Arsenal przegrał na boisku beniaminka
Trwa fatalna seria Arsenalu. Londyńczycy spisują się ostatnio bardzo słabo, a swoją beznadziejną formę potwierdzili podczas niedzielnego spotkania ligowego z Brighton & Hove Albion. „Kanonierzy” nie sprostali beniaminkowi i zasłużenie przegrali w delegacji (1:2).
Petr Cech nie popisał się podczas meczu z beniaminkiem (fot. Łukasz Skwiot)
Podopieczni Arsene’a Wengera przybyli na Amex Stadium po niezwykle trudnym tygodniu, podczas którego doznali dwóch dość dotkliwych porażek z Manchesterem City. Jakby tego było mało, od dłuższego czasu spekuluje się na temat przyszłości samego menedżera, który wydaje się nie mieć już pomysłu na wydźwignięcie drużyny z kryzysu.
Nic więc dziwnego, że sympatycy „Kanonierów” mieli spore obawy odnośnie niedzielnego spotkania i jak się okazało, było one jak najbardziej słuszne. Arsenal od początku meczu grał bowiem ospale i bez pomysłu, prezentując się na tle walecznych i niezwykle zdeterminowanych gospodarzy dość blado. Efekt? Już w 7. minucie po dobrze wykonanym rzucie rożnym Brighton otworzył wynik, a do siatki trafił Lewis Dunk.
Arsenal nie potrafił wejść w odpowiedni rytm i w 26. minucie został za swoją opieszałość ukarany. Pascal Gross dośrodkował w pole karne gości, a tam Glenn Murray wygrał powietrzny pojedynek z Laurentem Koscielnym i oddał strzał głową. Wydawało się, że uderzenie nie było trudne, jednak fatalny błąd w bramce popełnił Petr Cech, który przepuścił piłkę pod pachą.
Piłkarze Wengera jeszcze przed końcem pierwszej połowy zdołali się poderwać do walki i udało się im zdobyć gola kontaktowego. Zamieszanie w polu karnym Brighton wykorzystał Granit Xhaka, który mimo tego, że znajdował się w dogodnej pozycji do oddania strzału, to uznał, że jeszcze lepszym rozwiązaniem będzie odegranie do Pierre’a-Emericka Aubameyanga. Gabończyk dołożył nogę i dał swojej drużynie nadzieję, że wywalczenie przynajmniej jednego punktu.
Jeśli ktoś się spodziewał, że londyńczycy ruszą w drugiej połowie do szturmu na bramkę Brighton, ten srogo się zawiódł. Groźnie na bramkę Matta Ryana uderzał co prawda Masut Oezil, ale to było zbyt mało, by odrobić straty.
W 65. minucie Arsenal powinien grać w liczebnym osłabieniu. Sead Kolasinać w bardzo brzydki sposób dosłownie znokautował Ezequiela Schelotto i powinien otrzymać drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Sędzia kartonika jednak z kieszeni nie wyjął i oszczędził obrońcę gości. Z boiska musiał z kolei zejść poszkodowany zawodnik beniaminka, któremu jeszcze na murawie podano tlen.
W końcówce swojego drugiego gola w meczu zdobył Murray, ale trafienie nie mogło zostać uznane, ponieważ napastnik chwilę wcześniej został złapany na pozycji spalonej.
Wynik do końca nie uległ już zmianie. Arsenal próbował co prawda atakować, ale zbyt anemicznie, by zagrozić bramce dobrze dysponowanych gospodarzy. Goście strat już nie odrobili i zasłużenie przegrali z Brighton, raz jeszcze potwierdzając, że znajdują się ogromnym kryzysie.
gar, PiłkaNożna.pl