Rafael Benitez odrzucił sugestie, jakoby obecne problemy Liverpoolu wiązały się z jego pracą na Anfield w poprzednich sezonach. – To nie moja wina – zarzeka się Hiszpan.
Sezon 2009/2010 „The Reds” zakończyli na siódmej lokacie. Po zakończeniu rozgrywek Benitez odszedł do Interu Mediolan, a stery w zespole objął Roy Hodgson opromieniony dotarciem z przeciętnym Fulham do finały Ligi Europejskiej. Pod wodzą Anglika zespół spisywał się jeszcze gorzej, długo nie mogąc wydostać się z drugiej połowy tabeli. W końcu kontrakt Hodgsona został rozwiązany za porozumieniem stron, a w jego miejsce zatrudniono do końca sezonu Kenny’ego Dalglisha. Legenda „The Reds” wywalczyła jak na razie cztery punkty w trzech spotkaniach Premier League.
Wielu ekspertów upatruje przyczyn obecnej degrengolady Liverpoolu w osobie Beniteza, który w ostatnich latach zdawał się nie mieć wizji odnośnie prowadzenia zespołu, czego dowodem są chociażby wielomilionowe, acz nieudane transfery. – Zgadzam się, że popełniłem kilka błędów. Czasami piłkarz wydaje się być dobrym zawodnikiem, a po przyjściu nie potrafi się zaaklimatyzować i nie ma z niego należytego pożytku. Sprowadziliśmy wielu piłkarzy za 10-12 milionów funtów, a to nie są kwoty z najwyższej półki. Nie byliśmy zadowoleni z niektórych zawodników, ale z większość się sprawdziła. Z obecnych członków składu są to Pepe Reina, Glen Johnson, Martin Skrtel, Daniel Agger, Fabio Aurelio, Lucas Leiva, Fernando Torres, Maxi Rodriquez, Dirk Kuyt – broni się Benitez.
– Zespół jest dobry, ale problemem może być mentalność. Myślę, że Kenny może wiele zmienić na tym polu. Z drugiej jednak strony tego lata sprowadzono siedmiu piłkarzy, którzy wystarczająco zmienili skład. Nie mogę brać za nich odpowiedzialności. To nie moja wina, przepraszam – stwierdził Hiszpan.
Mistrz znów to zrobił! Kolejne zwycięstwo po golu w końcówce
Newcastle United grał w osłabieniu i przegrywał już 0:2, ale mimo to zdołał wyrównać w starciu z Liverpoolem FC. Ostatnie słowo należało jednak do mistrzów Anglii.
Mistrz Anglii sezon w Premier League zaczął od kanonady z Bornemouth AFC. Teraz jednak poprzeczka wisi zdecydowanie wyżej, bo rywalem Liverpoolu będzie Newcastle United.