Bodo rozbiło Jagiellonię. Kolosalna różnica klas.
Jagiellonia Białystok fenomenalnie rozpoczęła rewanżowe starcie z FK Bodo/Glimt, już w 4. minucie wyrównując stan dwumeczu. Były to jednak miłe złego początki, bo później na murawie dominowali już tylko mistrzowie Norwegii, którzy pewnie wygrali 4:1.
Maciej Kanczak
Mistrzowie Polski wyciągnęli wnioski z ubiegłotygodniowego spotkania i od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku. Przyniosło to efekt już w 4. minucie, kiedy to po znakomitej akcji Afimico Pululu i mocnym strzale z bliska Jesusa Imaza, piłkę do własnej bramki skierował Patrick Berg. Kilka minut później, środkowy pomocnik FK Bodo/Glimt spróbował zrehabilitować się za swoje niefortunne trafienie. Norweg popisał się mocnym strzałem zza pola karnego, ale w tej sytuacji świetnie interweniował Sławomir Abramowicz. Bramkarz Jagi był również górą w 19. minucie, gdy znów płaski, nieprzyjemny strzał oddał Berg.
Kolejne niewykorzystane okazje nie załamały jednak gospodarzy, którzy non stop nacierali na białostocką bramkę. Podopieczni Kjetila Knutsena dopięli swego w 35. minucie, gdy znakomitym strzałem z ok. 16 metrów popisał się Sondre Fet. Gracze FK Bodo/Glimt poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie. Kasper Hogg wypatrzył w szesnastce Isaka Maattę, który z łatwością ograł Joao Moutinho i z najbliższej odległości pokonał Abramowicza.
Od początku drugiej połowy, podopieczni Adriana Siemieńca ruszyli do odrabiania strat. Z ich chwilowej przewagi niewiele jednak wynikało. Tymczasem w 56. minucie, przy biernej postawie graczy Jagi czekających na gwizdek (w jednym ze starć ucierpiał bowiem Mateusz Skrzypczak), trzecią bramkę dla FK Bodo/Glimt, a swoją drugą w tym spotkaniu zdobył mocnym strzałem Fet. Po drodze piłka jeszcze odbiła się od słupka.
A gospodarzom wciąż było mało. Jens Hauge zagrał znakomitą, prostopadłą piłkę do Kaspera Hogga, który z bliska wpakował ją do bramki mistrzów Polski, dobijając ostatecznie Jagę.
a Wy chcecie mieć 2 drużyny w Lidze Mistrzów? Na podstawie tych dwóch meczy, z przeciętna europejską drużyna, można śmiało powiedzieć, że Liga Mistrzów to nie jest nasza bajka… I nie prędko będzie.
Bodo jest drużyną, która regularnie wydaje miliony euro, żeby być w tym miejscu, jakim jest. Przeciętni nie są, to jest solidny średniak z aspiracjami. Polskie zespoły natomiast, liczą na fuksa, zarówno w losowaniu jak i pojedynczych meczach. I żeby nie wydać za dużo, bo piniędzy nie ma i nie będzie.
Jak sie budowuje kluby które grają regularnie w europejskich pucharach pokazują nam zespoły z takich krajów jak np Słowacja Czechy Austria Norwegia Dania Szwajcaria Szwecja Chorwacja.