Chcę zostać królem strzelców
Do Białegostoku sprowadził go Iwajło Petew. Bułgarskiego trenera szybko zmiotło, a Jakov Puljić został najcięższym działem Jagiellonii.
Końcówka jesieni to najlepsza wersja Jakova Puljicia w PKO Bank Polski Ekstraklasie?
Od początku pobytu w Polsce chciałem wszystkim pokazać swoje umiejętności i właśnie teraz jest taki czas, kiedy zaczynam prezentować pełnię możliwości – odpowiada Puljić.
Do tej pory sezon 2018-19 był najlepszy w twoim wykonaniu?
Był trudny. Na początku wchodziłem głównie z ławki, po rundzie jesiennej miałem na koncie tylko trzy gole. Wiosną wywalczyłem miejsce w podstawowym składzie, zacząłem regularnie zdobywać bramki. Skończyło się na 16, zająłem trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców, do lidera zabrakło mi trzech trafień. Wiadomo, że chciałbym kiedyś zostać królem strzelców, ale w tamtym czasie w ogóle o tym nie myślałem, aby nie nakładać na siebie dodatkowej presji.
To dziwne, że skuteczny zawodnik z ligi chorwackiej trafia do Polski, a nie do silniejszego piłkarsko kraju.
Jestem zadowolony, że tu jestem. Liga jest niezła, przede wszystkim wyrównana, w drużynach jest wielu dobrych piłkarzy. Transfer do Polski był dobrym ruchem. Infrastruktura i otoczka medialna Ekstraklasy jest zdecydowanie lepsza niż ligi chorwackiej. Szkoda tylko, że gramy bez kibiców. Pierwsze moje mecze w Polsce zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie. W Chorwacji takie spotkania, w trakcie których stadiony są wypełnione zdarzają się kilka razy w roku, u was w zasadzie co tydzień na każdym meczu było dużo ludzi.
Po sezonie 2018-19 miałeś oferty z jakichś poważnych zagranicznych klubów?
Oficjalnej propozycji nie dostałem. Może Rijeka chciała za dużo pieniędzy? Nie mam pojęcia. Pojawiały się zapytania, ale do konkretów nie doszło. Byłem trochę wkurzony na tę sytuację. Zimą przeniosłem się do Jagiellonii. Oczywiście mam swoje ambicje i wiem, że jeśli w Polsce będę dobrze grał, może pojawić się oferta z silniejszej ligi.
Jagiellonia jest lepszym klubem niż Rijeka?
Podobnym. Jaga od lat walczy o czołowe miejsca, występuje w eliminacjach europejskich pucharów, ma bardzo dobrych zawodników – jak Rijeka.
W tym sezonie masz na koncie 8 bramek, do lidera klasyfikacji strzelców tracisz zaledwie 5 trafień. Pojawiły się myśli o koronie króla strzelców?
Każdy napastnik na świecie chciałby być królem strzelców w lidze, w której występuje.
Wielu zawodników odpowiada, że to nie jest najważniejsze, bo liczy się wygrywanie z drużyną.
To prawda! Myślę podobnie, ale zadałeś konkretne pytanie, więc precyzyjnie odpowiedziałem. Nie ma napastnika, który nie chciałby zostać królem strzelców. Jeśli masz szanse na jakiekolwiek trofeum, czemu z niej nie skorzystać?
Latem na łamach „Przeglądu Sportowego” napisano, że możesz odejść z Jagiellonii, bo za dużo zarabiasz.
Nic mi o tym nie wiadomo. Mam ważny kontrakt z klubem i nie odbyłem ani jednej rozmowy w tej kwestii.
Jak się układała twoja współpraca z Iwajło Petewem?
Bardzo dobrze. To dobry trener i świetny człowiek. Kiedy masz problem, zawsze możesz z nim porozmawiać. Bez niego nie byłoby mnie w Jagiellonii. To on mnie tu sprowadził i obdarzył zaufaniem. W zasadzie od początku wystawiał mnie w pierwszym składzie, choć na pierwszego gola musiałem poczekać kilka spotkań. Trener jednak mnie znał, wiedział jakie mam umiejętności i nie sadzał na ławce. Dla mnie to było bardzo ważne. Szkoleniowiec, który by mnie nie znał, po trzech-czterech meczach posadziłby mnie wśród rezerwowych.
Bardzo różni się we współpracy od Bogdana Zająca?
Obaj są profesjonalistami i bardzo rzetelnie podchodzą do pracy. Trener Zając wprowadził kilka swoich pomysłów. W klubie wszyscy myślą tylko o najbliższym meczu. Stawiamy sobie małe cele, wierzę, że to przyniesie efekty.
Z kilkoma zawodnikami, którzy dzisiaj grają w polskiej lidze znasz się z Chorwacji.
Z Lorenco Simiciem z Zagłębia, Petarem Mamiciem z Rakowa, Domagojem Antoliciem, Josipem Juranoviciem i Marko Vesoviciem z Legii, ale przede wszystkim z Alexandrem Gorgonem z Pogoni, który był kapitanem w Rijece i wiele mi pomógł. Świetny gość, bardzo dobry piłkarz. W Chorwacji był traktowany, zachowując wszelkie proporcje, jak legenda. Mogę mówić o nim w samych pozytywach. Jeden z najlepszych piłkarzy, z którymi grałem.
Kto był najlepszy?
W jednej z juniorskich reprezentacji Chorwacji wystąpiłem razem z Mateo Kovaciciem.
A z przeciwników?
Leonardo Bonucci. Graliśmy przeciwko Milanowi w fazie grupowej Ligi Europy 2018-19 i u siebie nawet wygraliśmy, a ja strzeliłem gola. Szkoda, że to zwycięstwo nam ostatecznie nic nie dało, bo nie wyszliśmy z grupy, ale pojedynki z Bonuccim do najprzyjemniejszych nie należały.
Jako nastolatek byłeś na testach w Olympique Marsylia.
Byłem młody, dostałem zaproszenie na camp, który organizował Olympique. Trwało to tydzień. Zobaczyłem jak trenuje się w jednym z największych klubów we Francji. Szanse na pozostanie w Marsylii były raczej małe, więc nie czułem się rozczarowany, kiedy po zakończeniu campu nikt do mnie nie zadzwonił. Wiedziałem, że jeszcze mam czas na tak poważne ruchy.
A teraz czujesz się młodo?
Mam 27 lat, jestem w najlepszym wieku dla piłkarza. Nie można powiedzieć o mnie, że jestem młody, ale też nie jestem stary. Czuję się bardzo dobrze.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 48/2020)