Cristiano Ronaldo, czyli gwiazda w burakach
Po drodze mija się domy udekorowane we flagi polskie i portugalskie. I całą masę różnorodnych transparentów porozwieszanych na płotach witających albo reprezentację Portugalii, albo już konkretnie z imienia i nazwiska Cristiano Ronaldo. – Jak dla mnie nic się nie zmieniło – wzrusza ramionami bodaj najbliższy sąsiad Portugalczyków w trakcie finałów mistrzostw Europy, bo mieszkający w domku dosłownie tuż przy ich bazie.
– Oni się tu nie kręcą, siedzą chyba tylko w tym hotelu, a przynajmniej ja ich nie widuję – kontynuuje, ale na pewno nie można zaliczyć go do ludzi specjalnie wylewnych. Zresztą po chwili odbiera przesyłkę od listonosza i znika za drzwiami. Odbywający się dwieście, może trzysta metrów dalej trening reprezentacji Portugalii wydaje się nie robić na nim najmniejszego wrażenia. Żyje swoim życiem. Tymczasem zaraz za ścianą jego domu kopią piłkę zawodnicy, których łączna wartość na futbolowym rynku to grubo ponad 300 milionów euro. W tym ten najdroższy na świecie, jeden z głównych kandydatów do zdobycia Złotej Piłki, gwiazdor Realu Madryt Cristiano Ronaldo.
Sześć lat z Cristiano
Czwartek. Dzień po meczu Portugalii z Danią, wygranym przez podopiecznych Paulo Bento w dramatycznych okolicznościach. Od rana pada, z tą różnicą, że czasem mocno, a czasem tylko mży. Droga na boisko treningowe, to, na którym odbywają się zajęcia zamknięte dla postronnych ludzi, przypomina sporych rozmiarów bajoro. Gdzieś z boku mija się pole buraków. Ktoś żartuje, że jak jeszcze ze dwa dni popada, Portugalczycy wcale nie będą musieli zamykać treningów, bo i tak nikt na nie dotrze. Ale w czwartek są wszyscy, którzy mogą być, czyli dziennikarze z różnych zakątków świata. Oficer prasowy Portugalczyków od razu jednak zastrzega, że dzisiaj dostępu do zawodników i sztabu szkoleniowego nie będzie. Piętnaście minut otwartego dla mediów treningu i zamykamy bramę prowadzącą na boisko. W powietrzu przy mocniejszym podmuchu wiatru unosi się niezbyt przyjemny zapach. Kto był na wsi, ten wie, o co chodzi.
Jeszcze przed treningiem trudno dostrzec jakichkolwiek łowców autografów – czy to z Polski, czy to z Portugalii, czy z jakiegokolwiek innego kraju. Jest bardzo spokojnie, pusto. Wszystko jednak szybko staje się jasne. Już przed wjazdem do bazy treningowej stoi wóz policyjny, potem na każdym kroku spotkać można ochroniarza. Gdzie nie spojrzeć – na odległość 50 czy 300 metrów, w lewo, prawo, do tyłu i przodu, tam postać w czarnym stroju. – Jest nas przynajmniej trzydziestu. Przynajmniej, bo możemy liczyć na wsparcie grup interwencyjnych, poza tym, z tego, co wiem, dowódców jest kilku i każdy ma pod sobą podobny oddział jak mój – opowiada jeden z ochroniarzy. I dodaje, że czwartkowy spokój to jedynie pozory. Kiedy bowiem dochodzi do treningu otwartego na głównym boisku kompleksu w Opalenicy, dzieją się różne, czasem dziwne rzeczy. Kibice rozmaitymi sposobami starają się przedrzeć w pobliże gwiazd Portugalii. Wszystko jedno czy w dzień, czy w nocy. – Był nawet przypadek, że ktoś zawisł na płocie. Kiedy próbowaliśmy go zdjąć, oczywiście nie chciał się zgodzić, bo jak tłumaczył, od sześciu lat jeździ wszędzie za Cristiano Ronaldo. Pracy jest sporo, ale na szczęście nic poważnego jeszcze się wydarzyło – dodaje ochroniarz.
(…)
Z Opalenicy,
Przemysław PAWLAK
Cały artykuł w najnowszym tygodniku Piłka Nożna