Barcelona zgarnęła pełną pulę w El Clasico
Czy wyścig po mistrzostwo Hiszpanii właśnie się zakończył? Takie stwierdzenie byłoby bez dwóch zdań sporym nadużyciem, jednak przewaga Barcelony nad Realem Madryt w ligowej tabeli urosła do niebezpiecznych rozmiarów. Katalończycy wygrali w stolicy (3:0) i aktualnie mają już już czternaście „oczek” przewagi dla „Królewskimi”.
Leo Messi zdobył swojego gola nr 25 w El Clasico (fot. Sergio Perez / Reuters)
Spotkanie w Madrycie było oczekiwane w napięciu nie tylko w Hiszpanii, ale praktycznie w każdym zakątku świata, gdzie można znaleźć sympatyków obu drużyn. Wszyscy zdawali sobie sprawę z wagi tego meczu i konsekwencji jakie może przynieść na dalszą cześć sezonu. Barcelona przystępowała do bitwy na Estadio Santiago Bernabeu z jedenastoma punktami przewagi nad Realem i ewentualna wygrana w stolicy postawiłaby „Dumę Katalonii” w roli zdecydowanego faworyta do zdobycia tytuł mistrzowskiego.
„Królewscy” zaczęli ze sporym animuszem i bardzo szybko, bo już w drugiej minucie udało się im wyjść na prowadzenie. Po dobrym dośrodkowaniu Toniego Kroosa i przedłużeniu piłki przez Raphaela Varane’a, głową do bramki skierował ją Cristiano Ronaldo. Jak się jednak okazało, Portugalczyk znajdował się na pozycji spalonej i gol nie mógł zostać uznany.
Kilka chwil później przed kolejna szansą stanął Ronaldo, którego występ w sobotnim meczu długo stał pod znakiem zapytania. Ponownie w roli głównej wystąpił Kroos, który wystawił piłkę swojemu koledze, a ten mając przed sobą całą bramkę… po prostu nie trafił w futbolówkę.
Kibice oglądali bardzo dobre widowisko, w którym nie brakowało walki i ciekawych akcji. Na znakomite okazje gospodarzy, Barcelona odpowiedział dwoma strzałami Paulinho. Za każdym razem bez zarzutu spisywał się jednak Keylor Navas.
Końcówka pierwszej połowy należała jednak do podopiecznych Zinedine’a Zidane’a. Najpierw Luka Modrić został w ostatniej chwili zatrzymany przez obrońców, a następnie uderzenie głową Karima Benzemy odbiło się od słupka bramki gości.
Na otwarcie wyniku musieliśmy czekać do drugiej części spotkania, ale było warto. W 54. minucie Barcelona przeprowadziła bowiem znakomitą akcję, którą na własnej połowie rozpoczął Sergio Busquets, który znakomitym podaniem uruchomił Ivana Rakiticia, a Chorwat popędził na bramkę rywala. W okolicach pola karnego piłka dotarła do Sergiego Roberto, a ten wyłożył ją na czystą pozycję do Luisa Suareza, który mając przed sobą tylko bramkarza, nie mógł się pomylić.
Nie popisał się rozgrywający do tej pory znakomite zawody Mateo Kovacić. Chorwat od początku meczu był cieniem Leo Messiego i nie pozwalał mu na rozwinięcie skrzydeł, jednak w akcji bramkowej dla Barcelony pomocnik gospodarzy powinien zejść do Rakiticia i przerwać jego kilkudziesięciometrowy rajd po boisku.
„Blaugrana” poszła za ciosem i w 64. minucie było już 2:0. Dani Carvajal zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym i sędzia wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Messi i można było odnieść wrażenie, że gościom nic złego w tym spotkaniu stać się już nie może. Barcelona była na fali, natomiast Real – mimo roszad personalnych trenera – nie odnalazł właściwego rytmu. Było o to tym trudniej, że wspomniany Carvajal został wyrzucony z boiska z czerwoną kartką.
Real już do końca spotkania się nie podniósł, chociaż miał kilka okazji na złapanie kontaktu z rywalem. Znakomicie w bramce Barcelony spisywał się jednak Marc-Andre ter Stegen.
Goście w końcówce dobili Real (trafienie Aleixa Vidala) i dopisali na swoje konto trzy punkty. Ich przewaga nad „Los Blancos” w tabeli Primera Division wzrosła do czternastu „oczek”, co wydaje się zaliczką, której tak klasowa drużyna jak Barcelona po prostu nie może roztrwonić.
gar, PiłkaNożna.pl