Czas na przełamanie. Co z tym Kownackim?
Kiedy wiosną tego roku Dawid Kownacki udał się na wypożyczenie do Fortuny Duesseldorf i w kolejnych meczach prezentował świeżość oraz jakość, której niemiecki klub tak potrzebował, wydawało się, że młody napastnik znalazł w końcu swoje miejsce. Od tego czasu minęło zaledwie pół roku i dziś Polak coraz częściej musi się godzić z krytyką.
W Duesseldorfie czekają na przełamanie Dawida Kownackiego (fot. Reuters)
Przypomnijmy, że Kownacki został na początku jedynie wypożyczony do Fortuny z Sampdorii Genua. Podczas swojego pierwszego pobytu w Niemczech udało mu się rozegrać czternaście meczów, w których strzelił pięć goli i zapisał na swoim koncie decydujące podanie przy trafieniu kolegi. Ze zdecydowanie najlepszej strony „Kownaś” spisał się podczas spotkania z FC Schalke 04, kiedy to zapisał na swoim koncie dublet i poprowadził Fortunę do efektownego zwycięstwa (4:0).
Pochwałom i zachwytom nad grą 22-latka nie było końca i nic dziwnego, że Friedhelm Funkel zaczął myśleć o tym, by sprowadzić go na stałe do swojej drużyny. Negocjacje nie należały do najłatwiejszych. Sampdoria miała bowiem oczekiwać za Kownackiego nawet 10 milionów euro, podczas gdy dysponująca skromnymi możliwościami finansowymi Fortuna nie mogła się zgodzić na wyłożenie tak wielkich pieniędzy na stół. Ostatecznie stanęło na ponownym wypożyczeniu, które było tak naprawdę czynnością techniczną, gdyż po rozegraniu zaledwie kilku meczów strona niemiecka ogłosiła transfer definitywny napastnika.
Fortuna zapłaciła za reprezentant Polski 7,5 miliona euro, jednak w Duesseldorfie nikt nie miał wątpliwości, że to inwestycja o dość sporej stopie zwrotu, która zacznie się spłacać już podczas rundy jesiennej nowego sezonu.
No właśnie, rok 2019 się kończy, podobnie jak wspomniana runda w Bundeslidze, a Dawid Kownacki jak pozostawał bez choćby jednego punkty w klasyfikacji kanadyjskiej, tak nic w tej kwestii się nie zmieniło. Jak do tej pory wystąpił on już w czternastu spotkaniach, na boisku spędził 856 minut, a po stronie jego goli i asyst wciąż widnieją dwa zera.
Skąd tak słaba forma Polaka? Cóż, warto w tym miejscu przypomnieć, że po mistrzostwach Europy do lat 21 Kownacki nie mógł liczyć na tak długie wakacje jak jego koledzy z zespołu. Jakby tego było mało, przez większość lata dochodził on do pełni zdrowia po kontuzji uda i stracił z tego powodu niemal cały okres przygotowawczy. 22-latek musiał więc nadrabiać braki już po starcie sezonu, co dość poważnie odbiło się na jego formie i przełożyło się na kolejne słabsze występy.
Niemieccy dziennikarze nie zostawiali na piłkarzu Fortuny suchej nitki, oskarżając go o to, że na boisku jest ociężały i brakuje mu tej dynamiki, która zachwycał podczas minionej kampanii. Do pewnego momentu można to oczywiście było tłumaczyć sporymi zaległościami w treningach, ale im dalej w sezon, tym używanie takie wymówki jako swojej tarczy stawało się w przypadku Polaka coraz mniej poważne. Najdroższy piłkarz klubu musi w końcu dawać z siebie więcej, a oczekiwania wobec niego – wprost proporcjonalnie do kwoty na niego wydanej – były bardzo duże.
O ile początkowo murem za swoim podopiecznym stał Funkel, to i on zaczął tracić do Kownackiego cierpliwość. Ostrzegawczym sygnałem było posadzenie go na ławce w meczu z Koeln (12 minut), a następnie podczas spotkań z Hoffenheim (30 minut) oraz Borussią Dortmund (31 minut).
Co ciekawe, nie pomogła również zmiana pozycji. W większości meczów „Kownaś” występował w roli skrzydłowego, czy jak kto woli – bocznego napastnika, jednak w trakcie ostatniego spotkania ligowego trener wystawił go na szpicy, jako „dziewiątkę”. Efekt był jednak mizerny, ponieważ Polak zdołał oddać zaledwie jeden celny strzał i niewiele wniósł do ofensywnych poczynać Fortuny, która gładko przegrała z RB Lipsk (0:3).
Sytuacja jest poważna, ale wydaje się, że próżno oczekiwać przełamania Kownackiego podczas tego roku. W zimie czeka go jednak mnóstwo pracy, tak by podczas rundy rewanżowej potwierdzić, że jego przedwczesne skreślenie byłoby błędem. Praca musi zostać wykonana, ponieważ kolejne zarzuty o apatyczność i kilka nadprogramowych kilogramów mogą okazać się ciosem, który definitywnie pogrąży niemiecka przygodę byłego napastnika Lecha. To z kolei postawiłoby pod znakiem zapytania jego udział w mistrzostwach Europy, które zostaną rozegrane w przyszłym roku.
Grzegorz Garbacik