Podczas gdy Real Madryt dokonał już sporych zakupów, ale zmaga się z problemem wypychania niechcianych piłkarzy, z Atletico zawodnicy odchodzą drzwiami i oknami. Od objęcia zespołu w styczniu 2012 roku Cholo Simeone nie miał tak trudnego czasu, jaki dopadł go teraz.
LESZEK ORŁOWSKI
Z Atleti zdecydowali rozstać się, wpłacając w imieniu swoich nowych klubów klauzulę odejścia: Lucas Hernandez, Antoine Griezmann oraz Rodri. W zgodzie z zasadą, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, trzej doświadczeni obrońcy: Juanfran, Diego Godin i Filipe Luis (jeszcze tego nie ogłosił) też postanowili pożegnać się z klubem. W ataku i pomocy powstały więc potężne wyrwy, zaś obrona po prostu się rozsypała.
Czemu odchodzą?
Dlaczego trzech znajdujących się u szczytu karier zawodników uznało, że potrzeba im nowych klubów? Atletico to przecież wicemistrz Hiszpanii, zespół, który niedawno był dwa razy w finale Ligi Mistrzów, zespół ze ścisłego europejskiego topu, kandydujący do triumfu w Champions League tak naprawdę nie mniej, niż jakikolwiek inny. Potrafi też płacić swoim gwiazdom po królewsku, czego rok temu doświadczył Griezmann, który dostał 25 milionów rocznie, gdy odrzucił ofertę Barcy.
Po pierwsze wydaje się, że jednak idący w górę zawodnicy wciąż nie postrzegają Atleti jako klubu na tyle prestiżowego, by spędzić w nim całą karierę. Bayern, Manchester City, Barcelona albo Paris SG zostały przez nich uznane za stacje końcowe, podczas gdy klub znad Manzanares (jak tradycyjnie się mówi o Colchoneros mimo wyprowadzki z Estadio Vicente Calderon) to jednak nadal jedynie stacja przesiadkowa, swego rodzaju hub. Zlecieli się do niego pasażerowie z sekcji VIP, a teraz łapią samoloty w inne miejsca.
(…)
Pomoc
Nad odejściem Rodriego płacze się stosunkowo najmniej. To wybitny piłkarz, ale bardziej jednak pasujący stylem gry do Barcelony czy guardiolowego Manchesteru. Klub zarobił na nim 50 milionów i to jest dobre.
W kadrze znajduje się Thomas Partey, bardzo lubiany przez kibiców i ceniony przez trenera. Oczywiście, na pozycji piwota potrzeba mu było rywala oraz zmiennika i został nim Marcos Llorente, inny wychowanek Realu. To gracz utalentowany, z rozmachem, ale jeszcze nie do końca dojrzały. Cholo spróbuje szybko zrobić z niego twardziela, jakim jest Thomas. To właśnie przekonanie Simeone, że się da, skłoniło szefów klubu do wyłożenia na zawodnika 30 milionów euro (40 jeśli osiągnie sukcesy).
W ostatnich sezonach najmocniej drużynie doskwierał brak światowej klasy playmakera. Nie stał się takim i już raczej nie stanie Koke, którego nazywano kilka lat temu następcą Xaviego. Ten zawodnik zatrzymał się w rozwoju, może dlatego, że nie odszedł z Atleti. Za dużo biega, a za mało myśli, nie daje zespołowi odpowiedniej pauzy. Saul to też nie jest typ organizatora gry. Simeone bardzo liczy na to, że wakat obsadzi Hector Herrera, doświadczony Meksykanin z Porto. Czy jednak nie przecenia jego walorów? To zawodnik wytrawny, ale mało nachalny, w sensie negatywnym tego sformułowania, czyli niechętnie podporządkowujący sobie kolegów, narzucający im styl. A tu właśnie tego będzie się odeń oczekiwało. Można pokusić się o osąd, że nie takiego zawodnika potrzebuje obecnie do środka pomocy Atleti, lecz kogoś z wyższej półki. Jednak na Llorente i Herrerze wzmocnienia drugiej linii mają się zamknąć.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (27/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”