseldorfu strzeliła łącznie 18 goli (najmniej w lidze, obok Wolfsburga), z czego aż 11 trafień było dziełem Henningsa. Aż strach pomyśleć, co zrobiłby trener Friedhelm Funkel, gdyby nie znakomita skuteczność 32-latka pochodzącego z położonego na północy kraju miasteczka Bad Oldesloe. Pozostali zawodnicy Fortuny – mówiąc delikatnie – mają problemy ze zdobywaniem bramek: drugim najlepszym strzelcem zespołu jest pomocnik Erik Thommy, autor zaledwie dwóch goli. Kownacki, z którym wiązano wielkie nadzieje, w minionym półroczu zawiódł na całej linii. Reszta piłkarzy formacji ofensywnej – Bernard Tekpetey, Nana Ampomah oraz Kenan Karaman – łącznie zdobyła jedną bramkę w rozgrywkach ligowych.

Drużyna jest więc skazana na Henningsa i jeśli w zimowym oknie transferowym w Duesseldorfie nie pojawi się nowy napastnik bądź potrafiący strzelać gole skrzydłowy, Funkel będzie musiał modlić się o zdrowie doświadczonego atakującego. I utrzymanie przez resztę sezonu jego wysokiej dyspozycji. A tak skuteczny, jak minionej jesieni, nie był jeszcze nigdy. W rozgrywkach 2014/15 i 2017/18 zdobył odpowiednio 17 oraz 13 bramek, jednak tylko na poziomie 2. Bundesligi. Zresztą obecny sezon jest dla niego dopiero trzecim w niemieckiej elicie.

W barwach HSV, którego jest wychowankiem, nie było mu dane zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zrobił to dopiero w sierpniu 2010 roku, ale już w koszulce innego klubu z Hamburga. Sezon wcześniej dziewięcioma golami i pięcioma asystami znacząco pomógł FC St. Pauli awansować do Bundesligi. Po zaledwie roku klub wrócił na zaplecze, zaś Hennings na kolejny kontakt z elitą niemieckiej piłki musiał czekać siedem długich lat.

Nie były one ani wyjątkowo szczęśliwe, ani przesadnie traumatyczne. Spędzając półtora roku w trzeciej lidze, niemal sięgnął dna, lecz niedługo potem znów złapał odpowiedni pułap. Co w przypadku jego kariery wówczas oznaczało grę na zapleczu Bundesligi. We wspomnianym sezonie 2014/15 w barwach Karlsruher SC spisywał się na tyle dobrze, że zainteresowały się nim poważniejsze kluby. O Henningsie przypomniał sobie HSV, chciał go też sprowadzić Werder Brema. Pojawiła się oferta z greckiego PAOK, gdzie funkcję dyrektora sportowego pełnił dobrze zorientowany na niemieckim rynku Frank Arnesen. Napastnika dostrzeżono również na Wyspach. Nie osiągnął porozumienia z Sheffield Wednesday, za to negocjacje z Burnley zakończyły się sukcesem.

Angielska przygoda Henningsa potrwała jednak zaledwie rok. Co prawda Burnley triumfowało w Championship, a Niemiec rozegrał 26 spotkań, lecz nie odpowiadała mu rola wchodzącego z ławki. Skoro był tylko zmiennikiem na zapleczu, nie miał prawa liczyć na miejsce w podstawowym składzie w Premier League. Postanowił więc wrócić do ojczyzny.

Tak Hennings trafił do Duesseldorfu. Początkowo został tylko wypożyczony, by w lipcu 2017 roku przenieść się do Fortuny na zasadzie definitywnego transferu. Klub z Nadrenii Północnej-Westfalii zrobił kapitalny interes: za darmo pozyskał piłkarza, który najpierw odegrał kluczową rolę w wywalczeniu awansu, następnie miał duży udział w zajęciu dziesiątego miejsca w Bundeslidze. A teraz niemal samotnie walczy, by uchronić Fortunę przed degradacją.

Kariera Henningsa to historia piłkarza klasy średniej. Nigdy nie uchodził za wielki talent, nigdy nie był blisko debiutu w pierwszej reprezentacji (choć grał i sporo strzelał w kadrze do lat 21), nikt nie zapłacił za niego więcej niż dwa i pół miliona euro. Żaden fenomen, ot wyróżniający się zawodnik w przeciętnym klubie. Tylko i aż tyle.

Konrad Witkowski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024