Belgowie w cieniu słynnego bramkarza
Na medal w mistrzostwach Europy reprezentacja Belgii czeka od roku 1980. Wtedy na Stadio Olimpico w Rzymie w meczu finałowym przegrała z Republiką Federalną Niemiec. Od tego czasu Belgowie zanotowali dwa najlepsze w swej historii występy na mistrzostwach świata zajmując 4. miejsce w Mexico ’86 i zdobywając brązowy medal na World Cup 2018, lecz strefa medalowa czempionatu kontynentalnego pozostaje dla nich nieosiągalna. Na dwóch ostatnich turniejach ME barierą nie do pokonania okazały się dla Czerwonych Diabłów ćwierćfinały. W 2016 przegrali w nich z Walią, a pięć lat później z Włochami.
Zbigniew Mroziński
ZUMA/newspix.pl / 400mm.pl
Może gdyby Euro 2020 odbyło się w zaplanowanym terminie Belgowie zostaliby cztery lata temu mistrzami Starego Kontynentu. Byli bowiem wielkim faworytem imprezy mającej odbyć się w całej Europie, ale z powodu pandemii COVID-19 została przesunięta o 12 miesięcy, co w przypadku sportowców jest niezwykle długim okresem.
W fazie grupowej finałów Euro 2024 Belgowie rywalizują z drużynami średniej klasy ze środkowej i wschodniej części kontynentu. 17 czerwca we Frankfurcie zaczną od meczu ze Słowacją, pięć dni później w Kolonii zagrają z Rumunami, a 26 czerwca w Stuttgarcie spotkają się z Ukraińcami. Prawdę mówiąc w przypadku Belgów miejsce poniżej pierwszego w grupie powinno być potraktowane jak niespodzianka. Tyle że świat futbolu widział o wiele większe sensacje.
A Belgowie mają też swoje problemy. Przede wszystkim w bramce Czerwonych Diabłów zabraknie Thibaut Courtoisa, który był jedynką na mundialach w 2014, 2018 i 2022 roku, a także na Euro 2016 i 2020. Poprzedni sezon niemal w całości stracił jednak z powodu kontuzji. Tyle że wrócił do bramki Realu Madryt na mecz finałowy Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund i spisał się znakomicie. Wtedy jednak belgijska kadra na Euro 2024 była już zgłoszona bez niego. Zresztą Courtois nie palił się od dawna do udziału w tym turnieju mówiąc, że musi w pełni się zregenerować po sezonie, w którym grał niewiele. Niemiecki selekcjoner Belgów Domenico Tedesco nie mógł mu też dać gwarancji, że po rocznej przerwie w reprezentacji zagwarantuje mu pewne miejsce między słupkami, a przecież Courtois nigdy nie miał zamiaru nawet na minutę ustępować kolegom. Poza tym Tedesco nie przepada za narcyzem, który miał do niego żal, że nie zrobił go w ubiegłym roku kapitanem reprezentacji, gdy kontuzji doznał Kevin De Bruyne.
O atmosferze panującej na linii selekcjoner – bramkarz tak napisał felietonista dziennika „Le Soir”: „Nie wiemy, czy Thiabut Courtois będzie w ogóle przejmował się losem Czerwonych Diabłów podczas tegorocznego Euro. Nie wiemy, czy Courtois zanurzając stopy w ciepłym piasku i popijając koktajl, będzie miał czas na oglądanie w telewizji swych byłych kolegów z reprezentacji Belgii. Przynajmniej ośmielamy się tego oczekiwać od najlepszego w historii belgijskiego bramkarza!
Na mecz ze Słowacją media typują skład: Casteels – Castagne, Debast, Faes, De Cuyper – Onana, De Bruyne, Mangala – Bakayoko, Lukaku, Carrasco. Jak widać wszystko ma się kręcić wokół De Bruyne’a i Lukaku. Zobaczymy na ile sprawdzi się taka koncepcja, bo to ci też mają skomplikowane osobowości.
Zbigniew Mroziński