Przejdź do treści
Czas męskich decyzji. Czas Arkadiusza Recy

Polska Reprezentacja Polski

Czas męskich decyzji. Czas Arkadiusza Recy

Każde jego powołanie do reprezentacji Polski wzbudzało kontrowersje i stawało się przedmiotem gorącej dyskusji. Czy ktoś taki powinien znajdować się w zespole narodowym? Czy sobie zasłużył? Czy nie ma lepszych na jego pozycji? Arkadiusz Reca, bo o nim mowa, przetrwał trudny okres i zaczyna walkę o to, by na dłużej zadomowić się w pierwszym składzie kadry.


Arkadiusz Reca chce na dłużej zadomowić się w pierwszym składzie (fot. 400mm.pl)


Podczas całego sezonu 2018-19 Reca wystąpił w zaledwie pięciu meczach Atalanty Bergamo. Były piłkarz Wisły Płock przeniósł się do Włoch za kwotę 3,5 miliona euro i wydawało się, że podobnie jak inni Polacy wykorzysta szansę i udanie wkomponuje się do nowej drużyny. Jak się jednak okazało, próg wejścia obrońcy był znacznie wyższy, ale też miejsce, do którego trafił był dość szczególne.

Gian Piero Gasperini zbudował w Bergamo znakomity i świetnie zbalansowany zespół, gdzie niemal na każdej pozycji panowała spora konkurencja. Recy nikt talentu co prawda nie odmawiała, ale jednocześnie nikt nie zamierzał czekać na to aż ten zadomowi się w nowym klubie i wskoczy na poziom, który jest wymagany do gry w klubie, którego celem było wywalczenie biletów do fazy grupowej Champions League (co ostatecznie się udało). Na swój debiut w Atalancie Polak czekał stosunkowo krótko, ponieważ już w sierpniu 2018 roku było mu dane zagrać w meczu z Hapoelem Hajfa w eliminacjach rozgrywek Ligi Europy. Jak się jednak okazało, były to jedynie miłe złego początki.

Później Reca albo nie łapał się do składu z powodów sportowych, albo z gry eliminowały go kontuzje. W Serie A zadebiutował dopiero 20 stycznia tego roku, wchodząc na siedem minut z ławki w trakcie spotkania z Frosinone. Kolejne szanse dostawał w lutym i marcu (dwa wejścia, łącznie 38 minut na boisku), a oprócz tego zagrał pięć minut podczas starcia z Fiorentiną w Coppa Italia. I to by było na tyle.


Mimo tego, że obrońca praktycznie nie grał, Jerzy Brzęczek niezmiennie miał do niego zaufanie. Były podopieczny selekcjonera z czasów wspólnej pracy w Wiśle Płock zagrał w trzech jego pierwszych meczach w roli opiekuna kadry, a powołanie dostał także na marcowe mecze eliminacyjne do EURO 2020. Wydawało się, że jest to już lekka przesada, szczególnie, że zaproszenia na obóz kadry w analogicznym czasie nie dostał inny lewy obrońca występujący w Serie A – Paweł Jaroszyński, który zgromadził niemal dwadzieścia razy więcej minut na włoskich boiskach od Recy. 

Z Austrią defensor Atalanty nie zagrał. Brzęczek ufał mu na tyle, by go powołać, ale kiedy przyszło co do czego, to na lewej stronie obrony wolał postawić na… nominalnego prawego defensora, czyli Bartosza Bereszyńskiego. Lepiej było z Łotwą, kiedy to Reca przebywał na boisku przez pełne 90 minut i zapisał nawet na swoim koncie asystę. Już wtedy nie ulegała jednak kwestii, że jeśli ten chłopak ma mieć przyszłość w reprezentacji, to musi zacząć regularnie grać w swoim klubie. W innym wypadku, przy okazji każdego kolejnego powołania jego nazwisko będzie stawiane w jednym szeregu z internetowymi memami.

W czterech następnych meczach kadry Reca już nie zagrał, ale – tak jak oczekiwano – zmienił otoczenie i jak się okazało, na wypożyczeniu do SPAL zaczął regularnie pojawiać się na boisku. Efekt był taki, że tym razem jego powołania do kadry już nie należało kwestionować (tak, ten żart już się nieco znudził), a kiedy obrońca zagrał w spotkaniach z Łotwą i Macedonią, coraz więcej osób zaczęło się zastanawiać, czy reprezentacja nie zyskała w końcu piłkarza, który będzie w stanie na dłuższy czas zadomowić się na lewej stronie bloku defensywnego?


(fot. Łukasz Skwiot)


Nie ma co ukrywać, praktycznie wszystkie argumenty świadczą aktualnie za zawodnikiem SPAL. Po pierwsze, od początku sezonu wystąpił on już w dziewięciu spotkaniach ligowych, spędzając na boisku 761 minut, czyli o 620 więcej niż podczas poprzedniej kampanii… i nie, nie w analogicznym okresie, a w trakcie całych rozgrywek. Po drugie, reprezentacji brakuje obecnie zawodnika, który dawałby na tej pozycji odpowiednią jakość. Ktoś mógłby się teraz oczywiście oburzyć i zapytać „no dobra, ale przecież mamy Macieja Rybusa?”. Prawda, problem w tym, że obrońca Lokomotiwu Moskwa coraz częściej zmaga się z kontuzjami, a i sam Brzęczek nie należy raczej do jego największych zwolenników. 

No i w końcu po trzecie, kolejne szanse Recy będą oznaczać, że selekcjoner nie będzie musiał forsować pomysłu z ustawianiem na lewej obronie Bereszyńskiego. Na tej pozycji nie daje on kadrze zbyt wiele, podczas gdy po drugiej stronie boiska ma do zaproponowania znaczenie więcej. Wilk syty i owca cała, a trzeba również pamiętać, że rolą trenera kadry jest nie tylko selekcja (czy jak twierdzi Jerzy Brzęczek oddawanie klubom znakomicie przygotowanych piłkarzy), ale także ich „budowanie”. Nie ulega z kolei kwestii, że dwa kolejne występy w podstawowym składzie zespołu narodowego będą dla Recy jasny sygnałem, że jego kariera zmierza we właściwym kierunku.

Czy selekcjoner ma inne opcje do wyboru? Cóż, oprócz naturalnego lewego obrońcy, którym jest piłkarza SPAL, w grę wchodzą także wspomnieni Rybus i Bereszyński, a także Tomasz Kędziora i Artur Jędrzejczyk. Na ten moment wszyscy oni wydają się być w rankingu Brzęczka za Recą. Ten nie ma wyboru. Skoro stawiał na swojego byłego podopiecznego z Płocka w momencie, gdy ten zrobił sobie rok wolnego od profesjonalnej piłki, to tym bardziej powinien bronić jego nominacji, gdy piłkarz zaczął rozwijać skrzydła.



Grzegorz Garbacik


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024