Kanonierzy chcieli przełamać dziś ligową niemoc na Anfield. Na niwie Premier League po raz ostatni wygrali z The Reds na wyjeździe we wrześniu 2012 roku. W minionych latach w czerwonej części Merseyside albo wysoko przegrywali, albo – w najlepszym wypadku – remisowali.
Do przerwy niewiele wskazywało jednak na to, że misja londyńczyków się powiedzie. Ani razu nie zagrozili oni poważnie bramce, której strzegł Alisson Becker. Gdyby tego było mało, sami stracili gola, choć Aaron Ramsdale znów bronił jak w transie. W 29. minucie zatrzymał Thiago Alcantarę, w 35. – Mohameda Salaha, a w 37. – Trenta Alexandra-Arnolda.
Anglik skapitulował dopiero w 39. minucie. Uderzeniem głową pokonał go Sadio Mane, który wykorzystał dośrodkowanie Alexandra-Arnolda z rzutu wolnego. Dla bocznego obrońcy była to 50. asysta w koszulce Liverpoolu.
Po przerwie wychowanek The Reds zanotował finalne podanie numer 51. Tym razem jego beneficjentem był Takumi Minamino.
Nim Japończyk pojawił się na murawie, gospodarze dorzucili jednak dwa gole. W 52. minucie Diogo Jota przejął piłkę po złym podaniu Nuno Tavaresa, minął Bena White’a oraz Ramsdale’a i wpakował piłkę do siatki. W 74. minucie na listę strzelców wpisał się Salah, do którego zagrał Mane.
Arsenal znów wysoko przegrał na Anfield. Jego passa spotkań bez porażki dobiegła końca. Liverpool odkuł się natomiast po dwóch kolejkach bez zwycięstwa i awansował na pozycję wicelidera tabeli Premier League.
sar, PiłkaNożna.pl